Chodzi o pułkownika Zbigniewa Zalewskiego (były dowódca 8. Koszalińskiego Pułku Przeciwlotniczego) i kapitana Zbigniewa Izraelskiego (były komendant garnizonu i oficer prasowy pułku). Obaj stracili swoje funkcje w połowie października po tym, gdy żołnierze z Koszalina w uroczysty sposób pożegnali na cmentarzu stalinowskiego prokuratora. Już kilkadziesiąt minut po zakończeniu uroczystości internetowe portale huczały o wielkim skandalu. Oburzenia nie krył Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej z PO. Dzień później minister w trybie natychmiastowym odwołał dowódcę oraz komendanta garnizonu Koszalin. - Obaj zostali przeniesieni do rezerwy kadrowej. To kara za to niedopuszczalne niedopatrzenie - mówił wtedy pułkownik Jan Sońta, rzecznik prasowy MON.
Tymczasem, jak ustaliliśmy, krótko po zdymisjonowaniu obu oficerów każdy z nich znalazł nowe zajęcie. Kapitan Zbigniew Izraelski zaczął pracę w koszalińskiej Wojskowej Komendzie Uzupełnień, a pułkownik Zbigniew Zalewski trafił w Szczecinie do samego dowództwa 12. Dywizji Zmechanizowanej, w której skład wchodzi garnizon w Koszalinie.
- To prawda, decyzją ministra obrony takie zmiany personalne nastąpiły - potwierdza major Marek Nabzdyjak, oficer prasowy dywizji. - Kapitan pracuje w WKU, a pułkownik Zalewski jest w dowództwie naszej dywizji i zajmuje się szkoleniem - dodaje. Podkreśla, że obaj oficerowie nadal znajdują się w rezerwie kadrowej, ale taka rezerwa nie oznacza, że obaj zostali wydaleni z wojska. Zapewnia też, że ich obecnych stanowisk nie można utożsamiać z tym, że kary tak naprawdę nie było, że była ona pozorna. - W obu przypadkach stracili lepsze stanowiska na rzecz gorszych, ich rola w wojsku będzie niższej rangi - kwituje major.
- To żadna tajemnica, że obaj panowie od początku mogli się spodziewać, że to niby oburzenie ministra to tylko taka gra pozorów, bo właśnie trwa kampania wyborcza i trzeba było pokazać, że PO ma też antykomunistyczne oblicze - mówi jeden z oficerów koszalińskiego garnizonu (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
O to, czy cały ten medialny szum, który zafundował nam minister Siemoniak, to było tylko wyborcze przedstawienie, które nie miało na celu ukaranie winnych skandalu pytamy rzecznika prasowego ministra.
- Nic podobnego, polityka nie ma tu nic do rzeczy - przekonuje. - Ci oficerowie zostali przesunięci do rezerwy, mogą jednak dalej służyć swoim doświadczeniem i trudno też, aby będąc w rezerwie brali pieniądze za to, że nic nie robią - twierdzi Jan Sońta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?