Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciekawa sprawa: Zgodził się kłamać i ma kłopoty

Inga Domurat
Mój błąd, że się nie odwołałem od nakazu zapłaty w terminie, ale to przecież nie może przesądzać o tym, że mam płacić za coś, za co skazany został mój kolega – żali się pan Franciszek.
Mój błąd, że się nie odwołałem od nakazu zapłaty w terminie, ale to przecież nie może przesądzać o tym, że mam płacić za coś, za co skazany został mój kolega – żali się pan Franciszek. Inga Domurat
Franciszek Dahlke z Koszalina zgodził się pójść na rękę koledze i winę za kolizję wziąć na siebie. Wtedy nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji, które go czekają.

61-letni dziś pan Franciszek w grudniu 2006 roku przyznał się na komisariacie policji, że to on spowodował kolizję, a właściciel auta był jego pasażerem. - Prosił mnie o to kolega, bo on już miał wyrok w zawieszeniu za jazdę po pijanemu i za coś takiego karę by mu odwiesili. Więc zgodziłem się wziąć winę na siebie, choć nawet prawa jazdy nie mam. Obiecał, że nic mi nie będzie - tłumaczy Franciszek Dahlke.

- Więc i w sądzie dalej brnąłem w to kłamstwo. Ale sąd w moją wersję wydarzeń jakoś nie uwierzył i owszem zostałem skazany na rok w zawieszeniu na dwa lata, ale za składanie fałszywych zeznań. Kolega za to dziś mnie na ulicy nie poznaje. Ale ja już go też nie chce znać, bo ten wyrok to nie był koniec moich kłopotów.

Gdy jeszcze sprawa toczyła się przed sądem, ubezpieczyciel poszkodowanego w kolizji wystawił nakaz zapłaty na przyznającego się przecież do winy pana Franciszka i zażądał prawie 4,5 tys. złotych. - Sądziłem, że taki nakaz to będzie skutkował dopiero wtedy, gdy skaże mnie sąd, a ja powoli, widząc, że kolega w jakieś bagno mnie wsadził, zacząłem przecież się z zeznań wycofywać. No i nie złożyłem sprzeciwu w terminie. Tylko dopiero po prawie trzech miesiącach, jak mnie HDI Asekuracja zaczęło bombardować nakazami zapłaty, choć już w sądzie wyszło, że to nie ja jestem sprawcą kolizji - mówi pan Franciszek.

Sąd w marcu 2008 roku ten sprzeciw odrzucił i to właśnie z tych powodów formalnych - niedotrzymania terminu. - Teraz w imieniu HDI wezwania przedegzekucyjne wysyła do mnie Intrum Justitia z tą różnicą, że mój dług rośnie w zastraszającym tempie. Na dziś mam do spłaty ponad 6,6 tys. złotych. Tylko za co ja mam płacić? Przecież ja nie jestem sprawcą. Winowajca chodzi sobie po ulicy i się ze mnie śmieje. Dzwoniłem do tej firmy, co mnie tak ściga, że to nie mnie powinni nękać. Podawałam numer spraw sądowych na dowód, że nie jestem winny, ale wezwania ciągle do mnie przychodzą - dodaje rozgoryczony pan Franciszek.

Sprawę przedstawiliśmy w miniony czwartek ubezpieczycielowi HDI Asekuracja, bo tylko on mógłby wycofać swoje roszczenia względem pana Franciszka. - Wyjaśnianiem sprawy zajmuje się nasz pion likwidacji szkód. Jak tylko zakończy pracę, a to może potrwać jeszcze kilka dni, poinformujemy, co ustalił - usłyszeliśmy w biurze prasowym warszawskiej siedziby Towarzystwa Ubezpieczeniowego HDI Asekuracja.
Do sprawy wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!