Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrowersje. Wiatrak stoi 256 metrów od domu i "nie daje żyć" mieszkańcom

Rafał Nagórski [email protected]
Zapewniam, że do hałasu, który wytwarza wiatrak, nie można się przyzwyczaić – mówi Robert Bartnik z Postomina.
Zapewniam, że do hałasu, który wytwarza wiatrak, nie można się przyzwyczaić – mówi Robert Bartnik z Postomina. Radek Koleśnik
Dom Roberta Bartnika z Postomina i pobliski wiatrak stanęły zgodnie z prawem. Problem w tym, że nie zgadzają się odległości.

- Wszędzie mówili mi, że będzie stał 400 metrów od domu, a jest dużo mniej - pan Robert wskazuje na wiatrak stojący w pobliżu jego działki. - Nieustanny hałas jest tak denerwujący, że wytrzymać się tutaj nie da. Nawet przy zamkniętych oknach. To tak, jakbym bez przerwy znajdował się na jakimś lotnisku. Zapewniam, że nie można do tego się przyzwyczaić - opowiada mieszkaniec Postomina i przedstawia cały stos dokumentacji zgromadzonej w tej sprawie, która dotarła już do wojewody i Generalnego Inspektora Nadzoru Budowlanego.

Historia sięga bowiem roku 2005. Pierwsze było pozwolenie na budowę farmy wiatrowej. Wydane na podstawie uchwalonego przez gminę planu zagospodarowania przestrzennego, w którym stwierdzono, że siłownie muszą znajdować się minimum 400 metrów od zabudowy przeznaczonej na stały pobyt ludzi.

Gdy trzy lata później pan Robert występował o pozwolenie na budowę na sąsiedniej działce, dowiedział się, że może tam postawić zakład produkcyjno-składowy z możliwością dobudowania mieszkania dla właściciela. - Wiatraków wtedy jeszcze nie było. W Starostwie Powiatowym usłyszałem, że najbliżej mogą być 400 metrów od mojej działki. Złożyłem więc pozwolenie na budowę i je dostałem. W tym pozwoleniu inwestycję na działce naszego czytelnika podzielono na 3 etapy: budynek mieszkalny oraz budynek gospodarczy i budynek magazynowy.

W pierwszej kolejności stanął dom pana Roberta. Budowa wiatraków ruszyła w 2012 roku. - I wtedy dowiedziałem się, że jedna z siłowni będzie zdecydowanie bliżej niż informowano mnie w urzędach - rozkłada ręce nasz czytelnik, który dziwi się, jakim cudem ktoś wydał mu pozwolenie w miejscu, w którym odległości nie zostały zachowane. - Gmina, która uchwala plan zagospodarowania i starostwo, które wydawało pozwolenia odbijają piłeczkę i nie mają sobie nic do zarzucenia. A ja muszę tu jakoś żyć. Części gospodarczej nie postawiłem, bo działka straciła na wartości i nikt nie da mi kredytu pod budowę magazynu. Nie wiem, co teraz zrobić! - rozkłada ręce.

Wójt gminy Postomino Janusz Bojkowski przyznaje, że sytuacja jest patowa. - Gmina odpowiada za przygotowanie planów zagospodarowania, ale nie wydajemy pozwoleń na budowę. W tym przypadku jestem zaskoczony, że pan Bartnik dostał pozwolenie na budowę domu, gdy w planie jest wyraźnie zapisane, że dopuszczalna jest budowa mieszkania przy zakładzie produkcyjnym. Moim zdaniem to nie to samo, co wolno stojący dom - mówi Janusz Bojkowski.
Z kolei w Starostwie Powiatowym w Sławnie usłyszeliśmy, że pozwolenie na budowę złożone przez Roberta Bartnika zostało wydane zgodnie z prawem i zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego.

Również wojewoda stwierdził, że pozwolenia na budowę - dla farmy wiatrowej i domu naszego czytelnika zostały wydane zgodnie z prawem, ale stwierdził, że w obszarze oddziaływania farmy wiatrowej znalazły się później działki, które znajdują się w promieniu mniejszym niż 400 metrów i dopuszczają zabudowę usługową i mieszkanie właściciela. - Próbowaliśmy pomóc naszemu mieszkańcowi występując do właściciela wiatraków - firmy Tauron - mówi wójt gminy Postomino Janusz Bojkowski. - Zaproponowałem między innymi, by odkupili nieruchomość naszego mieszkańca i przeznaczyli ją na swoje potrzeby - dodaje wójt. Szans na to jednak nie ma. Jacek Bieńkowski, dyrektor ds. inwestycji i rozwoju Tauron Ekoenergia przekazał nam, że jego firma nie rozważa możliwości odkupienia wzmiankowanej nieruchomości. - Rozumiemy stanowisko Państwa Bartników, ale możemy jedynie wyrazić ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Nasza inwestycja została przeprowadzona zgodnie z wszelkimi wymogami formalno-prawnymi, a decyzja o pozwoleniu na budowę FW Marszewo zapadła 24.08.2005 r, a więc blisko trzy lata przed uzyskaniem pozwolenia na budowę przez Państwa Bartników - wyjaśnił.

- Wychodzi więc na to, że nikt nie jest winny, tylko ja sam sobie wydałem pozwolenie na budowę domu w miejscu, w którym nie powinien on stać. Tak szybko broni jednak nie złożę - skwitował sprawę nasz czytelnik.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty