MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To bandyta ma się bać, nie jego ofiara

Sylwia Zarzycka [email protected]
Mamy mieć większe prawo do obrony koniecznej.

Rząd przyjął zmiany w Kodeksie karnym, które mają sprawić, że nie będziemy się bali chronić siebie i swojego domu.

Obrona konieczna zawsze budziła wiele emocji. Znane są przypadki, gdy ludzie, którzy zabili lub pobili bandytów, broniąc sobie i swojego majątku, ciągani są latami po sądach. I dostają wyroki skazujące. Teraz ma być inaczej, o ile rządowe propozycje przyjmie parlament.
Zabił, bo czuł strach
Kilka lat temu w naszym regionie głośna była sprawa Edwarda S., mechanika samochodowego spod Koszalina. Z powodu częstych kradzieży praktycznie większość czasu spędzał w stojącym obok domu baraku. Mówił, że po to, by pilnować swojego majątku. Wiele razy był zresztą nie tylko okradany, ale i pobity. Złodziei nęcił zwłaszcza złom, stare maszyny, części samochodowe. Dla Edwarda S. to były jego skarby. Pilnując ich dzień i noc, wpadł w spiralę strachu. - Wciąż wydawało mi się, że ktoś chce mnie zabić - twierdził. Nawet gdy odwiedzali go bliscy, jemu zdawało się, że do domu wchodzi ktoś obcy, uzbrojony w metalową rurę.
W 2003 roku wczesnym rankiem usłyszał szmery na podwórku. Dojrzał wózek, jakim wozi się złom. - Bałem się, nie wiedziałem, co się dzieje - powie później w sądzie. Wyszedł z baraku, podszedł do wózka. - On wyrósł nagle obok mnie. Nie spodziewałem się tego. Wyciągnął rękę. "Co, wypijesz", zapytał. Miał w ręku coś dużego, błyszczącego. Może to była czekolada, może coś do poczęstowania. Ale ja odebrałem to jak język żmii. Co przez to rozumiem? Wydawało mi się, że jest to coś, czym on chce mnie zabić. Być może on miał szlachetne zamiary, ale ja to odczułem tak, jakby do mnie z bagnetem wystąpił. I uderzyłem go rurą kilka razy. Widziałem, jak się wykręcał i to błyszczące upadało razem z nim - opowiada Edward S.
- Ukląkłem przy krajzedze i wymiotowałem. Zaatakowany mężczyzna, niepozorny z wyglądu bezdomny, zmarł.
Tego dnia Edward S., dotąd ofiara ciągłych kradzieży i pobić, stał się przestępcą i został oskarżony o zabójstwo. Jego proces był bardzo żmudny i długotrwały. Na temat stanu psychicznego Edwarda S. wypowiadało się kilka zespołów biegłych. Mieli odpowiedzieć na pytanie, czy mężczyzna działał w granicach obrony koniecznej.
Posunął się za daleko
- Nie ma wątpliwości, że Edward S. żył w stanie ciągłego zagrożenia. Do tego doszła poważna choroba - wywodził sędzia Robert Mąka z Sądu Okręgowego w Koszalinie, który sądził Edwarda S. - Ale to nie jest usprawiedliwienie jego zachowania. Tutaj doszło do rażącej dysproporcji dóbr.
O co chodzi? O to, że nic nie wskazywało na to, że nieproszony gość chciał zabić Edwarda S. Nic nie potwierdziło, że trzymał on w ręku przedmiot, którym mógł zabić. Raczej była to puszka z piwem, niż np. nóż. Poza tym okazało się, że Edward S. uderzał nie metalową rurą, tak jak twierdził, a siekierą. I to nawet wtedy, gdy ranny już Zdzisław Z. odwrócił się i chciał uciekać.
W więzieniu Edward S. poszedł do spowiedzi. Więzienny kapelan po wysłuchaniu jego grzechów spytał, czy żałuje tego, że zabił. - To, że żałuję, nie przeszłoby mi przez gardło
- stwierdził Edward S. - Ja ratowałem swoje życie. A tamten, to był typ człowieka stworzony do niszczenia, taka wesz ubrana w męskie gacie.
- To wszystko zdecydowało o uznaniu, że w tym wypadku nie wszystkie aspekty obrony koniecznej zostały wyczerpane
- dodaje sędzia Mąka.
Edward S. został skazany na sześć lat więzienia. Cały czas jest przekonany, że zabił, bo się bronił. I jest pełen żalu, że jego sprawa skończyła się wyrokiem skazującym.
Czy dzisiaj, gdy w Kodeksie karnym łagodniej potraktuje się obrońców swojego życia i mienia, Edward S. miałby szansę na uniewinnienie? Nie wiadomo. Ważne są szczegóły. Jego ówczesny obrońca zwraca uwagę, że wszystko zdarzyło się na nieogrodzonym terenie, a przepisy mówią, że bronić się możemy np. w ogrodzonym ogródku, gdy widzimy, że ktoś celowo sforsował nasz płot. Nie ma wzmianki o otwartym terenie. A więc los Edwarda S. nawet przy "łagodniejszych" przepisach nie byłby jasny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gk24.pl Głos Koszaliński