Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar w Kukini. Głodzone i zdane na siebie psy [szokujący film]

Iwona Marciniak [email protected]
Wygłodzone psy na krótkich łańcuchach, szczeniaki służące do zabawy. Brak nie tylko misek z karmą, ale nawet z wodą W stodole szczątki psa i kota. Oto co zastaliśmy w gospodarstwie rodziny K. w Kukini.

Ja to lubię tylko szczeniaki. Reszta to... - starsza kobieta macha ręką i krzywi się. Ta reszta to pięć psów, które miały pecha trafić do gospodarstwa wielopokoleniowej rodziny K. Przy zagraconej stodole na krótkim zadzierzgniętym pod szyją łańcuchu siedział rudy mieszaniec - na oko dwa owczar-ki w jednym: kaukaski i niemiecki. Gdy podchodzimy w towarzystwie strażnika gminnego z Dygowa Daniela Szelocha, pies wyrywa nam z rąk dużą puszkę z karmą, próbuje ją gryźć. Na widok dużej paczki suchej karmy staje na dwóch łapach.

- Można mu zabrać tę puszkę, żeby otworzyć? Nie pogryzie? - pytamy. - A gdzie tam! Jakby gryzł, to by trzeba było z nim skończyć - odpowiada kobieta. - Skończyć? A w jaki sposób? - pytamy dalej. Kobieta waha się kilka sekund, w końcu mówi: - No, dać do weterynarza.

Do położonego na skraju wioski Kukinia w gminie Ustronie Morskie gospodarstwa Kazimierza K., jego żony, ich dzieci i wnuków, zajechaliśmy przez przypadek. Nasza redakcja przy współpracy ze strażnikami gminnymi z sąsiedniej gminy Dygowo, jak wiele razy wcześniej szukała domu dla porzuconych psów. Tym razem chodziło o kilkuletnią czarną suczkę z czterema szczeniakami, które urodziła w przypominającej zaśmieconą ruinę oborze gospodarstwa w niedalekim Stojkowie. Gospodarstwo było zajmowane wcześniej przez syna Kazimierza K. i jego rodzinę.
Informacje o tym, że zwierzętom, które u nich żyją, nie dzieje się dobrze, docierały do naszej redakcji od dobrych czterech lat. Sygnały przekazywaliśmy straż-nikom, ci przeprowadzali kontrole.
- Potwierdziliśmy tam przypadek trzymania krów na krępujących ruchy łańcuchach i psów przywiązanych w oborze - mówi komendant SG w Dygowie, Tomasz Biełooki. - W sumie interweniowaliśmy tam z osiem razy, w tym również z powiatowym inspektorem weterynarii.
O suczce i garnącym się do głaskania podobnym do huskiego rudzielcu, zaalarmowali strażników sąsiedzi, którym zostawione same sobie psy potrafiły porwać kurę, albo ukraść jajko. W Stojkowie zostało też kilka kóz.

Gdy mieliśmy już dom dla całej psiej gromadki, traf chciał, że zajechaliśmy do Kukini. Tu, drugi z synów Kazimierza K., tłumaczył nam, że przykuta krótkim łańcuchem do budy mała suczka - kundelek dlatego jest chuda jak szkielet, bo karmi szczeniaki: - Wtedy ile by jej nie dać to taka chuda - usłyszeliśmy. Na pytanie czym jest karmiona, padła odpowiedź: - Jak wydoimy krowy, to dostaje mleko.
Naszą karmę z puszki suczka pochłaniała dławiąc się. Jej szczeniakami bawiły się dzieci gospodarzy. Przed żądnym z psów nie zauważyliśmy jakiejkolwiek miski. Ani na karmę, ani na wodę. W oborze znaleźliśmy przykutego do czegoś na kształt starej tokarki rudzielca. Po podwórku kręcił się pokryty ogromnymi kołtunami, biszkoptowy młodziutki psiak, który truchlał, gdy pochylały się nad nim dzieci. Zza obory wychylał się jeszcze jeden pies wyglądający jak mały, krótkowłosy owczarek collie. Bał się podejść i do nas, i do swoich gospodarzy. Pochłonął zostawioną mu karmę i umknął.
Dwa dni później wróciliśmy z inspektorem Powiatowego Inspektoratu Weterynarii Zygmuntem Szynd-
lerem, inspektorką Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Justyną Głogowską, dyplomowaną trenerką psów Katarzyną Kosecką, z policjantami z ustrońskiego posterunku: st. sierż. Krzysztofem Sitnikiem, mł. asp. Łukaszem Famulskim i strażnikiem Danielem Szelochem.

Starsza kobieta pytana o to, czym karmi swoje psy, znikła na chwile w domu, by w triumfalnym geście pokazać nam zostawioną przez nas dwa dni wcześniej resztkę karmy, dostępną tylko w sieciowym supermarkecie.

- Proszę! Kupiłam w Dygowie! - powiedziała patrząc nam w oczy.
- Cztery sztuki bydła są w niezłej formie - podsumował kontrolę Zygmunt Szyndler. - Za to psy trzymane na za krótkich łańcuchach zadzierzgniętych na szyjach są w skandalicznym stanie. Lepiej mają się te, które biegając luzem, najwyraźniej miały szanse wyżywić się same. Praktycznie wszystkie nadają się do odebrania.

W oborze podczas zdejmowania łańcuchów, inspektorka TOZ i trenerka znalazły żuchwę kota, jeszcze z sierścią i czaszkę psa. - Ciekawe co jeszcze byśmy tu znaleźli gdyby trochę pokopać - rzucił jeden z policjantów.

Kazimierz K. powiedział, że nie wie, skąd wzięły się szczątki zwierząt: - Pewnie je psy skądś przywlokły.
Na pytanie po co jego rodzinie tyle psów (w dwóch gospodarstwach naliczyliśmy ich 15, wraz ze szczecniakami), skoro nie chcą lub nie potrafią potrafią o nie zadbać, wzruszał ramionami: - To jak następnym razem jakiś się przybłąka, kijem pogonię! Lepiej ludźmi się zajmijcie.
Justyna Głogowska, podobnie jak Zygmunt Szyndler nie mieli wątpliwości, że o rażących zaniedbaniach oraz o podejrzeniu, że zabito tu psa i kota, należy powiadomić prokuraturę.
Psi trener Katarzyna Kosecka powiedziała nam: - Wszystkie te psy mimo fatalnych warunków nie wykazują cienia agresji. Co dziwne, poza małym pieskiem, którego schowano przed nami, nawet nie szczekają. Obawiam się, że wiedzą, że mogłoby się to dla nich źle skończyć. Widziałam jak kulił się ten piękny rudy pies, gdy zbliżał się do niego gospodarz.

Masz zwierzę? Dbaj o nie

(fot. Iwona Marciniak)

Rozmowa z Zygmuntem Szyndlerem, inspektorem Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Kołobrzegu, uczestnikiem opisanej kontroli w gospodarstwie w Kukini.

- Pani inspektorze, jaka jest Pana pierwsza refleksja po kontroli w gospodarstwie w Kukini?
- Zastanawiam się, po co tym ludziom tyle psów. Odpowiedzi nie dostaliśmy. Właściciel gospodarstwa twierdził, że część psów nie jest jego, tylko członków rodziny, albo że przygarnął je, bo się błąkały. Odpowiedzialność przerzucano z jednej na druga osobę. Książeczek zdrowia tych psów też nie dostałem.
Pamiętajmy, jeżeli ktokolwiek bierze psa na podwórko i wiąże go, staje się jego opiekunem i odpowiada za to zwierzę. Jest zobowiązany zapewnić mu odpowiednie warunki bytowe: schronienie, wyżywienie i co bardzo ważne - stały dostęp do wody. Widząc bezdomne zwierzę, a nie mając warunków by się nim zaopiekować, trzeba powiadomić samorząd, bo zapewnienie mu opieki to zadanie własne gminy. Powinien więc wystarczyć telefon do sołtysa, który informację przekaże dalej.
Tu nie dość, że psy były na bardzo krótkich łańcuchach bardzo ciasno zaciśniętych na szyi, to jeszcze były w stanie daleko posuniętego wychudzenia. Na pierwszy rzut oka nie było to widoczne, bo miały długą sierść, ale wystarczyło je dotknąć, pogłaskać, by policzyć wszystkie kości. Jeden z tych psów to karmiąca suka. Po co mnożyć zwierzęta, jeśli z tymi, które już mamy nie dajemy sobie rady?
Wielki pies, którego tam zastaliśmy, potrzebuje dużo jedzenia, nie mówiąc już o ruchu. Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o ochronie zwierząt, jeśli pies jest trzymany na łańcuchu, łańcuch nie może mieć mniej niż trzy metry, a pies nie może przebywać na nim dłużej niż 12 godzin. Kolejne 12 ma spędzić na luzie. Inaczej właścicielowi grozi mandat. Oczywiście pies musi mieć obrożę, a nie zaciśnięty na szyi łańcuch.

- W tym gospodarstwie psy biegające luzem były w lepszym stanie.
- Bo pewnie mogły wyżywić się na polu, w lesie, albo gdzieś u sąsiadów. Ale również takie zostawianie zwierząt samych sobie jest przestępstwem. Jest prosta zasada: jeśli nie masz ku temu warunków, nie trzymaj zwierzęcia. Jeśli nie jesteś w stanie utrzymać dużego zwierzęcia, a koniecznie chcesz mieć psa, spraw sobie małego i o niego dbaj, z opieką weterynaryjna włącznie.

- Co ze szczątkami zwierząt, znalezionymi w oborze?
- Te zwierzęta albo były zabite, albo tam zdychały i ich szczątki tam pozostały. My tego nie wyjaśnimy. To sprawa dla policji i prokuratury. Jeżeli chodzi o zwierzęta gospodarcze, do stanu czterech sztuk bydła w tym gospodarstwie nie mieliśmy większych zastrzeżeń, ale nie miały stałego dostępu do wody. To musi się zmienić. Podobnie jak warunki w oborze, nim nadejdzie zima. Za to kozy ze Stojkowa nie były nawet zgłoszone do obowiązkowego rejestru.

- Czy taka sytuacja z psami to nasza smutna, wiejska, polska norma?
- Tyle psów w takich warunkach to rzadkość. Zawsze gdy kontrolujemy stan zwierząt gospodarczych, sprawdzam i psy. Zwykle też nie musze przypominać o wodzie, widzę naczynie na jedzenie. Gorzej jest z egzekwowaniem nowych przepisów dotyczących trzymania psów na łańcuchu. Jeśli chodzi o bydło, to w tym roku skierowaliśmy już dwa wnioski do prokuratury o niewłaściwe traktowanie zwierząt. To dużo. W Kukini sprawę traktowania psów powinien zbadać prokurator. Wniosek do prokuratury skieruje tu Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. My wystąpimy w charakterze świadków. Pamiętajmy, że rażące zaniedbanie opieki nad zwierzęciem może zostać zakwalifikowane jako forma znęcania się nad nim, za co może grozić nawet do 2 lat pozbawienia wolności.

Rozmawiała: Iwona Marciniak

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo