Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój mąż, damski bokser. Gehenna trwała 20 lat

Marcin Radzimowski, [email protected]
Bił ją, gwałcił i znęcał się psychicznie. Z czasem znęcać nad matką zaczęli się także synowie. Aż po 20 latach gehenny powiedziała: nie!
Bił ją, gwałcił i znęcał się psychicznie. Z czasem znęcać nad matką zaczęli się także synowie. Aż po 20 latach gehenny powiedziała: nie! sxc.hu
Bił ją, gwałcił i znęcał się psychicznie. Z czasem znęcać nad matką zaczęli się także synowie. Aż po 20 latach gehenny powiedziała: nie!

Koleżanki z pracy mówią do niej Danuśka, bo - mimo koszmaru jaki przeżyła - jest pogodna, zawsze pomoże, pocieszy. Ona sama przez wiele lat na pocieszenie nie mogła liczyć. Bo milczała, wszystko dusiła w sobie. Nic nie zdradziła nawet matce, nawet siostrze. Ucieczką była praca. W pracy starała się nie myśleć o mężu - tyranie. I nie chciała wracać do domu w malej wiosce pod Niskiem. Bo tam czekało na nią piekło.

- Teraz też nie chce mi się wracać do domu. Po co? Oprócz męża mam jeszcze czterech synusiów, od których słyszałam, że jestem szmatą, wywłoką, je..ną suką. Żebym wypier... z domu, żebym się szła powiesić - 48-letnia kobieta nie jest w stanie powstrzymać łez.

Doskonale pamięta, jak mąż uderzył ją pierwszy raz. Miała 24 lata. Minęło zaledwie kilka miesięcy od dnia, kiedy w białej sukni szła do ołtarza. Wtedy była przekonana, że Juruś (tak mówi o mężu) to aniołek. Ideał.

- Byłam wtedy w ciąży. Juruś wrócił z pracy w hucie, z drugiej zmiany. Zaczął wygadywać, że jak byłam panną, to całowałam się z jakimś chłopakiem. Powiedziałam, nie gadaj bzdur - wspomina Danuta. - Ale on ciągle dopytywał, bo on wie i mam się przyznać. W końcu wyprowadził mnie z równowagi. Powiedziałam mu: tak, całowałam się z tamtym facetem, choć to nie była prawda.

Dostała pięścią w twarz. A potem jeszcze raz. Z rozbitego nosa polała się krew, na twarzy pojawił się siniak. Juruś nie był pijany. W ogóle rzadko zagląda do kieliszka. On bił na trzeźwo. Pierwszy raz zgwałcił żonę kilka dni później. - Po tym jak mnie pobił, nie chciałam, żeby mnie dotykał - opowiada Danuta. - Chwycił mnie za szyję, wykręcił ręce, zatkał mi ręką usta. I zgwałcił. Kolejny raz dostała po twarzy trzy tygodnie później. Powód? Brak powodu. I znów gwałt. Juruś wykręcił jej ręce, docisnął twarz do poduszki i wykorzystał.

- On był chorobliwie zazdrosny. Nie mogłam na weselu zatańczyć z innym mężczyzną - wspomina Danuta. - Wystarczyło, że na ulicy jakiś facet w moją stronę się popatrzył. I już był pretekst do wyzwisk. Nawet swojemu ojcu awanturę kiedyś zrobił, że przychodzi do naszej części domu, kiedy on jest w pracy. To było jakieś chore. Ja nie mogłam się dziesięć minut spóźnić z pracy, bo już wydzwaniał.

Mijały kolejne miesiące. Jak często ją bił, jak często gwałcił? - Raz, dwa a czasami kilka razy w miesiącu- 48-latka znów płacze. - Nabrałam do niego takiego wstrętu, że nie chciałam, by mnie w ogóle dotykał. Ale on miał to gdzieś. Dlaczego przez tyle lat pozwalałam, żeby mnie bił i gwałcił? Myślałam, że to moja wina. Kiedyś nie wytrzymałam i poskarżyłam się teściowej. Usłyszałam od niej, że baba jest od tego, żeby chłopu dawać. Nigdy nie przepraszał. Jakby katowanie żony uważał za coś normalnego. Przecież i tak od niego nie odejdzie. Jest mały synek, kolejny w drodze.

Danuta ani się obejrzała, a była już kilkanaście lat starsza. Teraz musiała myśleć nie tylko o sobie, ale też o czterech synach. Rodziła praktycznie rok po roku. Nie ma wątpliwości, że trzej młodsi są owocami zgwał­ceń. Od tamtego pierwszego razu nie pamięta, by między nią a mężem doszło do normalnego zbliżenia. - On był jak kameleon. Między ludźmi uprzejmy, miły, pomocny. W domu zmieniał się nie do poznania - mówi Danuta. - Kiedy jechaliśmy do sklepu, to zakupy do samochodu pakował. A po powrocie do domu to ja musiałam torby taszczyć.

Ślady na twarzy żona maskowała pudrem. Zakładała swetry z wysokim kołnierzem. - Kiedyś, jak chciał mnie pobić, to uciekłam do piwnicy w nowo budowanym domu. Tam mnie dopadł i zaczął kopać. Obok leżał nóż. Miałam przez chwilę myśl, żeby sięgnąć i skończyć to wszystko raz na zawsze - mówi przez łzy Danuta. - Nie zrobiłam tego i chyba dobrze.

Wiele razy ratowała się ucieczką z domu. Kiedy było lato, miejscem ukrycia był kąt pod schodami wejściowymi. Bywało, że tylko w pantoflach i koszuli nocnej siedziała tam całą noc. Jak pies. - Zimą pod schody nie dało się uciekać. Zostawałam, więc mnie bił - mówi.

Przez 20 lat maltretowania kilka razy chciała ze sobą skończyć. Przychodziła jednak refleksja, że to nie jest dobre rozwiązanie. Odejść od tyrana nie ma dokąd, wszystkie pieniądze wpakowała w dom. No i są przecież dzieci. A synkowie rośli, patrzyli i słuchali. Zaczynali brać przykład z ojca. Początkowo tylko dwaj najstarsi wyzywali matkę od pojebanych, od suk. Kiedy zwracała im uwagę, że zabłocili podłogę, słyszała, żeby wypierdalała z domu, jak jej nie pasuje.

- Tak, czułam się winna i nadal się czuję. Pracowałam i nie poświęcałam wystarczająco wiele czasu na wychowanie synów - Danuta nie kryje wyrzutów sumienia. - A może to po prostu nie wychowanie, tylko geny odziedziczone po ojcu? Oni nawet w obecności obcych wyzywali mnie od najgorszych.
Kilka lat temu Danuta zaczęła się powoli otwierać.

- Powiedziałam miejscowemu księdzu. O zachowaniu męża i synów. Sama nie wiem, czego mogłam oczekiwać, skoro Juruś to dla tego księdza ideał. Pomaga mu, jak coś trzeba zrobić na plebani - Danuta wyciera oczy chusteczką. - Kiedy w końcu zdecydowałam się sprawę oddać do sądu, powiedział do moich synusiów, że "mama musi się zmienić i wszystko wycofać, bo wstyd przynosi".

Tylko jeden kapłan, u którego szukała pociechy, zrozumiał, jaki przeżywa koszmar. - Miał łzy w oczach, kiedy opowiedziałam mu o wszystkim - wspomina Danuta. Któregoś dnia w 2006 roku mąż skopał ją tak bardzo, że całą klatkę piersiową miała siną. Akurat zbiegło się to w czasie z chorobą wymagającą interwencji chirurga.

- Prosiłam lekarza, by nie kierował mnie do szpitala. Gdybym się tam rozebrała, zobaczyliby, że jestem pobita. Ostatni raz została zgwałcona przez męża w 2008 roku. Powiedziała wtedy, że jak ją jeszcze raz dotknie, to zawiadomi policję. Ale on bił nadal. W końcu dojrzała, żeby powiedzieć: dość! Zaczęła się zwierzać, zrzucając ogromny ciężar. Miała wsparcie w przyjaciółkach z pracy, policjancie i kuratorze sądowym sprawującym nadzór nad najmłodszym synem. Dzieciak popadł w problemy z prawem na tle narkotykowym.

- Kurator mówiła, że jeśli ja nie złożę zawiadomienia o przestępstwie, to ona to zrobi. Policjant przekonał mnie, że jeśli tego nie skończę, to dojdzie do tragedii
- opowiada Danuta.

Zawiadomienie o znęcaniu się psychicznym i fizycznym przez męża i dwóch najstarszych synów złożyła pod koniec grudnia 2011 roku. Od tamtej pory nie została już ani razu pobita, choć wyzwiska słyszała nieraz. Z ust synów. Od teściowej usłyszała, żeby po żadnych policjach nie chodzić i pośmiewiska na całą wieś nie robić.

Stres pozostawił ślady. Danuta korzystała z porad psychiatry, dała o sobie znać cukrzyca, w ubiegłym roku lekarze zdiagnozowali u niej raka piersi. Musiała trafić na stół operacyjny. Nawet wtedy nie miała wsparcia w najbliższych. - Gdy powiedziałam jednemu z synów, że jadę na operację, usłyszałam "jedź i nie wracaj, wypierdol się na pierwszym zakręcie" - opowiada.

Po zabiegu mastektomii Danuta dochodziła do zdrowia. W domu nadal nie miała nikogo, kto dodałby otuchy. Kiedyś zwijała się z bólu, do jej pokoju wszedł najstarszy syn i zapytał, czy wezwać karetkę. To był jeden drobny gest, ale Danuta go pamięta doskonale. Pamięta też, że wtedy u syna była jego dziewczyna. Może dlatego tak zareagował?

W prokuraturze, a potem w sądzie prawie żaden świadek nic nie słyszał i nie widział niczego złego w relacjach małżeńskich między Danutą i mężem. Teściowie nie słyszeli żadnych awantur, o pobiciach nie wiedzieli. - Teściowa na przesłuchaniu zapytała sędzię, "jak to, można zgwałcić żonę?".
***
48-latek skazany został na dwa lata więzienia z warunkowym zawieszeniem cztery lata. Dwaj synowie za znęcanie fizyczne i psychiczne dostali kary po dziesięć miesięcy więzienia "w zawiasach" na trzy lata. Cała trójka została zobowiązana do zaprzestania znęcania się nad kobietą. Wyrok nie jest prawomocny, wkrótce apelacja. Za znęcanie się nad osobą najbliższą Kodeks karny przewiduje do 5 lat więzienia (ze szczególnym okrucieństwem do 10), a za zgwałcenie - do 12 lat wię­zienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!