MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bomba w Koszalinie, czyli fałszywy alarm

Marzena Sutryk
Akcja sprzed kilku dni, kiedy to w kilkunastu instytucjach konieczna była ewakuacja ludzi z powodu fałszywych alarmów
Akcja sprzed kilku dni, kiedy to w kilkunastu instytucjach konieczna była ewakuacja ludzi z powodu fałszywych alarmów Radosław Brzostek
Głupota ludzka nie zna granic. Ale ma cenę. Znów ktoś się zabawił w „terrorystę”. Hurtem. Nie przejmując się kosztami oraz tym, że beznadziejny dowcip stawia na baczność służby.

Jednego dnia trzeba było zarządzić w Koszalinie ewakuację w kilkunastu instytucjach, m. in. w Urzędzie Celnym, Agencji Nieruchomości Rolnych i Regionalnej Izbie Obrachunkowej, ale też w obu sądach, urzędach skarbowych oraz Urzędzie Kontroli Skarbowej.

W sumie na równe nogi postawiono ludzi w 17 instytucjach w Koszalinie i okolicy. Dziesiątki ewakuowanych osób. To była akcja policji, straży pożarnej, często z udziałem gazowni i zakładu energetycznego. Wszystko po to, by po sprawdzeniu obiektu z użyciem psa tropiącego materiały wybuchowe, przekonać się, że to kolejny „żart”.

„Alarm” wiąże służby

To dobrze, że nikomu nic się nie stało, że nie było prawdziwego, bombowego zagrożenia. Tylko, że to nie jest zabawne. To kosztuje. I jednak jest niebezpieczne. Bo jeżeli w tym samym czasie w innym miejscu wydarzy się coś naprawdę groźnego i konieczna będzie szybka interwencja, to z powodu zaangażowania służb w weryfikowanie alarmu bombowego, może dojść do tragedii. Przykładów na tę - mówiąc wprost - ludzką głupotę, jest niestety więcej.

Nie ma wyboru

Niedawno informowaliśmy o alarmie bombowym w sądzie i prokuraturze. Podobne ostrzeżenie, że w tego rodzaju placówkach w całym kraju mogą być umieszczone ładunki wybuchowe, odebrano w mailu w centrali CBŚ. A policja nie może zlekceważyć takiego sygnału. Musi być uruchomiona cała procedura, która ma na celu zabezpieczenie wskazanego miejsca, ewakuację ludzi i przeszukanie obiektu. Nie ma wyjątków.

Także wówczas, gdy akcja podejmowana jest w wyniku zdarzenia bez złych intencji w tle. Tak np. było, gdy ktoś zgubił torbę w pobliżu Polo- marketu przy ul. Wenedów. Teren zabezpieczono, a torbę sprawdzono. Okazało się, że był tam laptop. Jego właściciel nie chciał nikogo straszyć. Torbę po prostu zgubił. Po akcji odebrał ją w komendzie.

Pomyłką okazał się też alarm w aquaparku, gdy ktoś zauważył w niedomkniętej szafce „dziwną” teczkę. Wtedy też wyprowadzono na zewnątrz liczną grupę klientów, w tym uczniów, którzy byli akurat na zajęciach pływania.

Fałszywy alarm okazał się jednocześnie testem, który ZOS i służby zdały, ale marna to pociecha, mając na uwadze skalę zamieszania i fakt, że ludzie w strojach basenowych, owinięci w specjalne peleryny, musieli paradować po parkingu. A teczka? Ktoś przyszedł z nią na basen, poszedł się kąpać. Nie miał złych intencji; w środku były dokumenty.

Bezkarni? Nie

Policjanci nie chcą mówić o tajnikach ustalania sprawców fałszywych alarmów bombowych. To oczywiste. Zwłaszcza, gdy chodzi o akcję na skalę ogólnopolską (często słyszymy, że fala alarmów objęła instytucje w całym kraju).

Sprawców tego typu „żartów” jednak udaje się zatrzymywać i są oni pociągani do odpowiedzialności przed sądem. Udaje się to to nie tylko , gdy sprawca przekazał wiadomość na telefon. Ci, którzy przesyłają fałszywe zawiadomienia na maila, wierząc, że nie są do namierzenia, też nie mogą spać spokojnie. To przeważnie kwestia czasu. Przykład? W 2014 łódzcy policjanci zatrzymali 41-letniego mieszkańca woj. lubelskiego, podejrzanego o fałszywe alarmy bombowe w całym kraju, m.in. w Kołobrzegu i Koszalinie (przesłał je mailem).

Około godz. 10 na pocztę mailową koszalińskiego oddziału Regionalnej Izby Obrachunkowej przyszła wiadomość, że w budynku przy ul Jedności została podłożona bomba z trucizną. Z budynku zostało ewakuowanych 16 osób.  Na miejsce przyjechali policjanci, straż pożarna, pogotowie. Został też sprowadzony pies wyszkolony w poszukiwaniu ładunków wybuchowych. Później okazało się, że maile z wiadomością o rzekomo podłożonych bombach dotarły nie tylko do koszalińskiej siedziby RIO. Otrzymało je wiele urzędów w całej Polsce i regionie. W Koszalinie ewakuowano, oprócz pracowników RIO, także osoby przebywające w pomieszczeniach Agencji Nieruchomości Rolnych przy ul. Partyzantów oraz Urzędu Celnego przy ul. Racławickiej.<iframe src="http://get.x-link.pl/21364605-0952-a2fb-9449-4fb649e2583f,d6b61589-69af-9c9d-9b46-eed56e381993,embed.html" width="640" height="360" frameborder="0" webkitallowfullscreen="" mozallowfullscreen="" allowfullscreen=""></iframe>

Alarm bombowy przy ulicy Jedności w Koszalinie [zdjęcia]

* * *

* Policjanci z Posterunku Policji w Polanowie zatrzymali młodego mężczyznę i jego o cztery lata młodszego kolegę. Obaj dzwoniąc pod numer alarmowy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, powiadomili o podłożeniu granatu w jednym z budynków mieszkalnych na terenie gminy Polanów. Szybko okazało się, że był to głupi i nieodpowiedzialny żart.

* 18-latek, który był sprawcą fałszywego alarmu w szkole przy ul. Morskiej usłyszał zarzuty. Mężczyzna pożyczył od młodszego kolegi telefon komórkowy, aby pokazać, jak można się zabawić.

Wykręcił numer do centrali ABW w Warszawie i powiadomił o podłożeniu ładunku wybuchowego w placówce, której był uczniem. W tym przypadku również okazało się, że akcja wielu służb była niepotrzebna.

* Policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie zatrzymali 32-letniego mężczyznę, który w listopadzie zadzwonił na numer alarmowy i poinformował o podłożeniu bomby w jednej ze szkół na terenie miasta.

Zobacz także: Alarm bombowy przy ulicy Jedności w Koszalinie

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!