Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dróżnik nie opuścił rogatek. Mogło dojść do tragedii

Marzena Sutryk [email protected]
Pan Waldemar z Koszalina mówi, że uciekł przed śmiercią. – Dróżnik nie opuścił na czas rogatek – relacjonował nam wczoraj.
Pan Waldemar z Koszalina mówi, że uciekł przed śmiercią. – Dróżnik nie opuścił na czas rogatek – relacjonował nam wczoraj. Radek Brzostek
Pan Waldemar z Koszalina mówi, że uciekł przed śmiercią. - Dróżnik nie opuścił na czas rogatek - relacjonował nam w środę.

Strzeżony przejazd kolejowy na ul. Franciszkańskiej w Koszalinie. Była środa, dokładnie godz. 20.14. - Jechałem z córką do lekarza, z osiedla Morskiego w stronę centrum - mówi zdenerwowany pan Waldemar. - Zbliżyłem się powoli do przejazdu, był otwarty, nie było żadnych sygnałów wskazujących, że nadjeżdża pociąg. Przejeżdżałem przez tory, gdy spostrzegłem, że z prawej strony, od dworca, zbliża się lokomotywa. Motorniczy na nasz widok zaczął trąbić i dopiero wówczas dróżnik ocknął się i uruchomił sygnalizator oraz rogatki. Zdążyłem uciec, za plecami zobaczyłem tylko przejeżdżający pociąg.

Mam nowe życie, dosłownie. To samo mówili mi inni kierowcy, którzy widzieli, co się stało. A ja jeszcze teraz nie mogę dojść do siebie. - Widziałam to, jechałam za tym panem - potwierdza Alina Wieczorek, która była świadkiem zdarzenia. - Rzeczywiście maszynista trąbił w ostatniej chwili, bo widział, że szlaban nie został zamknięty. Temu panu udało się na szczęście przejechać, zaraz po tym zatrzymał się za przejazdem przerażony. Chwilę później szlabany zostały opuszczone. Gdyby nie reakcja maszynisty, tam mogło dojść do tragedii. Pan Waldemar od razu we- zwał na miejsce policję. Ta zbadała trzeźwość dróżnika, a także SOK-istów. - Wszyscy byli trzeźwi - poinformowała nas Urszula Tartas, rzecznik koszalińskiej komendy policji.

- Z naszej strony wszystko było w porządku - twierdzi z kolei Dariusz Stefański, zastępca komendanta rejonu koszalińskiego SOK. - Dróżnik był trzeźwy, a urządzenia sprawne. Jeżeli mówimy o winie człowieka, to ewentualnie mogła to być wina kierowcy, który może nie zwrócił uwagi na sygnały i bijące gongi, może nie zauważył opuszczanych ro- gatek, może oślepiło go słońce. Z naszej strony nie po- pełniono żadnego błędu. Tak jednoznacznie sprawy nie ocenia natomiast rzecznik Zakładu Linii Kolejowych w Warszawie Robert Kuczyński: - Trwa postępowanie wyjaśniające, które prowadzi ko- misja zakładowa PLK odpowiedzialna za takie sprawy.

Dróżnik na pewno był trzeźwy, ale został odsunięty od obowiązków służbowych. Sprawą zajmuje się także koszalińska policja. To nie pierwszy taki przypadek na przejeździe na ul. Franciszkańskiej. Dwa lata temu kobieta jechała w stronę centrum. Zbliżyła się do przejazdu. Barierki były podniesione, zaczęła wjeżdżać na tory, gdy nagle zo- baczyła rozpędzoną lokomotywę. W porę zdążyła wyhamować. Tyle szczęścia nie miało małżeństwo, które zginęło przed laty na tym przejeździe. Wtedy szlabany też nie były opuszczone.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!