Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica cennego obrazu w kościele Mariackim rozwiązana

(r)
Rodzina Metkowskich w komplecie – z lewej strony Katarzyna Kuncewiczowa, w środku pani Irena, z prawej Metody Metkowski oraz ich synowie – Gustaw (stoi z lewej), Paweł (stoi z prawej) i Bogdan.
Rodzina Metkowskich w komplecie – z lewej strony Katarzyna Kuncewiczowa, w środku pani Irena, z prawej Metody Metkowski oraz ich synowie – Gustaw (stoi z lewej), Paweł (stoi z prawej) i Bogdan. archiwum domowe
Zagadka cennego obrazu wiszącego w szczecineckim kościele Mariackim rozwikłała się szybciej niż myśleliśmy. Dzięki temu dziś możemy wyjaśnić jedną z tajemnic historii Szczecinka.
Dziś pani Irena cieszy się, że obraz ufundowany przez jej mamę i znajome wisi na honorowym miejscu w prezbiterium kościoła Mariackiego, a co najważniejsze,
Dziś pani Irena cieszy się, że obraz ufundowany przez jej mamę i znajome wisi na honorowym miejscu w prezbiterium kościoła Mariackiego, a co najważniejsze, udało się otworzyć jego dzieje.
Pani Irena Metkowska i portrety jej mamy Katarzyny i Stefana Kuncewiczów. Rajmund Wełnic

Dziś pani Irena cieszy się, że obraz ufundowany przez jej mamę i znajome wisi na honorowym miejscu w prezbiterium kościoła Mariackiego, a co najważniejsze, udało się otworzyć jego dzieje.
Pani Irena Metkowska i portrety jej mamy Katarzyny i Stefana Kuncewiczów.
(fot. Rajmund Wełnic)

Obraz Jezusa Miłosiernego na tle drzwi wieczernikowych wytropił w Szczecinku ksiądz Piotr Szweda, doktorant Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, który pisze pracę o malarstwie Adolfa Hyły. W kronice parafii Mariackiej nie zachowały się wzmianki na ten temat.

Adolf Hyła (1897-1965) był autorem najbardziej znanego obrazu Jezusa Miłosiernego. Jego pierwowzór namalował w roku 1943 Eugeniusz Kazimierowski w oparciu o słowa siostry Faustyny. Adolf Hyła posłużył się także opisami z "Dzienniczka" Faustyny. Obraz nie pasował rozmiarem do kaplicy kościoła w Łagiewnikach w Krakowie i w roku 1944 powstała jego nowa wersja. Malarz był autorem wielu obrazów o tematyce religijnej, w tym bardzo wielu wizerunków Jezusa Miłosiernego.

Po naszym apelu w "Głosie" (z 14 stycznia) zadzwoniła do nas pani Irena Metkowska, córka Katarzyny Kuncewiczowej w Wilna, która w roku 1958 zamówiła obraz Jezusa Miłosiernego autorstwa znanego malarza religijnego Adolfa Hyły. Obraz do dziś wisi w kościele Mariackim w Szczecinku. Tylko tyle - i aż tyle - udało się ustalić księdzu Piotrowi Szwedzie piszącemu doktorat o malarzu.

- Katarzyna Kuncewiczowa to moja nieżyjąca już mama i dokładnie pamiętam okoliczności powstania obrazu - opowiada Irena Metkowska. - W roku 1957 wraz z mężem, który dostał pracę w sądzie, i mamą przyjechaliśmy do Szczecinka z Torunia. Jako repatrianci z Wilna spędziliśmy w nim kilkanaście powojennych lat.
W Szczecinku pani Katarzyna mocno zaangażowała się w życie religijne i namówiła koleżanki spotykane w parafii Mariackiej i u sióstr Niepokalanek, aby zamówić obraz Jezusa Miłosiernego. Wybór był nieprzypadkowy, bo w Szczecinku zamieszkało wielu wilniaków, a w Wilnie kult związany z objawieniami siostry Faustyny był bardzo rozpowszechniony. - Pieniędzy wystarczyło na zamówienie obrazu u krakowskiego malarza Adolfa Hyły, nazwiska fundatorek do dziś powinny być na drugiej stronie obrazu - mówi pani Irena. - Pamiętam, że jedną z nich była nasza sąsiadka pani Wołłejko.

Obraz - jako wotum - został ofiarowany parafii Mariackiej i długie lata wisiał w jednej z naw nad konfesjonałem. - I raczej go stamtąd nie zdejmowano - zdaniem naszej rozmówczyni dzieła nie ukrywano nawet w latach, gdy kult Jezusa Miłosiernego był na indeksie Świętego Oficjum (zniesiono go dopiero w roku 1978). - Przy każdej wizycie w kościele mówiłam dzieciom i wnukom, że ten obraz namalowano na zlecenie ich babci i prababci.
Katarzyna Kuncewiczowa dożyła ponad 100 lat, zmarła w roku 1994. Do końca mieszkała z córką w kamienicy przy ulicy Kościuszki, tej samej w której żył, pracował i oglądał niebo Adam Giedrys, słynny szczecinecki astronom-amator. Życie pani Katarzyny i życie jej bliskich dobrze ilustruje burzliwe losy Polaków na przełomie wieków. - Mama urodziła się w Petersburgu, dokąd jej ojciec wyjechał za chlebem z rodzinnego Wilna - wspomina pani Irena. - Dziadek pracował na kolei. W Petersburgu przychodzi na świat 5 córek - w tym mała Irena - i jeden syn. - W czasie rewolucji październikowej w 1917 roku mama miała już 23 lata i widziała, jak bolszewicy strzelają do ludzi na ulicach, sama uszła z życiem, bo schowała się do kościoła św. Katarzyny. W roku 1920, gdy po latach niewoli odrodziła się wolna Polska, wróciła z częścią rodziny do Wilna.
Tu znalazła ich kolejna wojna światowa. Znowu ponad ich głowami przesunęły się granice. - W lecie 1945 roku przyjechaliśmy do Torunia transportem repatriantów nr 38 - wspomina pani Irena, która miała wówczas 11 lat. Potem traf chciał, że jej mąż odbywał praktyki sędziowskie w Koszalinie i dostał propozycje pracy na Pomorzu. - Do wyboru były sądy w Wałczu i Szczecinku, przyjechaliśmy na rekonesans i Szczecinek mnie urzekł - mówi pani Irena Metkowska, która wkrótce zaczęła uczyć gry na fortepianie w miejscowej szkole muzycznej i pracowała tam do samej emerytury.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!