Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez lidera i… gwoździ

(jak)
Sama ambicja do zwycięstw AZS nie wystarcza.
Sama ambicja do zwycięstw AZS nie wystarcza. Wojciech Kukliński
Siódmą porażkę z rzędu ponieśli koszykarze AZS Koszalin w Dominet Bank Ekstralidze.

Było to także ich siódme niepowodzenie, w tylu meczach, w rywalizacji z zespołem z Włocławka na poziomie ekstraklasy.
Na 6 minut przed końcem meczu desperackim zrywem akademicy doprowadzili do remisu po 61. Wtedy jednak zabrakło im pomysłu na wygranie meczu i zawodnika, który by ich do tego poprowadził. Taki gracz był w zespole Anwilu. Mark Dickel, bo o nim mowa, to lider z prawdziwego zdarzenia. Nowozelandczyk miał wizję gry, a jeżeli partnerzy nie nadążali za jego pomysłami, to sam brał odpowiedzialność za wynik. - Nie wiem, dlaczego w czwartej kwarcie nie potrafiliśmy "wbić gwoździa" i nie wyszliśmy na prowadzenie - ubolewał po meczu Dawid Witos. Na pewno przyczyniła się do tego fatalna gra na tablicach. AZS znów z kretesem przegrał deski (24-40), a tylko dwóch (!?) zawodników zanotowało więcej niż jedną zbiórkę.
- Teraz albo nigdy - mówili przed meczem kibice AZS. Wicemistrzowie Polski przyjechali do Koszalina bez najlepszego strzelca DBE Andrzeja Pluty (choroba) oraz kontuzjowanych Dusana Bocevskiego i Brandona Kurtza. Działaczom Anwilu nie udało się także zgłosić Marlona Parmera oraz sprowadzić Jabari Smitha. W tej sytuacji wydawało się, że będący po trzech porażkach z rzędu (dwie w Pucharze ULEB, jedna w DBE) włocławianie mogą potknąć się w Koszalinie.
Początek meczu to popis nieudolności z obu stron. Długo na tablicy widniał "piłkarski" remis 0:0, a obie drużyny spudłowały w sumie 8 rzutów (5 AZS). Dopiero za dziewiątym, pod koniec 3. min, trójkę trafił najlepszy w tej kwarcie Jahovics (9 pkt). Do 9. min Anwil wychodził na prowadzenie, a AZS doprowadzał do remisu. W końcu jedyny celny rzut Balcerzaka (za 3 pkt) dał pierwsze prowadzenie 14:13. Jakby przestraszeni tym akademicy oddali inicjatywę Anwilowi, nie powiększając konta do końca kwarty. Podobnie było w następnej. W 13. min Seweryn w swoim 15. rzucie zza linii 6,25 m w tym sezonie, po raz pierwszy trafił, z wolnych poprawił Haynes i było 23:21. Po tym akademicy znów zaprezentowali grę bez ładu i składu, oddając praktycznie bez walki z trudem zdobyte prowadzenie.
Drugą połowę rzutem zza łuku otworzył Dickel (41:32). W 26. min było już 52:37 dla Anwilu i zanosiło się na kolejny pogrom AZS. Jeszcze w 28. min utrzymywała się 15-punktowa przewaga gości, ale później pressing koszalinian zaczął przynosić efekty. Anwil popełniał stratę za stratą (w całym meczu 18 przy 11 AZS), a Witos i słabiutki przed przerwą (tylko 2 pkt) Haynes sprawili, że AZS znów złapał kontakt punktowy. W 34. min przewinienie techniczne dla trenera gości i po wolnych Spanna remis 61:61. Niestety, i tym razem powtórzyła się sytuacja z dwóch pierwszych kwart. AZS przez kolejne 2 min nie potrafił rozegrać zespołowej akcji i Anwil łatwo odskoczył na 6 pkt. W końcówce meczu koszalinianie odrabiali straty trójkami (Spann, Haynes), nie byli jednak w stanie zbliżyć się na mniej niż 3 pkt. Goście odpowiadali dynamicznymi akcjami Dickela, który albo sam je wykańczał, albo znajdował pod koszem świetnie ustawiającego się Hajricia (w 4. kwarcie zdobył 9 ze swoich 20 pkt), odnosząc w efekcie zasłużone zwycięstwo.

Kto za Konieckiego?

- Podejmując się pracy w Koszalinie i konstrukcji zespołu na dwa tygodnie przed rozgrywkami popełniłem zawodowe samobójstwo - powiedział po meczu z Anwilem Włocławek trener AZS Koszalin Arkadiusz Koniecki. - Nie mam wpływu na graczy i na to, co się dzieje. Dochodzą nowi zawodnicy, którzy nie rozumieją się z partnerami. Z tego powodu jest dużo zamieszania, a gra nie jest zespołowa. Brakuje nam rytmu i właściwego tempa. W kolejnym meczu przegraliśmy zbiórki. Nie da się wygrać meczu, gdy przeciwnik ma o 16 zbiórek więcej niż my! Musimy zastanowić się nad głębszymi zmianami personalnymi. Jeśli trzeba mogę podać się do dymisji. Tylko co to zmieni? - dodał.
- Zapowiadałem przed tym spotkaniem, że w przypadku porażki polecą głowy i słowa dotrzymam. Mogę powiedzieć, że rozpoczęliśmy szukanie nowego szkoleniowca - powiedział nam po meczu prezes AZS Krzysztof Szumski. Wśród potencjalnych następców wymieniani są Tomasz Herkt i Tadeusz Aleksandrowicz. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że Konieckiego zastąpi trener z byłej Jugosławii. Dziś powinniśmy poznać jego nazwisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!