Do odwiedzenia poddarłowskiej wsi zaprosił nas sołtys Wiekowa Kazimierz Grzybak. - Mamy problem z działającą tu chlewnią - rozpoczął. - Ze zbiorników z gnojowicą wypompowują wszystko do nielegalnej "laguny" w pobliskim zagajniku. W całej wsi śmierdzi, a do tego wokół chlewni umiera roślinność z powodu nadmiernej ilości amoniaku, który dostaje się do gleby.
Sołtys zdaje sobie sprawę, że specyficzny "zapach" nie jest na wsi niczym niezwykłym, ale podkreśla, że nie na taką skalę. - Gnojowica powinna być zbierana i wywożona na pola i przeorywana albo utylizowana w inny sposób - wskazuje. - Gdyby wszystko odbywało się prawidłowo, to zapach ujawniałby się tylko co jakiś czas i utrzymywał może godzinę, dwie. Tu śmierdzi niemal nieprzerwanie, a wiosną i latem jeszcze intensywniej.
Na miejscu faktycznie smród jest nie do zniesienia, a im bliżej wspomnianej lagunki, tym większy. Przy samej chlewni jest już mniej uciążliwy, bo ze specjalnego zbiornika wyprowadza gnojowicę do wspomnianej laguny strażacki wąż. Wzdłuż jego kilkudziesięciometrowego szlaku widać spękaną z wierzchu bagnistą ziemię z pojedynczymi kępkami trawy i uschnięte drzewa oraz krzaki. Sołtys podkreśla, że to nie tylko problem dla samego Wiekowa, ale i potencjalne zagrożenie ekologiczne dla regionu. - Podczas intensywnych opadów gnojowica wylewa się z laguny i rozlewa na pobliskie pola oraz do niedalekiego bajorka, które rowami melioracyjnymi i tak zwanym rowem wiekowskim łączy się z jeziorem Bukowo - zauważa Kazimierz Grzybak. Jak mówi, w chlewni nie ma z kim rozmawiać, bo właściciela nie sposób zastać. Nam też się to nie udało, a na miejscu spotkaliśmy jedynie pojedynczego pracownika, który dogląda ok. 700 świń. Ustaliliśmy jednak tożsamość właściciela i po dwóch tygodniach starań udało nam się z nim skontaktować.
- Zdaję sobie sprawę, że teren wokół chlewni jest wyniszczony, ale to nie przez nas, tylko przez poprzednich właścicieli - usłyszeliśmy od hodowcy (nazw. do wiad. red.). - Zamówiłem już odpowiedni sprzęt i w ciągu miesiąca wszystko będzie doprowadzone do porządku. Jest to teren bagnisty, więc musieliśmy poczekać, aż trochę przeschnie.
Jednocześnie właściciel chlewni zapewnia, że nie odprowadza gnojowicy do laguny. - Robię to bardzo rzadko i jeśli już, to na swoje pola wokół. Mam na wszystko niezbędne dokumenty i pozwolenia.
Mimo to zwróciliśmy się o zbadanie sprawy do gminy. - Wysłaliśmy na miejsce strażnika - informuje Radosław Głażewski, zastępca wójta Darłowa. - Nie zastał wprawdzie właściciela chlewni, ale z dokumentacji fotograficznej i raportu, który przedstawił wynika, że gospodarowanie odpadami może budzić wątpliwości. Dlatego zostanie wszczęte postępowanie administracyjne i zwrócimy się do właściciela o wyjaśnienia. Procedura trochę potrwa.
Znana jest już natomiast opinia inspekcji weterynaryjnej, którą w międzyczasie poprosiliśmy, by sprawdziła, czy tuczniki w chlewni mają zapewnione odpowiednie warunki. - Po państwa sygnale byliśmy na miejscu i sporządziliśmy protokół na temat dobrostanu zwierząt, w którym nie było żadnego punktu ujemnego. Jak na tuczarnię warunki są bardzo dobre - zapewnia Wojciech Szczypków, powiatowy inspektor weterynarii w Sławnie.
Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?