Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bolesna porażka ze Stelmetem. AZS zagra o brąz [filmy, zapis relacji na żywo]

(rav)
Po bezbarwnym spotkaniu w Koszalinie powody do zadowolenia miała tylko liczna grupa fanów z Zielonej Góry, bo ich drużyna wywalczyła historyczny awans do finału. Po porażce 66:96 Akademicy zagrają o trzecie miejsce.
Po bezbarwnym spotkaniu w Koszalinie powody do zadowolenia miała tylko liczna grupa fanów z Zielonej Góry, bo ich drużyna wywalczyła historyczny awans do finału. Po porażce 66:96 Akademicy zagrają o trzecie miejsce. Jacek Wójcik
Po bezbarwnym spotkaniu w Koszalinie powody do zadowolenia miała tylko liczna grupa fanów z Zielonej Góry, bo ich drużyna wywalczyła historyczny awans do finału. Po porażce 66:96 Akademicy zagrają o trzecie miejsce. 
AZS Koszalin - Stelmet Zielona Góra 66:96

AZS Koszalin - Stelmet Zielona Góra 66:96

Trzecie - i jak się okazało ostatnie - spotkanie pólfinałowe lepiej rozpoczęli zielonogórzanie, ale po kilku minutach gra się wyrównała i żadna z drużyn nie była w stanie uzyskać większej przewagi. Dopiero w drugiej części pierwszej kwarty do przodu wysforowali się gracze z Winnego Grodu. Głównie za sprawą dynamicznych wejść pod kosz Waltera Hodge'a oraz agresywnej gry na tablicach i w półdystansie Olivera Stevicia.

Koszalinianie za to razili nieskutecznością w ataku. I nie było to winą szczególnie szczelnej defensywy Stelmetu, tylko błędów własnych. Wiele rzutów z dystansu i półdystansu nie tylko nie trafiało do kosza, ale często nawet nie dotykało obręczy. Można było wręcz odnieść wrażenie, że to zielonogórzanie grają u siebie, a Akademicy kompletnie nie znają tej hali. 

Grę AZS nieco ożywiło dopiero wejście i kilka dynamicznych rajdów Artura Mielczarka, ale to było za mało na gości, którzy pierwszą kwartę zakończyli prowadzeniem 27:18.

Podobnie gra obu zespołów wyglądała w kolejnej odsłonie. Koszalinianie znów nie znajdowali recepty na Hodge'a i Stevicia (po 13 pkt. w pierwszej połowie) doskonale rozprowadzanych na pozycje przez Łukasza Koszarka i Quintona Hosleya (odpowiednio 5 i 4 as.). Do tego kompletnie nie radzili sobie na tablicach (11:19 w zbiórkach), a swoje dołożyli także sędziowie, którzy kilka razy odgwizdali gospodarzom kontrowersyjne faule. 

W efekcie z minuty na minutę rosła przewaga gości i na 30 sek. przed końcem pierwszej połowy wynosiła już 19 pkt. Nieco zmniejszył ją celną trójką Bartłomiej Wołoszyn (6 pkt.), ale równo z końcową syreną Stević ustalił wynik do przerwy na 51:33.

Kiedy wydawało się, że na drugą połowę gospodarze wyjdą dużo bardziej zmotywowani, to goście zaczęli powiększać przewagę i po czterech minutach trzeciej kwarty mieli już 23 punkty więcej. Koszalinianie wciąż nie odzyskali koncentracji, co było widać zwłaszcza w przestrzelonych rzutach. Nie tylko z gry, ale nawet osobistych (14/28 w całym meczu). Dodatkowo z rytmu wybiła zawodników obu zespołów usterka zegarów, która spowodowała kilkuminutową przerwę.

Na pierwsze punkty po wznowieniu gry kibice musieli czekać aż 2,5 min. Zdobyli je koszalinianie, którzy "ciągnięci" przez Bartłomieja Wołoszyna pod koniec kwarty zniwelowali przewagę gości do 16 oczek.
Było to tyleż zasługą Akademików, co Waltera Hodge'a, który zaczął indywidualne popisy, raz po raz pudłując. Ostatecznie te 10 minut zakończyło się prowadzeniem zielonogórzan 64:45, a wynik znów w ostatniej sekundzie ustalił najskuteczniejszy na parkiecie Oliver Stević (19 pkt., 5 zb.).

Już po kilku chwilach trzeciej kwarty boisko opuścił, i do końca już nie zagrał, nad wyraz eksploatowany w play-off (blisko 40 min. na mecz) Łukasz Wiśniewski (5 pkt.). Do tego na siedem minut przed końcem spotkania na parkiecie pojawił się Paweł Śpica. Zoran Sretenović zdecydował się na taką zmianę, bo Akademicy mieli już 33 punkty straty i postanowił dać odpocząć przemęczonym liderom. Pozostali walczyli już tylko o to, by nie dać sobie rzucić setki we własnej hali. Było to o tyle łatwiejsze, że także trener Uvalin wystawił do gry głębokie rezerwy i, prócz pierwszopiątkowego Kamila Chanasa (11 pkt., 2 zb.), grali Filip Matczak, Zbigniew Białek, Łukasz Seweryn i Milos Lopicić.

Mimo to goście utrzymywali przewagę, bo w zespole AZS chęć do walki wykazywali już tylko Wołoszyn (16 pkt.) i Rob Jones. Ten ostatni większość ze swoich 13 punktów zdobył jednak wówczas, kiedy wynik był przesądzony.

AZS w najmniejszym stopniu nie przypominał drużyny z dwóch pierwszych spotkań w Zielonej Górze. W całym spotkaniu goście byli nie tylko skuteczniejsi, ale i lepsi w każdy elemencie koszykarskiego rzemiosła (zbiórki, asysty, straty, rzuty wolne) i ostatecznie wygrali 96:66, awansując do finału. 

Koszalinianie jednak i tak już osiągnęli najlepszy wynik w historii, a staną jeszcze przed szansą zajęcia trzeciego miejsca. Tym bardziej, że dzięki krótkiej serii ze Stelmetem będą mieli więcej czasu na odpoczynek i przygotowanie do walki o brąz. Wciąż bowiem nie wiadomo kto będzie ich rywalem, gdyż w parze Turów Zgorzelec - Anwil Włocławek ci pierwsi prowadzą na razie 2:1.

Video streaming by Ustream

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo