Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Pazura: Aktor musi być szczery [wywiad]

JOANNA KRĘŻELEWSKA
Cezary Pazura
Cezary Pazura Radek Koleśnik
ROZMOWA z Cezarym Pazurą , który w filmie "Antyterapia" gra szefa zespołu terapeutów. Zdjęcia do filmu powstają właśnie pod Koszalinem.

- Za Panem jubileusz 25-lecia pracy. Kolejne lata przed kamerą i na scenie, a publiczność wciąż Pana kocha. Jaka jest tajemnica sukcesu?
- Konsekwencja i upór. Zawsze się starałem, żeby we wszystkim co robię być wiernym widzowi, szanować go. Nawet podczas pracy nad "13 posterunkiem", sitcomem, komedią, robiliśmy po 6, po 8 dubli, żeby wszystko było idealne. Żeby widz się na nas nie zawiódł. Zanim coś przedstawię, wykonuję ciężką pracę. Nie oszukuję widza i daję mu całego siebie.

- Czyli Pana tajemnicą jest szczerość?
- Tak. Po prostu aktor nie może sam sobie zaprzeczać.

- A jak jest z wyborem tytułów, w które się Pan angażuje? Czy aktor powinien brać każdą rolę, czy traktować je bardziej wybiórczo? Dziś można odnieść wrażenie, że w każdym filmie grają te same twarze. Co tytuł, to Szyc i Karolak.
- To pewnie trochę wrażenie... W tym zawodzie są pewne mody. Ja też byłem ofiarą obiegowej półprawdy, że jeśli się otworzy lodówkę, to będzie tam Pazura albo Linda. Z jednej strony cieszę się, że dziś ludzie mają wrażenie, że to Karolak i Adamczyk, a z drugiej to jeśli właśnie jest moda na tych aktorów, to się ją wykorzystuje. Wiem przecież, jak działają producenci, bo sam też byłem pod taką presją. Mi też sugerowano nazwisko, bo ten ktoś się dobrze "klikał".

- To kolejna w ostatnim czasie Pana wizyta w Koszalinie. Niedawno występował Pan tu z okazji jubileuszu.
- Cieszę się, że jestem w Koszalinie, bo z jego okolicami wiąże się wiele miłych wspomnień. Wiele przeżyć i przygód. Jako studenci z Laskowikiem w Łazach organizowaliśmy kabaret, który był sprzeciwem wobec świnoujskiej Famy. Nazwa brzmiała Łajzy. W latach 80. Koszalin był nasz!

- Jakie są Pana pierwsze wrażenia z pracy na planie "Antyterapii"?
- Wieczorem robimy próby czytane, jak w teatrze, a rano wchodzimy do... stodoły (dokładnie do powozowni w Policku, gdzie zlokalizowany jest plan zdjęciowy - dop. aut.). Film ma bardzo ciekawy scenariusz, który wciągnął mnie w wir poszukiwań twórczych. Scenariusz to podstawa, a ta jest bardzo dobra. Do tego reżyser wie, czego chce. Z Bartkiem Brzeskotem poznaliśmy się przez telefon i od razu go polubiłem. Dużo mówi, a ja lubię słuchać (śmiech). Zna się na rzeczy, jest zawodowcem. Ma słuch, czuje rytm.

- Jak dostał Pan rolę szefa terapeutów?
- Zadzwonił do mnie Michał Wójcik z kabaretu Ani Mru Mru. Powiedział, że Brzeskot robi fajną rzecz i czy może zadzwonić. Zgodziłem się. Po kilku tygodniach znów rozmawialiśmy i powiedziałem mu, że czekam, czekam, ale nikt nie dzwoni. Michał odpowiedział, że szukają kasy. Odparłem więc, że jakoś się dogadamy. A on, że nie dla mnie, tylko na film! (śmiech). Pomyślałem wtedy, że to może potrwać. Ale reżyser w końcu zadzwonił.

- Czy aktorzy i filmowcy po ostrej krytyce "Kac Wawy" nie pracują z większą obawą o podobne komentarze?
- Jestem od 25 lat w zawodzie i nigdy nie miałem dobrej recenzji (śmiech). Media dają dziś możliwość, żeby szybko stać się celebrytą, a najwyraźniej niektórzy krytycy o tym marzą. Uważam, że zbyt ostra krytyka filmu może zniszczyć całe polskie kino. Gusta publiczności są różne, dziś trudno ludzi zainteresować, jeszcze trudniej zachwycić. Mamy dostęp do wszystkiego po naciśnięciu jednego klawisza. Moim zdaniem brakuje dyskusji z krytykami, takiego poligonu wymiany myśli. W 2004 roku 4% sprzedanych w kinach biletów było na polskie filmy. W zeszłym roku 34%. Polskiemu kinu trzeba pomóc, a to oznacza poszukiwania złotego środka.

- A propos krytyki. Za reżyserski debiut, czyli "Weekend", otrzymał Pan nagrodę Węża, odpowiednik Złotej Maliny.
- Trzymajmy fason! Jeśli dostałem nominację, niech ktoś mi o tym powie. Kupiłem nawet garnitur, Małaszyński zresztą też, a nikt nas nie zaprosił na wręczenie nagród.

- A poszedłby Pan?
- Poszedłbym, bo mam poczucie humoru na swój temat. Krytycy przez 25 lat mnie tego nauczyli.

- Czego zatem spodziewa się Pan po "Antyterapii"?
- Tego, żeby raz ktoś ten film pochwalił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!