Złe miłego początki - takim powiedzeniem można streścić przebieg meczu. Koszalinianie pierwsze punkty zdobyli bowiem dopiero po blisko pięciu minutach, w dodatku z rzutów wolnych. Na szczęście zawodnicy Polpharmy także nie grzeszyli skutecznością i mieli ich wówczas zaledwie pięć.
Goście jednak w tych pierwszych minutach prezentowali żelazną dyscyplinę taktyczną, a przede wszystkim wyglądali lepiej szybkościowo. Dzięki temu w obronie doprowadzali do licznych strat graczy AZS, a w ataku łatwo wymuszali faule. W defensywie szczególnie nie raził sobie Bartłomiej Wołoszyn, który jeszcze w pierwszej kwarcie zszedł za trzy przewinienia.
Akademicy widząc, że nie mają chwilowo czego szukać pod koszem, zaczęli rzucać z dystansu. Brylowali w tym zwłaszcza Brandwein i Dunn, a swoje dołożyli także Wołoszyn oraz Białek. Co ciekawe ten ostatni, mimo że jest nominalną czwórką, rzadko bywał pod koszem, a czekał przede wszystkim na obwodzie, co i rusz próbując rzutów trzypunktowych. Słabość na tej pozycji było już zresztą widać na początku spotkania, gdyż w pierwszej piątce miejsce silnego skrzydłowego zajął Artur Mielczarek, nominalna "trójka".
Rzuty z dystansu przyniosły jednak efekt. Pierwsza kwarta zakończyła się jeszcze remisem, ale po drugiej Akademicy wyszli na 6-punktowe prowadzenie.
Po przerwie nie spuścili z tonu i szybko uzyskali kilkunastopunktową przewagę. Do zagrań dystansowych dołożyli też w końcu szeroki repertuar akcji podkoszowych, które rozprowadzane przez Brandweina i Henrye'go raz po raz kończone były przez ich kolegów efektownymi wsadami. Brylował w tym szczególnie - niemrawy w pierwszej połowie - Sykes, ale publiczność porwał z miejsc Bartłomiej Wołoszyn. Po podaniu od Henry'ego z połowy boiska nad kosz, z impetem załadował piłkę z góry.
Drugi podkoszowy, czyli Darrell Harris rozkręcał się z minuty na minutę. Widać u niego jeszcze braki szybkościowe i kłopoty z czuciem piłki, spowodowane prawdopodobnie znacznym przybraniem masy mięśniowej, ale z każdym tygodniem powinien być bliżej optymalnej formy.
Przy bezpiecznym prowadzeniu dużo czasu spędził na parkiecie Maciej Raczyński i pokazał, że może być solidną opcją zarówno w ataku (rzuty trzypunktowe), jak i w obronie. Pod koniec szanse gry dostali także Przemysław Wrona oraz Paweł Czubak. Nawet jednak pozorne "osłabienie" zespołu nie zmniejszyło przewagi Akademików, którzy ostatecznie wygrali 74:58.
Po drugiej stronie parkietu na pochwałę zasługuje praktycznie wyłącznie równo grający przez cały mecz Nikola Jeftić (18 pkt.). Ciekawostką była też z pewnością możliwość zobaczenia w akcji pierwszego Polaka w NBA, przed którym jeszcze ligowy debiut - Cezarego Trybańskiego. Mimo imponującego wzrostu (217 cm), wiek (34 lata) nie pozwala mu już na efektowne akcje, przez co nie stanowił większego zagrożenia dla koszalinian po żadnej stronie parkietu.
W niedzielnym finale (godz. 14) AZS w pierwszych w tym sezonie wielkich derbach zmierzy się z Czarnymi Słupsk. Wcześniej (godz. 11.30) o trzecie miejsce Kotwica zagra z Polpharmą. Tych, którzy nie będą mogli przyjść do hali widowiskowo-sportowej w Koszalinie, zapraszamy do śledzenia naszej relacji radiowej. Początek o godz. 11.20 i 13.50.
Pierwsza połowa:
Druga połowa:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?