Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowoczesny oddział kardiologii inwazyjnej w Szczecinku już otwarty

Rajmund Wełnic [email protected]
Józef Kowalewski z Wierzchowa Złocienieckiego odpoczywa po koronarografii: – 4 lata temu miałem ją robioną w Koszalinie, teraz tu i jestem zadowolony.
Józef Kowalewski z Wierzchowa Złocienieckiego odpoczywa po koronarografii: – 4 lata temu miałem ją robioną w Koszalinie, teraz tu i jestem zadowolony. Rajmund Wełnic
Uroczyście otwarte zostało i poświęcone centrum kardiologiczne w Szczecinku. Przeszło tu już zabiegi ponad stu chorych na serce, mimo że NFZ jeszcze nie podpisał kontraktu.

Władysław Szerement przyjechał do Szczecinka na wymianę rozrusznika serca aż z Piły. - Jestem w szoku, dwa razy leżałem w NATO-wskim szpitalu wojskowym w Bydgoszczy, ale nawet tam nie było takich warunków - powiedział nam pacjent nowego szczecineckiego oddziału kardiologicznego. Korytarze lśnią tu czystością, sale i pracownię wyposażono na najnowszy sprzęt.

Oficjalnego otwarcia i poświęcenia 12-łóżkowego centrum dokonał wczoraj biskup ordynariusz Edward Dajczak, który także nie krył słów uznania dla twórców tak nowoczesnego ośrodka.

Szczecinek na pograniczu
- O lokalizacji naszej kolejnej placówki zdecydowała mapa i demografia - mówił dr Grzegorz Goryszewicz, prezes spółki lekarskiej Allenort, która uruchomiła oddział.
W promieniu 70 kilometrów od Szczecinka nie ma podobnej placówki i szans, aby osoba po ostrym zawale serca w ciągu godziny mogła trafić pod fachową opiekę kardiologiczną. A ta godzina jest kluczowa dla życia i zdrowia pacjenta.

Plusem Szczecinka okazało się także położenie na pograniczu trzech województw. Szefowie Allenortu liczą, że centrum może się opiekować zamieszkującymi te tereny ponad 300 tysiącami osób.

Pod wrażeniem oddziału był Kazimierz Margol, prezes Stowarzyszenia Kardiologicznego "Moje serce" w Szczecinku, który sam także przeszedł zabieg na otwartym sercu: - Dla nas liczy się szybka diagnoza, bo często nawet nie wiemy, że możemy mieć problemy z sercem - powiedział nam. - U mnie drętwiała ręka i w ogóle tego początkowo nie kojarzyłem z sercem.

Szef "Mojego serca" nie kryje, że liczy na współpracę z lekarzami z Allenortu.

Czekają na kontrakt

Ci jednak na głowie mają na razie inne problemy. Mimo że od kilku tygodni przyjmują już pacjentów, nadal nie mają umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, który nie refunduje im póki co kosztów leczenia. - Mamy jednak nadzieję, że to szybko się zmieni, bo w NFZ zdają sobie sprawę, że wykonujemy zabiegi ratujące życie - mówił dr Grzegorz Goryszewicz.

Na razie koronarografię, wszczepianie stentów i rozrusznika serca wykonano u ponad setki pacjentów. Chorzy ubezpieczeni - mimo tymczasowego braku umowy z NFZ - nic nie płacą za leczenie. Ośrodek jest w stanie przeprowadzić od 1,5 do 2 tysięcy takich zabiegów rocznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo