Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SZLAK PRZERZUTOWY

Michał Kowalski
Latem ubiegłego roku rozpoczął się pierwszy proces w sprawie  nielegalnego przerzutu ludzi za granicę.
Latem ubiegłego roku rozpoczął się pierwszy proces w sprawie nielegalnego przerzutu ludzi za granicę. Krzysztof Tomasik (archiwum)
Przez Słupsk i Ustkę przebiega jeden z głównych szlaków przerzutowych Ukraińców do Anglii - twierdzi Straż Graniczna. Niewykluczone, że trasa może służyć nawet do handlu żywym towarem.

11 listopada 2006. "W trakcie kontroli zwróciłem uwagę, że wygląd osoby odbiega od zdjęcia w paszporcie" - napisał w meldunku funkcjonariusz Straży Granicznej. Krótki meldunek dotyczył Oksany T., lat 26, obywatelki Ukrainy, która chciała jechać do Anglii, posługując się paszportem innej, podobnej do niej, ładnej dziewczyny, Polki. Pogranicznik ze Świecka zatrzymał Oksanę. Trafiła do aresztu.
Ukrainka zeznała najpierw, że kilka dni wcześniej legalnie przyjechała do Polski na zakupy. W Warszawie na jednym za targowisk przysiadł się do niej mężczyzna o ciemnej karnacji. Miał zapytać, czy nie chciałaby jechać do Anglii. Oczywiście, zgodziła się. Wówczas zapłaciła za paszport 300 euro i przyjechała do Słupska. Tutaj mężczyzna miał jej wręczyć nowe dokumenty i uczyć, jak ma się zachowywać podczas kontroli na granicy.
Wszystko, co zeznała podczas pierwszego przesłuchania, okazało się kłamstwem. Tak naprawdę Oksana T. chciała jechać do Anglii - mitycznego kraju, gdzie zarabia się nieporównywalnie większe pieniądze niż w jej ojczyźnie. Jak zeznała podczas drugiego przesłuchania, była już na Wyspach przez cztery lata, ale została złapana i z braku wizy wydalona z kraju. Chciała wrócić.
We Lwowie szukała potrzebnego kontaktu. Według zorientowanych, na ulotki na temat organizacji wyjazdów bez wizy do Anglii można się tam natknąć w publicznych miejscach. W ten sposób Oksana poznała Tarasa M. 30 lat, 180 cm, 100 kg, muskuły, bejsbolówka.
Według zeznań zatrzymanej kobiety, właśnie ten mężczyzna wraz z innym Ukraińcem przywiózł ją do Ustki. Twierdzi, że nawet nie wiedziała, jak się nazywa miejscowość, w której się znalazła. Kilka dni mieszkała w letniskowym domku. Odwiedzała ją Polka, która uczyła zachowania podczas przekraczania granicy. To od niej Oksana dostała dokument i bilet, jak się okazało później - bardzo pechowy. Zapłaciła za to 3500 euro.
Niezwykle dochodowy
biznes
Funkcjonariusze Straży Granicznej z Ustki, którzy rozpracowują nielegalny przemyt Ukraińców do Anglii uważają, że to niesłychanie dochodowy interes. Stawiają go nawet wyżej od narkobiznesu czy prostytucji. Przerzutem zajmują się zorganizowane grupy przestępcze. Na Ukrainie werbują chętnych. Ci przyjeżdżają do Polski. Bez obowiązku wizowego mogą tu przebywać trzy miesiące. W tym czasie przygotowywane są dokumenty, na których następnie "klienci" przestępczej grupy próbują wjechać do Anglii. Koszt takiej wycieczki dochodzi nawet do 5000 euro. Średnia pensja na Ukrainie to 50-75 euro.
Ryzyko wpadki jest niewielkie. Dziś mało kto jest kontrolowany na granicy. W końcu mamy Unię Europejską. A do Anglii można wjechać na podstawie zwykłego dowodu osobistego.
Do dzisiaj w Słupsku, w czterech akcjach rozbijania kanałów przerzutowych ludzi, zatrzymano już 21 osób, w tym jednego policjanta z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku, który przyjmując na dyżurach zgłoszenia i interwencje, wykradał dokumenty bezdomnym i nietrzeźwym ludziom. Później przekazywał je ludziom, którzy przerabiali je na potrzeby przemytu.
- Sądząc po sprawach, które już udało na się wykryć, przerzut może odbywać się na bardzo dużą skalę. Spodziewam się, że będą kolejne śledztwa w tej sprawie - mówi Mariusz Kołpaczyński, komendant Straży Granicznej w Ustce.
Pierwsze zatrzymania miały miejsce we wrześniu 2006 ubiegłego roku. Pogranicznicy objęli dochodzeniem dwanaście osób. Deptali im po piętach przez pół roku. Sprawę wykryli w nietypowych okolicznościach. - Analizując statystyki zauważyliśmy, że w naszym regionie ginie bardzo dużo dokumentów. To musiało czemuś służyć. I tak od nitki do kłębka doszliśmy do tego, że są grupy, które na Ukrainie poszukują ludzi chcących wyjechać, w Polsce organizują im dokumenty, a w Anglii odbierają ich po podróży - stwierdza komendant Kołpaczyński. - W skrajnej postaci możemy tu mieć do czynienia nawet z handlem żywym towarem - dodaje.
W pierwszym śledztwie, pogranicznicy dotarli do dwóch sprawnych minizakładów, w których przerabiano albo podrabiano dokumenty. Paszporty i stare dowody osobiste. Te także są wciąż ważnym dokumentem. Skonfiskowano kilkanaście sztuk takich dokumentów. To daje obraz skali procederu. Pytanie jak daleko sięga...
Odpowiedzi nie ma. - O sprawdzenie kilku wątków postępowania, poprosiliśmy odpowiednie służby w Anglii i na Ukrainie. Odpowiedzi nie mamy do dzisiaj, mimo że terminy już minęły. Szkoda - ubolewa Krzysztof Młynarczyk, prokurator Prokuratury Rejonowej w Słupsku, który specjalizuje się w sprawach przemytu ludzi.
Ja was ubiju
O skali procederu mogą pośrednio świadczyć informacje o jego organizatorach. To nie są młodzi studenci, którzy chcą dorobić do stypendium. Taras M., który organizował przerzut Oksany, tuż po zatrzymaniu spojrzał prosto w oczy funkcjonariuszowi Straży Granicznej, zaciśnął pięść i wyciągniętym do góry kciukiem przejechał nim wymownie po swojej szyi. Zaraz po tym powiedział do pogranicznika: "Ja was ubiju". Z kolei w trakcie oczekiwania na jedno z posiedzeń sądowych Taras rzucił się gwałtownie na ścianę, obezwładniony, nie potrafił powiedzieć dlaczego to zrobił. Został uznany za niebezpiecznego przestępcę.
W zeznaniach pewnej Polki - pomocnicy Tarasa czytamy, że gdy chciała się wycofać, bo uznała, że coś jest nie w porządku (została namówiona do współpracy pod pozorem zwykłej, ludzkiej pomocy studentom z Ukrainy) ten przeprowadził z nią "rozmowę wychowawczą". - Bałam się - zeznała przed prokuratorem.
Ukraińcy przekraczający granicę często posługują się nielegalnymi dokumentami. Jest też sposób "na podobieństwo". Tak jak w przypadku Oksany, T. Ona posiadała przy sobie dowód, którego prawdziwa właścicielka - Polka była nawet do niej podobna. Jednak trafiła na dokładną kontrolę. Takie zdarzają się rzadko.
Kołpaczyński uważa, że Słupsk i Ustka są idealnym miejscem do przemytu ludzi. Miejsce trochę na uboczu, a przede wszystkim łatwo tutaj zdobyć dokumenty.
Oksana dostała dokument kupiony przez polskiego pośrednika za 400 złotych od 24- letniej kobiety samotnie wychowującej dziecko. Pośrednik był od niej młodszy o rok.
W opinii komendanta Kołpaczyńskiego, duże bezrobocie i chęć zdobycia szybkich pieniędzy w regionie jest dla młodych ludzi często przynętą, której nie potrafią się oprzeć. - Sądzę, że na przykład w Warszawie trudniej jest zdobyć taki dokument. Nie ma takiej presji ekonomicznej jak w naszym biednym regionie - mówi szef usteckiej SG.
W ubiegłym tygodniu zatrzymano kolejnych dwóch Ukraińców, którzy nielegalnie przekraczali granicę na polskich dowodach osobistych. Wpadli: 29-letnia Zorjana L i 28-letni Ljubomir T. Wpadł także organizator przemytu: 36-letni mężczyzna ze Słupska, który organizował wyprawę. Jak się okazało, był on już wcześniej poszukiwany przez prokuraturę w Słubicach za podobne przestępstwo.
Według Straży Granicznej sprawa przemytu ma wiele wątków. Prawdopodobnie nastąpią kolejne zatrzymania. Nie wiadomo, czy śledczym uda się powiązać wszystkie wykryte sprawy. - Na razie nie ma dowodów na to, że były to grupy znające się ze sobą - mówi prokurator Młynarczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!