Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca gimbusa wysadza dzieci kilometr od przystanku

Rajmund Wełnic
Pani Henryka z dziećmi
Pani Henryka z dziećmi Rajmund Wełnic
Gdaniec od Grzmiącej dzieli raptem trzy kilometry, czyli - jak na odległości w tej rozległej gminie - stosunkowo niewiele.

Sęk w tym, że wieś od głównej drogi dzieli kilometr. I właśnie ten kilometr muszą w słocie, deszczu i na mrozie pokonywać dzieci odwożone ze szkoły w Grzmiącej do domu. - Rano kierowca gimbusu zabiera młodsze i starsze dzieci, przy czym mówiąc starsze mam na myśli 7-9-latki, i zawozi na zajęcia do szkoły - mówi Henryka Chomontek, mieszkanka Gdańca i matka trójki dzieci. Najstarsza - Weronika - chodzi już do szkoły. Niestety, po lekcjach - nie wiedzieć czemu - około godziny 13 autobus odwozi do wsi tylko maluchy. - Starsze, które wracają późniejszym kursem o godzinie 15, są wysadzane na krzyżówce i muszą z tornistrami iść do domu ten kilometr - mówi pani Henryka.

Problem dotyczy sześciorga dzieci i - wraz z pogarszającą się z tygodnia na tydzień pogodą - coraz bardziej wszystkim doskwiera. Rodzice starają się, aby ktoś podjeżdżał samochodem ten nieszczęsny kilometr do skrzyżowania i zabierał uczniów. Ale nie zawsze z różnych względów to jest możliwe. Dzieci idą więc niezależnie od pogody środkiem wąskiej drogi. Na szczęście ruchu wielkiego tu nie ma (w Gdańcu mieszka może ze sto osób), najczęściej jeżdżą miejscowi kierowcy i oni na dzieci uważają, gdy te obarczone tornistrami wracają do domu. - Próbowaliśmy rozmawiać z kierowcą gimbusu i usłyszeliśmy, że nie odwozi dzieci do Gdańca, bo nie ma tam, gdzie zawrócić - mówi Henryka Chomontek. - Dziwne tłumaczenie, bo w minionych latach jakoś nie było to przeszkodą, a poza tym rano po dzieci przyjeżdża na miejsce i odwozi też przecież maluchy. Tylko starsze muszą drałować na piechotę. A przecież we wsi mamy przystanek, właśnie po to, aby dzieci mogły tam schronić się na wypadek niepogody. Nasza rozmówczyni podejrzewa, że ktoś chce na dowozie dzieci zaoszczędzić. Mimo że to tylko kilometr, to w dwie strony to już kilometry dwa. A te trzeba pomnożyć przez liczbę dni nauki w ciągu roku i dystans robi się już konkretny. Tak samo, jak kwota, jaką trzeba wydać na paliwo. Tylko, co to obchodzi rodziców, którym gmina ma zapewnić bezpieczny dowóz dzieci do szkoły i z powrotem?

O wyjaśnienia prosiliśmy wójta gminy Grzmiąca Tadeusza Hajkowicza, który właśnie objął to stanowisko po wygranych wyborach: - Nawet nie ma o czym mówić: dzieci powinny i będą odwożone w to samo miejsce, z którego są zabierane - obiecuje. - Sprawę załatwimy najszybciej jak się da.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!