Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi umierają szybko

Zbigniew Marecki [email protected]
Na cmentarzu w Rokitach spoczęły cztery z pięciu ofiar tragicznego wypadku.
Na cmentarzu w Rokitach spoczęły cztery z pięciu ofiar tragicznego wypadku. Fot. Łukasz Capar
Piątek, 26 września, był jednym z najszczęśliwszych dni w życiu Ani, świętowała 18. urodziny. Sobotę, gdyby mogła, wymazałaby z pamięci.

Tragedia pod Cewicami

Tragedia pod Cewicami

W sobotę, 27 września, około godz. 4 Paweł wyjechał volkswagenem z Cewic. Wiózł sześcioro pasażerów. Miał do przejechania osiem kilometrów. Było ciemno i ślisko. W pewnym momencie zaczął wyprzedzać renaulta clio, w którym także jechali uczestnicy osiemnastki Anny. Zahaczył o nie bokiem. Rozpędzonym golfem zarzuciło. Zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Pięć osób zginęło na miejscu. Ciała ofiar były zmasakrowane, że policja miała problem z ich rozpoznaniem. Przeżyli kierowca i pasażer siedzący obok niego.

Alkohol i brawura za kierownicą odebrały jej na zawsze czworo przyjaciół i chłopaka.

Oskowo to mała wieś w gminie Cewice, niedaleko Lęborka. Dom, w którym mieszka rodzina Ani, stoi na jej skraju. Kilka dni po tragedii, do której doszło wczesnym rankiem 27 września, nikogo w nim nie zastaję.

- Ania z mamą wyjechały. Przeniosły się chyba do Lęborka, a jej ojciec gdzieś poszedł - tłumaczy jedna z sąsiadek.

Taka piękna para z nich była

Wszyscy się tu znają, wszyscy współczują Ani, bo dobrze jej się życie zaczęło układać. Ponad rok temu poznała Mariusza, sympatycznego, 23-letniego chłopaka z Bochówka. Pracował w miejscowym kółku rolniczym. Niedawno kupił sobie volkswagena golfa. Miał poważne zamiary wobec dziewczyny. Ładnie razem wyglądali. Pasowali do siebie.

- Mama Ani też była szczęśliwa, że idzie ku dobremu - opowiada sąsiadka. - Postanowiła jej sprawić niespodziankę na osiemnastkę. Wynajęła salę w Cewicach. Zaprosiła rodzinę oraz całą grupę znajomych i przyjaciół córki.

Bawili się świetnie. Ania chodziła wpatrzona w Mariusza. Goście zastanawiali się pół-żartem, pół-serio, kiedy zostaną zaproszeni na ślub. Godziny mijały szybko. Dopiero nad ranem ucichła muzyka i uczestnicy imprezy zaczęli się zbierać do domu.
Dalszy ciąg też poznaliśmy z relacji sąsiadki. Według niej Ania była tak zmęczona, że naciskała na Mariusza, aby odwiózł ją do domu.

Bardzo chciała jechać z przyjaciółmi

A że auto było już pełne, wymyśliła, że pojedzie w bagażniku. Mariusz jednak się nie zgodził, zresztą nie on miał prowadzić golfa, nie czuł się na tyle trzeźwy.

Kluczyki do auta wziął Paweł, 17-latek z Bochówka. Zapewnił Anię, że po nią wróci, więc zgodziła się poczekać. W samochodzie nie było już gdzie nawet szpilki włożyć. Obok Pawła siedział Kamil, 15-latek z Oskowa, a na tylne siedzenie wcisnęło się aż pięć osób: Mariusz, bracia Andrzej i Robert z Gliśnicy oraz Leszek z tej samej miejscowości z narzeczoną Izabelą.

Najgorszy prezent od losu

Ania nie czekała na powrót Pawła. Do Oskowa z Cewic jest niecałe osiem kilometrów, więc z kolegą wyruszyła do domu pieszo. Byli trochę podchmieleni, a na drodze panowała mgła. Dwa kilometry za Cewicami zauważyli z oddali migające koguty radiowozów, policjantów i strażaków. Zorientowali się, że doszło do wypadku. Nie podeszli jednak, nie skojarzyli, że to był samochód Mariusza.

- Z jednej strony Ania miała niesamowite szczęście, z drugiej... nie chciałabym teraz być w jej skórze. Taka tragedia na początek dorosłego życia to najgorszy prezent, jaki można dostać od losu - uważa sąsiadka rodziny Ani.

Salutowali marynarze

Cmentarz parafialny w Rokitach leży trochę na uboczu. Nie trzeba daleko iść, aby zobaczyć cztery nowe groby pokryte świeżymi jeszcze wieńcami, a wokół kilkadziesiąt wypalonych zniczy. To tutaj pochowano cztery z pięciu ofiar tragicznego wypadku pod Cewicami. Piąta, Izabela, miała pogrzeb w rodzinnych Siemirowicach. Poczwórny pogrzeb w Rokitach ściągnął tłum ludzi z okolicznych wsi - krewnych, znajomych, szkolnych kolegów i przyjaciół.

- Mieli piękny pogrzeb. Leszkowi, który akurat wtedy był na przepustce z wojska, to nawet marynarze salutowali. Ale co to wszystko warte - opowiada kobieta, którą spotykam przy grobie ofiar wypadku. - Ludzie mówią, że planowali z Izą ślub zaraz po jego wyjściu z wojska. Brakowało mu kilka tygodni.

Osieroceni rodzice

Z widzenia znała ich wszystkich, bo tu w okolicy najpierw dzieciaki chodzą do jednej podstawówki i gimnazjum, a później wspólnie jeżdżą autobusami do szkół średnich w Lęborku.

Czarna seria

Czarna seria

- Niespełna tydzień po wypadku pod Cewicami niedaleko Sławna zginęli dwaj młodzi piłkarze ręczni z Koszalina oraz ich 19-letnia koleżanka. Ich saab zderzył się czołowo z bmw. Oba samochody w tym samym czasie wyprzedzały inne auta.
- W niedzielę na trasie Polanów - Nacław w drzewo uderzył golf, którym dwie kobiety jechały z dwójką dzieci. Uratowano trzy osoby, pasażerka zginęła w płomieniach.
- W kolejnym tygodniu, pod Koszalinem, zginął 20-letni mieszkaniec Sianowa. Uderzył w drzewo.

- Ludzie żałują wszystkich zabitych, ale najbardziej chyba współczują rodzinie z Gliśnicy - mówi kobieta. - W tym wypadku w ciągu kilku sekund rodzice stracili dwóch synów - 17-letniego Andrzeja i 30-letniego Roberta. Dwadzieścia lat wcześniej zmarła im córka. Dlatego przy grobach obu braci umieszczono trzeci krzyż. Dwaj starsi synowie już dawno wyprowadzili się daleko od domu. Teraz rodzice zostali sami. Wie pan, jak człowiek się czuje, gdy nagle powstaje taka pustka? Zwariować można - dodaje.

Gdyby nie sąsiedzi, nic bym nie wiedziała

Gliśnica to bardzo mała wieś ukryta w lasach. Zaledwie kilka domów. W parterowym bliźniaku, pomalowanym na biało, mieszka rodzina Andrzeja i Roberta. Przeżywający swoją tragedię rodzice nie są sami. W domu spotykamy kilka starszych i młodszych osób. Pani Grażyna, matka obu braci, ubrana na czarno, obiera przyniesione z lasu grzyby i co chwila wybucha płaczem.

- Nie, nie chcę rozmawiać. W mediach już było tyle informacji o tym wypadku, że wystarczy, tym bardziej, że czasem były poprzekręcane albo niesprawdzone - przerywa. Znowu wybucha płaczem. Przytula i uspokaja ją towarzysząca jej krewna. Gdy się uspokaja, jednak zaczyna mówić.

- Wie pan, gdyby nie sąsiedzi, to nic bym oficjalnie o wypadku nie wiedziała bardzo długo. Policja pojawiła się u mnie dopiero w poniedziałek po południu, prawie dwa dni po wypadku. A ciała, gdy mi je pokazali, były w strasznym stanie. Potem nikt się nami nie zajął - mówi, a łzy spływają jej po policzkach.

Ma karę w głowie

17-letni Paweł, który prowadził volkswagena, już wyszedł ze szpitala. Wiadomo, że jechał samochodem będąc na lekkim rauszu. Na dodatek nie miał do tego uprawnień, bo jeszcze nie zrobił prawa jazdy. W Bochówku, gdzie chłopak mieszka z siostrą i rodzicami, sąsiedzi bardzo mu współczują.

- On już nigdy nie zapomni, że przyczynił się do śmierci przyjaciół. To będzie gorsze niż kara, która go czeka za spowodowanie wypadku - uważa Bogdan Szuta, mieszkaniec Bochówka.

Zarówno on, jak i inni sąsiedzi, odradzają nam pukanie do mieszkania rodziców Pawła. - Oni są w szoku. Trzeba zachować sporo delikatności. To bardzo młody człowiek. I tak jeszcze swoje przejdzie w sądzie. Dobrze, że prokuraturze nie udało się go umieścić w areszcie, bo wtedy mogłoby to się bardzo źle skończyć - dodaje jedna z mieszkanek Bochówka.

Czy to nie dziwne, że na imprezie, w której uczestniczyło kilka dorosłych osób, pozwolono na to, aby auto prowadził podpity siedemnastolatek bez prawa jazdy?
- To nie jest wyjątkowy przypadek. Wystarczy pójść na dyskoteki w naszej okolicy. Tam wszędzie leje się alkohol, a samochodami jeżdżą po prostu najmniej pijani, bo wszyscy nad ranem chcą się szybko dostać do domu. Jeśli nic się nie stanie, to nie ma problemu. Gdy zdarzy się tragedia, to wszyscy są zaskoczeni i wstrząśnięci, ale później nic się nie zmienia. Tak już jest, bo wódczane obyczaje w naszym kraju się nie zmieniają. Najwyżej wódka jest trochę lepsza - oceniają mieszkańcy Bochówka.
Umarli i koniec

Mszę pogrzebową w Rokitach odprawił miejscowy proboszcz ks. Stanisław Szarowski. W mowie przestrzegał przed nierozważnym postępowaniem pod wpływem alkoholu. Nawiązał także do dziejów Jezusa Chrystusa. Przypomniał, że nie należy urządzać hucznych zabaw w piątek, czyli w dzień upamiętniający śmierć Zbawiciela.

- Nie można żerować na śmierci. Swoje już powiedziałem na pogrzebie. Umarli i koniec - odprawił nas, gdy chcieliśmy z nim porozmawiać o przyczynach tragedii pod Cewicami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!