Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosztowny przekręt z transportem łososia. Spedytor w Koszalinie liczy straty

Jakub Roszkowski
Jakub Roszkowski
Transport 20 ton łososia nigdy nie dotarł z Danii do Polski. Firma transportowa...zniknęła
Transport 20 ton łososia nigdy nie dotarł z Danii do Polski. Firma transportowa...zniknęła Tomasz Czachorowski/ Polska Press
Ponad 20 ton świeżego łososia o wartości blisko 750 tysięcy złotych „odpłynęło w siną dal”. Firma transportowa, która miała dostarczyć drogi ładunek ryb do Koszalina, nie daje znaku życia. Spedytor w Koszalinie liczy straty, a śledztwo utknęło.

- Zgłosiliśmy sprawę policji. Życzono nam powodzenia, bo takie sprawy są niemal nierozwiązywalne. A nam ustalenie kluczowych informacji zajęło ledwie kilka godzin - mówią przedstawiciele firmy, krytykując działania policji w tej sprawie.

- Załadunek odbył się w piątek w Danii, a w poniedziałek już nie było z nimi kontaktu - opowiada „Głosowi” pan Dawid, szef firmy spedycyjnej z Koszalina.

To właśnie jego firma zleciła pewnej spółce z Warszawy transport 22 ton świeżego łososia z Danii do Polski. Firma z Koszalina pośredniczy pomiędzy dostawcami a przewoźnikami, organizując przewóz towarów. W tym przypadku był to wspomniany łosoś.

- Wszystkich kontrahentów dobrze zbadaliśmy. Na giełdzie transportowej przewoźnik miał naprawdę sporo pozytywnych komentarzy. Była to spółka z kilkuletnim doświadczeniem, więc nie było powodów, by im nie zaufać - wyjaśnia nasz rozmówca.
Planowany transport nie był byle jakim przedsięwzięciem, ale dość trudną do przeprowadzenia operacją logistyczną. Udało się jednak wszystko dopiąć, transport wyruszył z Danii, po czym... rozpłynął się gdzieś na autostradach. Towar wart 155 tysięcy euro, czyli około 750 tysięcy złotych, przepadł.

- Właściwie to zaraz następnego dnia po tym, gdy urwał się z nimi kontakt, zgłosiliśmy sprawę policji. Zgłoszenie, choć najpierw sugerowano nam interwencję w Danii, ostatecznie przyjęto. Ale to właściwie tyle. Życzono nam powodzenia, bo takie sprawy, usłyszałem, są niemal nierozwiązywalne - kręci głową pan Dawid.

Ponieważ sprawa, choć czas mijał nieubłaganie, rzeczywiście nie ruszała z miejsca (przedsiębiorca z Koszalina niemal codziennie kontaktował się z policjantami, pytając, co ustalili), nasz rozmówca, z pomocą przyjaciół sam spróbował wyjaśnić, co się stało. - Ustalenie tych szczegółów zabrało mi raptem kilka godzin - mówi.

Okazało się, że dane spółki, zawarte w Krajowym Rejestrze Sądowym, są nieaktualne.

- Nie dopełniono obowiązku i nie wpisano, że ta spółka transportowa została sprzedana. Dowiedzieliśmy się tego od kobiety, która była poprzednią właścicielką. Wyjaśniła, że biznes już nie był dochodowy, a jak zgłosili się do niej ludzie z ofertą kupna, nie zastanawiała się ani chwili. Od niej otrzymaliśmy też namiary na nowego właściciela. Okazał się nim jednak bezdomny w wieku 24 lat. Dostał drobne pieniądze za to, że zgodził się być prezesem tej „firmy”. I tyle.

Po trzech miesiącach od chwili, gdy wspomniany bezdomny zgodził się wziąć na siebie rolę tzw. słupa, telefony do ludzi, z którymi się dogadał, przestały odpowiadać.

Rozżaleni przedsiębiorcy przekazali te informacje policjantom.

- Nadal nic konkretnego od nich nie usłyszeliśmy. Z tego, co udało nam się ustalić, nie jesteśmy jedynymi oszukanymi. Dziwi jednak fakt, że tak opieszale idzie to śledztwo mundurowym. A przecież mówimy tu o naprawdę sporych pieniądzach. Dopiero kilka dni temu oni dotarli do byłej właścicielki firmy - kontynuują poszkodowani.

Policja potwierdza, że zgłoszenie z firmy spedycyjnej zostało złożone na początku czerwca, ale zarzut opieszałości odrzuca.

- W takich sprawach pośpiech absolutnie nie jest wskazany - komentuje nadkomisarz Monika Kosiec z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie. - Śledztwo jest prowadzone pod nadzorem prokuratury rejonowej, szczegółów nie podajemy, ale nad sprawą pracuje kilku policjantów, także w Warszawie.

- My jesteśmy ubezpieczeni i prędzej czy później powinniśmy dostać odszkodowanie. Ale oszukanych w taki sposób jest na pewno więcej. Uważam, że gdyby szybciej zadziałano, sprawcy mogliby być złapani. Teraz, po prawie trzech miesiącach ich ujęcie, moim zdaniem, jest niemożliwe - podkreśla szef koszalińskiej firmy.

Mimo kilkunastu prób skontaktowania się z rzecznikiem prokuratury w Koszalinie „Głosowi” nie udało się uzyskać komentarza na temat prowadzonego śledztwa. Nadal czekamy.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera