- Niech Bóg błogosławi Polaków - dziękuje jej matka.
Początek tej wzruszającej historii opisaliśmy trzy lata temu. Radosław Ambroziak był wtedy dowódcą zespołu łącznikowo-monitorującego w bazie amerykańskiej, powołanej przez międzynarodowe siły pokojowe KFOR po zamieszkach w Kosowie.
Jego zespół odwiedzał wioski i uczestniczył w spotkaniach na temat bezpieczeństwa z Albańczykami i Serbami, zamieszkującymi Kosowo. Na jednym z nich usłyszał o 6-letniej Bjondine. Skomplikowana wada serca - tak zwana tetralogia Fallota - którą w Polsce operuje się już u noworodków, dla niej oznaczała wyrok. W sercu małej Albanki była dziura między komorami. Dziecko było niedotlenione. Sine. Przestało rosnąć.
Żołnierz dostał zgodę dowódcy batalionu na przeprowadzenie akcji ratowania dziewczynki. Skontaktował się z profesorem Przemysławem Oszukowskim, dyrektorem Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, który bez wahania zgodził się przeprowadzić operację za darmo.
Koszalinianin dokonał niemożliwego - pomógł zdobyć wizy dla Bjondine i jej niepiśmiennej mamy. Zebrał pieniądze na transport, zakwaterowanie w Polsce i tłumacza. 20 lipca 2006 r. Albankę zoperował profesor Jacek Moll. Ze względu na zbyt duże ciśnienie krwi nie można było jednak usunąć całej wady.
Wtedy poprosiliśmy państwa oraz fundacje charytatywne o pomoc w zebraniu pieniędzy na drugą, niezbędną do uratowania dziecka, operację. Ta została przeprowadzona niedawno. - Udało się - nie kryje radości Radosław Ambroziak. - Fundacja Cor Infantis zapłaciła 18 tys. złotych za zabieg, a zebrane pieniądze wystarczyły na leki i buty ortopedyczne dla 9-letniej dziś Bjondine.
Dziewczynka wróciła już do Kosowa. Stamtąd kilka dni temu wysłała żołnierzowi swoje zdjęcia. - Jest uśmiechnięta, zmieniła się nie do poznania - mówi żołnierz.
Aktualnie nasz bohater służy w kompanii zabezpieczenia Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie, gdzie wykorzystuje doświadczenia, których nabrał w trakcie misji. Ma jednak stały kontakt z zespołem z Kosowa.
- Dostaję maile od chłopaków, którzy są w stałym kontakcie z dziewczynką i jej rodziną. Mała marzy o tym, żeby pójść do szkoły, bo już wiadomo, że operacja się udała - cieszy się pan Radosław.
Czy czuje się jak bohater? Skromnie przyznał, że armia powinna pomagać i pomaga wszędzie. - Cieszę się, że Bjondine będzie żyć. Mam synka i wiem, co czuje rodzic. Nie mogłem postąpić inaczej.
Za to, tuż po drugiej operacji, dziękowała Hajrije, matka dziewczynki. - Niech Bóg błogosławi Polskę i wszystkich Polaków - mówiła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?