Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny ze Szczecinka straci mandat po procesie lustracyjnym

(r)
Henryk Siegert pożegna się z mandatem radnego na samym finiszu 4-letniej kadencji. Fot. Rajmund Wełnic
Henryk Siegert pożegna się z mandatem radnego na samym finiszu 4-letniej kadencji. Fot. Rajmund Wełnic
Niedawna sesja Rady Powiatu Szczecinek była zapewne ostatnią dla radnego Henryka Siegerta. Dlaczego? Bo złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne na temat współpracy z komunistyczną bezpieką. Karą za to jest m.in. utrata mandatu radnego.

Radnego powiatowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej Henryka Siegerta szczeciński oddział Instytutu Pamięci Narodowej zlustrował po wyborach parlamentarnych w 2007 roku, w których startował do sejmu z ramienia Lewicy i Demokratów. Złożył wtedy oświadczenie, że nie pełnił służby ani nie był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL. IPN - na podstawie dokumentów Służby Bezpieczeństwa zachowanych w archiwach - uznał, że to nieprawda.

Postępowanie lustracyjne przed Sądem Okręgowym w Koszalinie zakończyło się w lutym tego roku orzeczeniem, iż radny złożył nieprawdziwe oświadczenie. Zakazał mu także pełnienia funkcji publicznych i kandydowania w wyborach powszechnych przez 3 lata. Od tego wyroku H. Siegert się odwołał. Sąd apelacyjny dwa miesiące temu wyrok utrzymał w mocy. Od tej pory niewiele w sprawie się działo. Wyrok się uprawomocnił, a sąd - nie wiedzieć czemu - powiadomił o tym niedawno… burmistrza Szczecinka. Prawdopodobnie ktoś się pomylił uznając, że H. Siegert jest radnym miejskim.

Co teraz? Przewodnicząca Rady Powiatu Dorota Chrzanowska wystąpiła do sądu o informację w tej sprawie. Po jej otrzymaniu będzie musiała przygotować uchwałę o wygaśnięciu mandatu radnego, którą jego koledzy przegłosują na jednej z najbliższych sesji. Miejsca H. Siegerta w radzie nie zajmie już kolejny na liście wyborczej SLD, bo nie robi się tego na pół roku przed końcem kadencji. A wybory czekają nas już jesienią. H. Siegert - zgodnie z wyrokiem - nie będzie jednak mógł w nich wystartować. - Przykry zgrzyt na koniec naszej pracy, bardzo mi Heńka szkoda, bo to dobry człowiek - powiedział nam anonimowo jeden z radnych.

Za co ukarano H. Siegerta? Gdy sprawa ujrzała światło dzienne szczecinecki radny tłumaczył nam, że nigdy nie współpracował z bezpieką. - O tym, że jest moja teczka dowiedziałem się w grudniu 2008 roku, gdy pani prokurator z IPN zaprosiła mnie na rozmowę - H. Siegert zapewniał nas pół roku temu, że nigdy wcześniej nawet nie wiedział, że SB go gdzieś zarejestrowała. - Na nikogo nie donosiłem, w mojej teczce nie ma żadnych moich raportów, bo ich po prostu nigdy nie było.

Radny przyznawał, że esbecy zaczęli się nim interesować w latach 70., gdy jego matka starała się o paszport, aby odwiedzić siostrę w Republice Federalnej Niemiec. - Ciotka odwiedziła nas w 1973 roku, była u nas ze 2 godziny, a 15 minut po jej wyjściu wpadł do mieszkania tajniak - wspominał. - Chciał mnie namówić na współpracę z kontrwywiadem, żebym zbierał jakieś informacje z wyjazdów do Niemiec, ale stanowczo odmówiłem. Kazał mi tylko podpisać oświadczenie, że rozmowę zachowam w tajemnicy.

Esbecy kontaktowali się z nim potem jeszcze kilka razy, ale H. Siegert twierdził, że żadnych informacji i donosów nie przekazywał. - W mojej teczce najwięcej dokumentów dotyczy mojej matki, jakieś charakterystyki, że nadaję się do rozpracowania środowisk autochtonów z okolic Miastka. Są też donosy na mnie kolegów z pracy - mówił.

Po wyroku powiedział nam: - Sąd uwierzył w to co jest nabazgrane w kwitach, a że nie żyje osoba, która to pisała, nie uwierzył w ani jedno słowo wyjaśnienia. Teraz przysługuje mu jeszcze prawo do wniesienia kasacji. - Nie zrobię tego jednak, dam sobie spokój, bo nie zamierzam się kopać z koniem - mówi. - Moje sumienie jest czyste, nie zamierzam zajmować się tym, co ktoś na mój temat wyprodukował. Lustrację przechodziłem to z jednej, to z drugiej strony, właściwie od chwili, gdy jako dwuletnie dziecko zamieszkałem na ziemi szczecineckiej.

- Przyznam, że nie wiem, czy Heniek będzie musiał zrezygnować z prezesowania Fundacji - mówi Monika Sankowska, przewodnicząca rady Fundacji przeciwko Leukemii. - Bardzo byśmy tego nie chcieli i na pewno nie wyobrażam sobie zakończenia współpracy. To wspaniały człowiek, najwspanialszy jakiego spotkałam w życiu i nie interesują nas niczyje przekonania polityczne. Mamy u nas w Fundacji człowieka z Solidarności Walczącej, jest i członek SLD. W ogień skoczyłabym za Heńkiem i razem z jego żoną darzę ich największym szacunkiem, bo wiem przez co przeszli i co zrobili dla innych pacjentów. I niezależnie od wszystkiego mam nadzieję, że nadal będzie robił to co robi.

Henryk Siegert to jedna z jaśniejszych postaci na lokalnej scenie politycznej. Wyborcy, jako jedynemu z lewicy, powierzyli mu mandat radnego powiatowego. Mieszkańcy znają go jako byłego dyrektora Zespołu Szkół Mechanicznych, ale przede wszystkim jako niestrudzonego propagatora tworzenia banku danych dawców szpiku dla chorych na białaczkę. Po śmierci syna, którego zabrała ta choroba, jeździ po regionie, namawia młodzież do zostania dawcami, organizuje badania. Dzięki niemu już ponad 2 tysiące osób zarejestrowało się jako dawcy, a kilkadziesiąt oddało swój szpik chorym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!