Pieniądze: Podwyżki dla świdwińskich radnych

Wynagrodzenia radnych ustalane są na podstawie tzw. kwoty bazowej, którą uchwala Sejm w ustawie budżetowej. W tym roku kwota ta została obniżona do poziomu z 2008 roku i nie przekracza 1800 złotych.

Dieta radnego nie może przekroczyć półtorakrotności kwoty bazowej. Ale 100% maksymalnej diety przysługuje radnym z powyżej 100-tysięcznych gmin, 75% mogą otrzymać ci z gmin od 15 do 100 tys. mieszkańców, a 50% ci z gmin do 15 tys. mieszkańców. Od wysokości kwoty bazowej zależą też pensje osób piastujących kierownicze stanowiska w budżetówce. A że i w Polsce skutki światowego kryzysu odczuwalne są coraz bardziej, to ta obniżka o kilkadziesiąt złotych miała być jednym ze sposobów na szukanie oszczędności, zaczynając już od gminnych budżetów.

Ale dla świdwińskich radnych ta kilkuprocentowa obniżka stała się pretekstem do tego, by diety sobie podnieść. I to o średnio 11%, bo do tego inflacja w tym roku wynosi ponad 4,3%, a w przyszłym roku ma sięgnąć 2,8%. Choć trzeba przyznać, że pole manewru radni mieli duże, ponieważ dotąd nie byli pazerni i nawet przewodniczący rady nie brał miesięcznie maksymalnej stawki, która obecnie dla nieco ponad 15-tysięcznego Świdwina wynosi 2065 złotych. Po podwyżce jego dieta wynosi i tak przyzwoicie, bo 1431 złotych i wzrosła od dotąd pobieranej o blisko 140 złotych. Wiceprzewodniczący dostaną 1053 złotych (o 99 złotych więcej niż dotychczas), przewodniczący komisji 775 złotych (o 79 złotych więcej), a pozostali radni 616 złotych (o 60 złotych więcej).

Dla porównania przewodniczący rady miejskiej w Białogardzie co miesiąc otrzymuje tę maksymalną dietę 2065 złotych i on rzeczywiście stracił i nawet gdyby radni próbowali majstrować w wysokościach diet, to mogą na tym zyskać tylko pozostali radni. Na razie wiceprzewodniczący i przewodniczący komisji dostają 1317 złotych, ale też więcej niż radni pełniący te same funkcje w Świdwinie i to już po podwyżce. Pozostali też pracują za więcej, bo dostają 1040 złotych, czyli o ponad 400 złotych więcej niż ich świdwińscy koledzy.

W gminie Mielno jest podobny układ, jak w Białogardzie. Przewodniczący bierze miesięczną dietę w najwyższej wysokości dla gmin do 15 tys. mieszkańców, czyli 1325 złotych. Wiceprzewodniczący już zdecydowanie mniej, bo 795 zł, przewodniczący komisji - 662 złote, a pozostali radni - 530 złotych. Nie inaczej jest w ponad 100-tysięcznym Koszalinie, dla którego maksymalna dieta może wynieść prawie 2650 złotych i tyle też bierze przewodniczący rady. Wiceprzewodniczący dostają po nieco ponad 2437 zł (oni muszą zapłacić 19% podatku), przewodniczący komisji po 1351 zł, a pozostali radni - 980 złotych.

Jak głosowali

Sprawdziliśmy jak w tej kwestii głosowali radni. Za podwyżkami diet w Świdwinie głosowało 10 radnych:Henryk Klaman, Paweł Gasztold, Roman Artyński, Mirosława Lemańczyk, Stanisław Cieśliński, Marian Ostapowicz, Jerzy Kowalczyk, Zdzisław Dostatni, Marian Choroba i Edward Fryszkowski, dwoje było przeciw: Antoni Worach i Anna Zdunek, troje było nieobecnych: Mieczysław Żołnierek, Wiesław Gasek, Anna Kępka.

Nasz komentarz - za tym przykładem pójdą inni
Świdwińscy radni w porównaniu z innymi samorządami rzeczywiście nie mieli wysokich diet. I nawet po tych podwyżkach aż tak nie rażą. Ale samo ich wprowadzenie w momencie, kiedy ciągle mówi się ludziom, że na nic nie ma pieniędzy, że w kraju bieda aż piszczy, jest niezrozumiałe.

Bo przecież od radnych chyba najbardziej wymaga się społecznikowskiej postawy, solidarności z mieszkańcami i bezinteresownej pomocy. A tą podwyżką tylko dali do zrozumienia, że oni tę misję traktują jak zwykłą pracę, choć przecież dla większości to dodatkowa "fucha". I jestem przekonana, że zaraz po wakacjach za ich przykładem pójdą inni. Bo przecież nikt nie lubi, gdy obniża mu się pensje.