Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy ze Szczecinka na odsiecz płazom

(r)
Wojciech Smolarski nie ogranicza się do siedzenia za biurkiem, gdy trzeba własnoręcznie ratuje żaby i ropuchy.
Wojciech Smolarski nie ogranicza się do siedzenia za biurkiem, gdy trzeba własnoręcznie ratuje żaby i ropuchy. archiwum
Tysiące ropuch i żab w miłosnych uściskach pełznie do szczecineckich oczek wodnych nie zważając na ruch drogowy. Na pomoc pośpieszyli im urzędnicy z magistratu.

Od kilku dni szczecinecką obwodnicę na wysokości stawów zwanych Wapnami usiłują przekroczyć stada ropuch i żab mających właśnie swoje gody. Szczepione w pary (uścisk ów nazywa się ampleksus) można spotkać teraz w pobliżu każdego oczka wodnego. Znacznie mniejszy samiec wygodnie przyczepiony do grzbietu samicy pełznie z nią do zbiornika wodnego, aby dać początek nowemu płaziemu pokoleniu. Samica przy wtórze głośnego rechotu składa w wodzie skrzek, który samiec zapładnia polewając nasieniem, a resztą załatwia już natura. Instynkt każe zwierzętom co roku o tej samej porze wracać w to samo miejsce.

Sęk w tym, że instynkt nie uwzględnia dróg i innych przeszkód. Gna je do wody wbrew niebezpieczeństwu. Nowe drogi (np. mała obwodnica Szczecinka) są już tak projektowane, aby te wędrówki mogły się odbyć w miarę bezpiecznie, ale już stara obwodnica takich udogodnień do niedawna nie miała. Ropuchy i żaby ginęły więc masowo pod kołami samochodów. - Od jakiegoś czasu na odcinku około 150 metrów po obu stronach obwodnicy na wysokości Wapien drogowcy ustawili płotki naprowadzające, które większość płazów kierują do bezpiecznych przepustów pod drogą - mówi Wojciech Smolarski, kierownik referatu ochrony środowiska w szczecineckim ratuszu. - Jednak całkiem spora część zwierząt znajduje jakieś szczeliny lub po prostu omija płotek i wychodzi na obwodnicę.

Niektórym udaje się ominąć koła samochodów (trzeba przyznać, że sporo kierowców zwalnia i próbuje ominąć płacy widząc je na jezdni), sporo jednak ginie. - W ostatnich dniach otrzymaliśmy sygnały, że żaby i ropuchy rozpoczęły gody i wychodzą na ulicę, więc postanowiliśmy działać - mówi Wojciech Smolarski. - Masakry płazów może nie ma, ale Urzędnicy z referatu ochrony środowiska raz, dwa razy dziennie meldują się na ulicy Narutowicza i własnoręcznie wyłapują płazy-ryzykantów. - Czasami ściągamy je wprost z jezdni, ale większość zbieramy z pobocza - wyjaśnia szef referatu. Z każdej sesji zgarniają kilkadziesiąt zwierząt, w większości ropuch. Zwierzęta lądują w wiaderku i są bezpiecznie przenoszone na drugą stronę ulicy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!