Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma planów terytorialnych dla Pomorza Środkowego. Dla Warszawy jesteśmy na obrzeżach [ROZMOWA]

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
- Czy są szanse, aby województwo środkowopomorskie powstało? Póki sami się nie poddamy, nie zrezygnujemy, to szanse zawsze będą. Czas po pandemii wymagał będzie  analizy funkcjonowania  podziału terytorialnego kraju po doświadczeniach tej plagi i po 22 latach  doświadczeń  podziału  wprowadzonego  od 1999 roku. Myślę i mam nadzieję  na to, że będzie to dobry czas na to, aby poważnie  się  zastanowić,  czy  mają być duże regiony, czy powiaty (jakie i ile) i gminy o różnym znaczeniu - mówi Eugeniusz Żuber.
- Czy są szanse, aby województwo środkowopomorskie powstało? Póki sami się nie poddamy, nie zrezygnujemy, to szanse zawsze będą. Czas po pandemii wymagał będzie analizy funkcjonowania podziału terytorialnego kraju po doświadczeniach tej plagi i po 22 latach doświadczeń podziału wprowadzonego od 1999 roku. Myślę i mam nadzieję na to, że będzie to dobry czas na to, aby poważnie się zastanowić, czy mają być duże regiony, czy powiaty (jakie i ile) i gminy o różnym znaczeniu - mówi Eugeniusz Żuber. Radek Koleśnik
Rozmawiamy z dr Eugeniuszem Żuberem, który niedawno odebrał tytuł Honorowego Obywatela Koszalina. Eugeniusz Żuber od ponad 50 lat jest związany z Koszalinem. Jest działaczem społecznym, był radnym, a także wiceprezydentem i prezydentem Koszalina, wykładowcą akademickim, Napisał 10 książek o Koszalinie, od ponad 20 lat walczy o województwo środkowopomorskie.

Jan Paweł II, Państwo Cwojdzińscy, kardynał Ignacy Jeż, Marek Kamiński. Maria Hudyma, Mirosław Mikietyński - otrzymując tytuł Honorowego Obywatela Koszalina znalazł się pan w zacnym towarzystwie. Co dominuje w takiej chwili: satysfakcja, czy może jednak pytanie, które sobie człowiek zadaje w duchu, czy aby na pewno na to wszystko zasłużyłem? Ciężar tego tytułu trochę pana nie przygniata?

Na pewno ciężar tego wyróżnienia się czuje. Zwłaszcza jak człowiek pomyśli w jakim gronie się znalazł otrzymując ten wyjątkowym tytuł. Dominuje jednak satysfakcja i to tym większa, że o tytule Honorowego Obywatela Koszalina zdecydowały trzy grupy osób: Komitet Inicjatywy Uchwałodawczej, mieszkańcy, którzy podpisali się na listach poparcia w liczbie ponad 500 osób i radni Rady Miejskiej. Innymi słowy tych koszalinian, którzy na mnie wskazali było naprawdę dużo, co w sposób szczególny mnie cieszy i co tu kryć - napawa dumą. A czy gdzieś tam w środku pytam się w duchu, czy aby na pewno na to zasłużyłem? Wie pan, nie pytam, bo tutaj nie do mnie należy ocena. Zdecydowali ludzie, zdecydowali koszalinianie.

Zobacz także Przebudowa amfiteatru w Koszalinie na finiszu. Miasto przejęło obiekt

A kiedy pan stał się koszalinianinem?

W 1964 roku. Byłem wtedy nauczycielem i przewodniczącym koła LZS, czyli ludowego zespołu sportowego w Sypniewie, koło Wałcza. W tym właśnie roku dostałem propozycję pracy w Wojewódzkim Zrzeszeniu LZS w Koszalinie. I tak się zaczęło moje koszalińskie umiłowanie.

Trudne byłe początki tej miłości?

Można powiedzieć, że była to wielka miłość od pierwszego wejrzenia z trudnymi - jak to często na początku każdej miłości i każdego związku bywa - warunkami lokalowymi (śmiech). Zaczynałem od mieszkania na sublokatorce i tak mieszkałem przez pierwsze dwa lata.

Był jednak czas, że wyjechał Pan z Koszalina

To była przygoda z Miastkiem. Gdy przyjechałem do pracy do Koszalina mieszkanie w spółdzielni mieszkaniowej miałem otrzymać za 15 lat. W 1966 roku przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej z Miastka zaproponował mi prace w administracji powiatowej oferując mieszkanie i prace dla żony. Trwało to 8 lat. Potem w 1974 roku była podobna propozycja prezydenta Koszalina do pracy w ratuszu. Wróciliśmy.

Jak wyglądał Koszalin w latach 80-tych? Możecie to sprawdzić na archiwalnych zdjęciach koszalińskiego fotografa Krzysztofa Sokołowa.

Życie mieszkańców Koszalina 40 lat temu. Tak wtedy wyglądało...

Był pan m.in. wiceprezydentem Koszalina od 1979 do 1986 roku. W 1986 roku został pan prezydentem miasta. Ponadto był radnym i wykładowcą akademickim, Innymi słowy przez kilka długich dekad był pan w centrum koszalińskich wydarzeń. Co ważne, działo się tak w czasie, gdy Koszalin wraz z całym krajem doświadczył fundamentalnej zmiany wskutek gospodarczej i politycznej transformacji. Jaki Koszalin był na początku pańskiej działalności samorządowej, jak się zmieniał i jakim miastem jest teraz?

Faktycznie, pracę i działalność samorządową doświadczyłem na wszystkich poziomach : gminnym, miejskim, wojewódzkim. I rzeczywiście, ma pan rację w tym, że razem z Koszalinem zmienialiśmy się wspólnie: ja, Koszalin i cały koszaliński region. Byłem świadkiem tych zmian i brałem w nich czynny udział. Jak się zmienił Koszalin? Nie będzie żadnej przesady w tym jak powiem, że Koszalin współczesny, a ten sprzed pół wieku to autentycznie dwa różne miasta. Koszalin wczoraj i Koszalin dziś to różny czas, różne problemy i różne spojrzenia na rozwój miasta, to inne znaczenie wtedy i teraz. Każdy ten czas ma swoją wartość dla ludzi, miasta i regionu. Ale jest też jedna rzecz wspólna, można by rzec niezmienna w powojennej, koszalińskiej historii. Otóż Koszalin zawsze miał swoją wartość i znaczenie na Pomorzu Środkowym. A cały jego problem polegał na tym, że nigdy nie było odpowiedniego spojrzenia na jego znaczenie w programach politycznych i społeczno - gospodarczych warszawskiej centrali, bez względu na to jaka ta centrala była i w jakich czasach funkcjonowała. Problem był zawsze ten sam: brak właściwego spojrzenia z tej perspektywy na Koszalin, na szanse jego rozwoju i tegoż rozwoju zagrożenia. Jednak pomimo to, te dwie transformacje w odstępie dekady - i tę z 1989 roku i tę z 1999 roku, gdy przestał był stolicą województwa - Koszalin przetrzymał i idzie drogą rozwoju. I z tego wszyscy koszalinianie możemy być autentycznie dumni.

Był pan też, czego zresztą pan nigdy nie krył, członkiem PZPR i aktywnie działał pan w partyjnych strukturach. Jak pan ten fakt ocenia dzisiaj, z perspektywy tych kilkudziesięciu lat, które minęły? Czy ta przynależność partyjna to według pana powód do wstydu?

Niczego się nie wstydzę ani z przeszłości ani w teraźniejszości. Przynależności partyjne decydowały kiedyś i decydują teraz, zmieniły się tylko nazwy opcji politycznych i inne jest podłoże ideologiczne. W swoim życiu kierowałem się i kieruję się zawsze rzetelnością, uczciwością i odpowiedzialnością, a nie partyjnością.

1 stycznia 1999 roku przestało istnieć województwo koszalińskie. Od tej chwili minęły już 22 lata. Przez ten czas dorosło nowe pokolenie, które kojarzy pana z nieustającą, ciągłą walką o to, aby województwo środkowopomorskie pojawiło się na mapie Polski. Przez cały ten czas zmieniały się rządy, partie, które rządziły i rządzą naszym krajem i choć te między sobą różnią się radykalnie to jedna rzecz je łączy: takie same postępowanie wobec idei powstania województwa środkowopomorskiego. Czyli wyświechtane, mgliste obietnice, brak jakichkolwiek konkretnych decyzji i torpedowanie oddolnych inicjatyw w tej kwestii. Jak pan to wszystko ocenia i jak się pan z tym czuje? I pytanie najważniejsze: warto było?

Byłem, jestem i będę zawsze przekonany - co wielokrotnie argumentowałem - o potrzebie istnienia wojewódzkiej jednostki administracyjnej na Pomorzu Środkowym, miedzy Szczecinem a Gdańskiem. Na tym terenie województwo jest potrzebne ludziom, temu regionowi i państwu. Przy podziale na „16” brak województwa jest wielką krzywdą dla mieszkańców i tej ziemi. Zostaliśmy bezmyślnie, politycznie za coś ukarani. Pomorze Środkowe nie jest słabsze i gorsze od Ziemi Lubuskiej, Opolskiej, Warmińskiej, Podlaskiej. Na ten temat napisałem trzy książki i wiele różnych opracowań. Są tacy, którzy nie rozumieją wartości przestrzeni wojewódzkiej dla jednorodnego prognozowania i programowania gospodarczego, finansowego, społecznego i kulturalnego przez programistów i decydentów z tej warszawsko - krajowej centrali. Nas w takich programach nie ma, bo nie ma własnego wojewody i swojego sejmiku. Nie ma planów terytorialnych dla Pomorza Środkowego, są ujęte tylko cząstkowe w zachodniopomorskim i pomorskim regionie. Jesteśmy na obrzeżach, marginesach, programów i planów, co oczywiście przyjemne nie jest i trudno jest mi, samorządowcowi z krwi i kości, czuć się z tym dobrze. Dlatego my, mieszkańcy ziemi koszalińskiej, musimy zdawać sobie z tego sprawę i musimy o tym głośno mówić, bo nikt tego za nas nie zrobi, a już na pewno nie kolejne rządy w Warszawie, które swoje zainteresowanie środkowopomorskim tematem kończyły zawsze na bliżej nieokreślonych i ogólnych deklaracjach. Pamiętam bardzo dobrze, jak nie będąc posłem wystąpiłem dwa razy na plenarnych obradach Sejmu, w latach 2004 i 2006. Przedstawiałem obywatelski projekt o powołaniu województwa środkowopomorskiego z odpowiednią argumentacją o jego potrzebie. W dyskusji odpowiadałem posłom i przedstawicielom rządu na ich pytania i kontrowersje. Sejm argumentacje przyjął, projektu nie odrzucił, ale skierował do dalszych prac w komisjach sejmowych. Tam sobie projekt przeleżał. Nigdy nie wrócił do drugiego czytania, bo politycznie przyjęto taką taktykę „ na zwłokę’’. Z warszawskiej perspektywy, jak już wspomniałem, jesteśmy na obrzeżach, łącznie z naszymi środkowopomorskimi ambicjami. I dlatego tak ważne jest, abyśmy o nich co jakiś czas głośno mówili i sami o nich pamiętali. I jeśli przez te 22 lata, o których pan wspomniał, udało mi się coś pozytywnego na tym polu zrobić i osiągnąć to jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. A czy warto było? Tak, warto.

Dlaczego w 1998 roku przegraliśmy batalię o 17 województwo? Kto lub co zawiniło najbardziej?

Przegraliśmy przez silne układy polityczne centralne i regionalne ( Gdańsk, Szczecin) oraz słabe znaczenie personalne przedstawicieli partyjno-parlamentarnych z naszego regionu. Byli bojowi w znaczeniu „boje się „. Województw mogło być 12, 15, 17, 18, 20. O tym wtedy świadczyła siła walki, a nie gospodarka, wola ludzi i racjonalność. Liczył się tylko i wyłącznie kompromis polityczny.

W ramach Dni Koszalina 2021 można zwiedzić nowy amfiteatr

W ramach Dni Koszalina 2021 można zwiedzić nowy amfiteatr [ZDJĘCIA]

Czy na chwilę obecną i dającą się przewidzieć przyszłość widzi pan jakiekolwiek szanse na to, aby środkowopomorskie powstało? Czy nadal jest nam potrzebne?

Jest nam potrzebne z przyczyn, o których wspomniałem wcześniej. Czy są szanse, aby powstało? Póki sami się nie poddamy, nie zrezygnujemy, to szanse zawsze będą. Jednak w obecnej chwili należy skutecznie zwalczać pandemię. Temu trzeba poświęcić wszelki czas, siły i środki. Czas po pandemii wymagał będzie analizy funkcjonowania podziału terytorialnego kraju po doświadczeniach tej plagi i po 22 latach doświadczeń podziału wprowadzonego od 1999 roku. Myślę i mam nadzieję , że będzie to dobry czas na to, aby poważnie się zastanowić, czy mają być duże regiony, czy powiaty (jakie i ile) i gminy o różnym znaczeniu. Potrzebny jest nowy podział kompetencji, instytucji i dystrybucji środków. Potrzebne jest nowe spojrzenie na funkcjonowanie administracji i struktur państwa. Na szczeblu centralnym, regionalnym, lokalnym. Na pewno jest potrzeba mniejszego centralizmu, a większego zaufania do samorządów różnych szczebli.

Jaką przyszłość przewiduje pan dla Koszalina? Kiedyś znalazłem opracowania z lat 70., które przewidywały, że Koszalin w roku 2000 przekroczy barierę 200 tysięcy mieszkańców. Czy pana zdaniem Koszalin osiągnął już maksimum swoich możliwości rozwojowych i status stutysięcznego, średniego miasta, to wszystko na co nas stać?

Dawniejsze planowanie miało inne zasady i było przygotowywane na zupełnie innych podstawach. Często było zbyt optymistyczne i postulatywne. Czasy i uwarunkowania się zmieniają, stąd nie zawsze plany są realne i zrealizowane. Nie sadzę, aby był wtedy ktoś w Koszalinie, kto by przewidział zmiany z 1989 roku i to, że dziesięć lat później województwo koszalińskie przestanie istnieć. Ale nawet jak na tamten czas możliwość rozwoju miasta do 200 tysięcy mieszkańców była zawyżona. Przewidywano w ten sposób zadania rozwojowe i inwestycyjne o większej wartości i większych potrzebach. Taki był czas. Lata obecne zweryfikowały sytuację demograficzną, w kraju i lokalnie. Stutysięczny Koszalin to perspektywa na najbliższe dekady. Dla tej wielkości miasta trzeba zadbać o dobre życie mieszkańców, sprawne funkcjonowanie gospodarki, wszelkich usług i dostępność zewnętrzną. Jestem zwolennikiem rozwoju przestrzennego miasta w kierunku północno-zachodnim. To dla Koszalina największa szansa.

Ostatnio ukazała się pana dziesiąta książka o Koszalina. Ostatnia?

Piszę już kolejną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo