Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta SB po latach: Henryk Siegert pożegnał się ze szczecinecką Radą Powiatu

Rajmund Wełnic [email protected]
Siegert po raz ostatni na mównicy Rady Powiatu. – W moim odczuciu nie współpracowałem z SB. Gdyby pytanie brzmiało, czy miałem kontakty, to napisałbym oczywiście, że tak – mówił.
Siegert po raz ostatni na mównicy Rady Powiatu. – W moim odczuciu nie współpracowałem z SB. Gdyby pytanie brzmiało, czy miałem kontakty, to napisałbym oczywiście, że tak – mówił. Fot. Rajmund Wełnic
Ze łzami w oczach radny Henryk Siegert przymusowo i przedterminowo żegnał się na sesji z Radą Powiatu Szczecinek. Brawami i kwiatami rozstali się z nim radni różnych opcji.

Rozstanie z samorządem, po prawie 12 latach zasiadania Henryka Siegerta w Radzie Powiatu, to konsekwencja prawomocnego wyroku skazującego za złożenie nieprawdziwego oświadczenia o współpracy z bezpieką w czasach PRL. Do przewodniczącej rady Doroty Chrzanowskiej dotarł odpis wyroku, który na 3 lata pozbawia radnego mandatu oraz prawa wybieralności.

- Dla mnie to też trudna sytuacja - mówiła poruszona przewodnicząca na poniedziałkowej sesji rady, przedkładając pod głosowanie uchwałę o wygaśnięciu mandatu.

Henryk Siegert w ostatnim wystąpieniu na forum rady, wyraźnie wzruszony, przypomniał, jak do tego doszło.

- Miałem takiego ojca, jakiego miałem, a to jakie noszę nazwisko, zawsze mnie prześladowało i dopiero teraz dowiedziałem się, że miałem "opiekuna" od pierwszego dnia pracy - mówił.

Przypomniał, jak na początku lat 70. w jego mieszkaniu w kwadrans po wyjeździe ciotki z Niemiec Zachodnich zjawił się esbek. - Nalegał, abym wyjechał do Niemiec i nawiązał kontakty z tamtejszymi służbami specjalnymi - opowiadał Henryk Siegert.

W domyśle oczywiście miałby tam jechać jako podwójny agent. Pan Henryk odmówił, podpisał oświadczenie, że rozmowę zachowa w tajemnicy. Później jeszcze 3-4 razy odwiedzali go tajniacy, zawsze z tą samą propozycją.

- Nigdy nie pojechałem do Niemiec, żadnej współpracy nie prowadziłem, nikt z mojego powodu nie miał kłopotów - wspominał na sesji. Kilka lat później esbek spotkany na ulicy miał powiedzieć, że nie będą go już nagabywać.

Ciąg dalszy tej historii miał miejsce już po wyborach do sejmu w 2007 roku, w których z ramienia lewicy kandydował Henryk Siegert. Posłem nie został, ale w kampanii musiał złożyć oświadczenie, czy współpracował ze służbami specjalnymi PRL.

- W moim odczuciu nie współpracowałem. Gdyby pytanie brzmiało, czy miałem kontakty, to napisałbym oczywiście, że tak - mówił.

Instytut Pamięci Narodowej uważał jednak, że oświadczenie było nieprawdziwe, skierował sprawę do sądu. Prawomocny wyrok skazujący zapadł wiosną tego roku. - Mógłbym się jeszcze odwołać do sądu najwyższego, ale nie stać mnie na to, a i z koniem kopać się nie zamierzam - dodawał były już radny. - Jest mi przykro, że tak się stało.

Radni pożegnali Henryka Siegerta owacją na stojąco. W emocjonalnym wystąpieniu wspominał go starosta Krzysztof Lis, który pracował z nim jeszcze jako nauczyciel w popularnym "mechaniku". Razem z Dorotą Chrzanowską wręczył mu bukiet róż, a radni z komisji rewizyjnej upominek. Podziały polityczne zupełnie się zatarły, a po policzku byłego już radnego spłynęła łza.

W formalnym już tylko głosowaniu za wygaśnięciem mandatu Henryka Siegerta było zaledwie 8 radnych, pozostali wstrzymali się od głosu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!