Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak promuje się przedsiębiorczość w Koszalinie. Właścicielka firmy musi oddać dotacje na założenie własnej firmy!

Rafał Nagórski [email protected]
- Zamiast karmić klientów już prawie dwa lata walczę z urzędem. Czy o to chodzi w dotacjach dla bezrobotnych? - pyta się Grażyna Chyła z Koszalina.
- Zamiast karmić klientów już prawie dwa lata walczę z urzędem. Czy o to chodzi w dotacjach dla bezrobotnych? - pyta się Grażyna Chyła z Koszalina. Fot. Radek Koleśnik
Grażyna Chyła z Koszalina to kolejna właścicielka firmy, która musi zwrócić urzędowi pracy pieniądze przyznane jej wcześniej w ramach dotacji "na start".

Zgłosiła się do nas Grażyna Chyła z Koszalina, która w 2007 roku dostała 8 tysięcy złotych (tym razem pieniądze pochodziły z Europejskiego Funduszu Społecznego) na kupno wagi, rożna i towaru do prowadzonego przez nią małego punktu gastronomicznego obok koszalińskiej katedry.

Zarzut urzędników, którzy zażądali od niej zwrotu dotacji był ten sam: nie dostarczyła na czas do urzędu odpowiednich dokumentów. Zgodnie z umową nasza Czytelniczka miała 30 dni na wydanie pieniędzy i dwa miesiące na rozliczenie się z rachunków i faktur.

Umowę podpisała 14 czerwca 2007, a w urzędzie pracy zjawiła się pod koniec sierpnia. Była przekonana, że zdążyła.

- Zapis o terminach był bowiem dość nieprecyzyjny. Poza tym w umowie napisali, że będę "wezwana" do dostarczenia papierów. Myślałam więc, że dostanę najpierw jakieś pismo z urzędu - żali się pani Grażyna.

Jej sprawy potoczyły się jednak zupełnie nie po jej myśli. Urząd stwierdził, że żadnych dokumentów w sierpniu 2007 roku nie dostał (według pani Grażyny kserokopie dokumentów odebrano od niej bez pokwitowania). Dodatkowo pojawił się problem z adresem do korespondencji.

- Przepychanki z urzędem trwały dość długo. Najpierw dowiedziałam się, że urzędnicy spróbują odnaleźć moje papiery. Tymczasem na początku 2008 roku dostałam pismo z żądaniem zwrotu pieniędzy - relacjonuje nasza Czytelniczka.

Natychmiast sama skierowała pozew do sądu z prośbą o odstąpienie od sprawy. Później pozew wycofała. Teraz czeka na ruch ze strony urzędu. Przygotowała też kolejne pismo - z prośbą o umorzenie pożyczki.

- Na usta cisną się wciąż te same pytania. Dlaczego urząd bez uprzedzenia żąda zwrotu pożyczki? Dlaczego nikt wcześniej do mnie nie zadzwonił? Dlaczego tak nieprecyzyjnie skonstruowana jest umowa? - pyta kobieta.

- W tej i w podobnych sprawach naprawdę urzędowi nie zależy na doprowadzeniu do upadku firmy, której wcześniej pomogliśmy - mówi Henryk Kozłowski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Koszalinie. - Umowa jest umową i podpisujący się pod nią musi jej przestrzegać. Uprzedzanie pisemne lub telefoniczne o upływającym terminie przy dwóch pracownikach zajmujących się rozliczaniem pożyczek na cały powiat nie jest możliwe - odpowiada dyrektor. - Poza tym proszę pamiętać, że każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie i zawsze staramy się najpierw znaleźć jak najmniej drastyczne rozwiązanie - dodaje Henryk Kozłowski.

Wciąż nie wiadomo, jak ostatecznie zakończy się sprawa naszej Czytelniczki. O jej finale poinformujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!