Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice zastępczy skazani za maltretowanie pięcioletniej Roksanki. Stworzyli dzieciom piekło

Cezary Sołowij [email protected]
Sędzia Jacek Matejko, skazując małżeństwo na surowe kary więzienia, przytoczył słowa Romana Strzelca, który wprost mówił, że opieka nad dziećmi to miał być dobry zarobek. Mężczyzna planował wzięcie pod opiekę kolejnych dzieci. W połowie marca tego roku zostali skazani ona na 10, on na 9 lat więzienia.
Sędzia Jacek Matejko, skazując małżeństwo na surowe kary więzienia, przytoczył słowa Romana Strzelca, który wprost mówił, że opieka nad dziećmi to miał być dobry zarobek. Mężczyzna planował wzięcie pod opiekę kolejnych dzieci. W połowie marca tego roku zostali skazani ona na 10, on na 9 lat więzienia. Radek Koleśnik
Czerwonosine plamy widać na całej twarzy, na głowie placki skóry po wyrwanych włosach - tak opisał lekarz Roksankę 8 kwietnia 2008 roku. Tego dnia jej opiekunowie trafili za kraty. Teraz sąd skazał ich na więzienie.

Ale nie odpowiedział na pytanie: jak to się stało, że dano im pod opiekę dziewczynkę i jej dwóch braci.

Biel świeżo otynkowanych ścian domku z czerwoną połacią dachu widać z daleka. Teren ogrodzony siatką, na podwórku porozrzucane zabawki. W tym domu w Manowie pod Koszaliniem przez kilka miesięcy Elżbieta i Roman Strzelcowie torturowali dzieci oddane im pod opiekę. Małżeństwo wprowadziło się tutaj niedawno. Razem z 9-letnim synem.

On - technik hydraulik - pracował w koszalińskich wodociągach. Ona zajmowała się wychowaniem dziecka. Jedynego. A marzyła się im wielodzietna rodzina.

Rodzicielskie szkolenie
Elżbiecie Strzelec wystarczyło 55 godzin szkolenia, żeby uzyskać świadectwo kwalifikacyjne ją jako rodzica zastępczego. Wiedzę zdobyła na dwumiesięcznym kursie zorganizowanym przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. "Jest osoba dojrzałą, zrównoważoną, o zintegrowanej osobowości" - ocenili ją organizatorzy.

Od tego momentu Elżbieta zaczęła pojawiać się w opiece, żeby dostać dzieci. Jej mąż Roman deklarował, że też ukończy kurs, choć w świetle przepisów nie musiał.

- Formalnie spełniali wymogi - przyznaje Mirosława Zielony, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Koszalinie. Opinia PCPR jest niezbędna sądowi, który decyduje o przyznaniu dzieci.

Co trzeba zrobić, żeby zostać rodziną zastępczą? - Być odpowiedzialnym i kochać dzieci. Innych kwalifikacji nie oczekujemy - twierdzi dyrektor. Jednak kiedy Strzelcowie zaczęli się pojawiać i żądać przyznania dzieci, zapaliła się w ich głowach czerwona lampka.

- Byliśmy zaniepokojeni, choć matka Elżbiety Strzelec prowadzi od lat rodzinę zastępczą. To był także plus dla nich, mieli praktykę - mówi dyr. Zielony. - Jednak poza stosowaniem przepisów w naszej pracy potrzebna jest jeszcze intuicja. A ta mnie i moim pracownikom nakazywała ostrożność. Uważaliśmy, że ta rodzina nie jest przygotowana.

Dzieci z importu

ROZMOWA z Ryszardem Falkowskim, obecnym opiekunem dzieci

Roksanka się śmieje
- Czy wyobrażał pan sobie, że dorośli mogą coś takiego zrobić dziecku? Tak je krzywdzić?
- Wychowaliśmy z żoną około czterdzieściorga dzieci. Jak zobaczyliśmy Roksankę, to przez parę nocy nie spaliśmy. To, co oni zrobili z tym dzieckiem, przechodzi moje wyobrażenie. Kiedy zawitała do nas, budziła się z krzykiem, że ciocia zbliża się do niej. Nie spała w nocy.

- Rozmawialiście z dziećmi o tym, co przeżyły w domu Strzelców?
- Nie, nigdy. Naszym celem jest, aby dzieci zapomniały o tym okresie swojego życia. Ten temat nie istnieje.

- Roksanka potrafi się już śmiać?
- Oczywiście. Jest całkowicie normalnym dzieckiem. Typową, roześmianą sześciolatką, która lubi słuchać bajek, bawić się lalkami. Szybko się uczy. Jest wesołą dziewczynką. Mam nadzieję, że te osoby, do których trafi nasze rodzeństwo, pokochają je i że dzieci doznają tego wszystkiego dobrego, czego do tej pory nie zaznały. Bo nie poznały miłości ani w domu rodzinnym, ani u tych skazanych opiekunów.

Nie mogąc doczekać się dzieci z pobliskiego terenu, Strzelcowie zaczęli szukać dalej. Dotarli do domu dziecka w powiecie kętrzyńskim. Jak ustaliliśmy w PCPR, w podobny sposób zdobywała dzieci matka Elżbiety.

- Córka szła wydeptaną ścieżką - kwituje Mirosława Zielony. - My nie oddajemy dzieci rodzinom spoza naszego terenu, choć chorujemy na brak rodzin zastępczych. Jednak nikt w Kętrzynie nie zadał sobie pytania, dlaczego ci ludzie szukają dzieci tak daleko, skoro jest ich pełno i u nas.

12 listopada 2007 roku do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Kętrzynie wpływa pismo Elżbiety i Romana Strzelców o ustanowienie ich rodziną zastępczą dla rodzeństwa przebywającego w Domu Dziecka w Pawłówce. Informują, że są rodzicami biologicznymi 8-letniego chłopca.

"Niestety, nie możemy mieć więcej własnych i dlatego chcemy stworzyć rodzinę innym, potrzebującym dzieciom. (...) Mamy wrażenie, że to są dzieci, na które czekaliśmy" - opisują pierwsze kontakty z rodzeństwem. "Jesteśmy przekonani, że stworzymy dzieciom nie tylko warunki mieszkaniowe, ale ciepłą, rodzinną atmosferę".

Elżbieta Strzelec dołączyła zaświadczenie kwalifikacyjne rodziny zastępczej. Roksance, Adrianowi i Damianowi opowiedzieli o nowym domu, w którym czekają na nich dwa pokoje. Potem przesyłali pocztówki i dzwonili.
Pracownicy placówki, opisując zachowanie Strzelców, piszą do sądu, że "z niecierpliwością oczekują przyjazdu dzieci i mają nadzieję, że święta spędza już razem". Dzieci też na to czekały i tęskniły za nowymi opiekunami.

Kandydaci bez zastrzeżeń?
Sąd Rejonowy w Kętrzynie poprosił kuratorów koszalińskiego sądu i policjantów o opinię na temat Strzelców.

"Posiadają opinię pozytywną w środowisku, przestrzegają norm i zasad współżycia sąsiedzkiego" - odpowiedzieli koszalińscy funkcjonariusze. Dodali jednak, że kobieta miała zabrane prawo jazdy za kierowanie pod wpływem alkoholu, a jej mąż w ciągu ostatnich dziesięciu lat z tego powodu tracił je czterokrotnie. Był także oskarżony o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Koszaliński kurator sądowy, na podstawie informacji Elżbiety Strzelec, opisał ich jako osoby nigdy nie karane, nie leczone odwykowo i nie posiadające żadnych nałogów.

Sielanka dla opieki
Na początku 2008 roku do koszalińskiego PCPR dotarła informacja, że Strzelcowie dostali trójkę dzieci. 30 stycznia do ich domu w Manowie zastukała dwójka pracowników opieki społecznej.

- Dziecko tuliło się do nich. Było roześmiane. Przy nas siadła na nocniczek. Nie było żadnych śladów świadczących o przemocy - relacjonuje tamtą wizytę jedna z pracownic PCPR. - Przysięgam - zarzeka się, twierdząc, że kiedy później zobaczyła Roksankę, miała ogromne wyrzuty sumienia. - Ale wtedy jeszcze nic nie świadczyło o przemocy - powtarza.

Na początku lutego PCPR pisze laurkę dla Strzelców. Można w nim przeczytać, że dzieci są zadowolone, dziewczynka używa słów "mamo"," tato". Są ładnie i schludnie ubrane, a opiekunowie zaspokajają ich potrzeby bytowe i emocjonalne.

Horror dla dzieci
W dniu aresztowania Strzelcowie byli pijani. Dlatego przesłuchano ich dwa dni później, 10 kwietnia 2008 roku.

- Od początku mieliśmy z nią (Roksanką - dop. red.) problemy. Kiedy mnie i męża nie słuchała na początku, to ja tylko krzyczałam - mówiła Elżbieta.

- Problemy zaczęły się w lutym. Ona bez mojego pozwolenia brała jedzenie i picie. Krzyczałam. Potem zaczęliśmy stosować kary. Biłam ją też po twarzy. Zdarzało się, że się broniła. Wtedy jedno z nas ją trzymało, a drugie biło. Ja nie uważam, żeby ona się nas bała. Wspólnie ustaliliśmy, że będzie za karę chodzić w obsikanej piżamie za to, że zsikała się w nocy na materac. Posypywałam jej intymne miejsca solą.

Wiedziałam, że będzie to ją bolało. Potem zakładałam jej majtki i piżamę i kazałam tak chodzić. Te wszystkie obrażenia, jakie miała na ciele Roksanka, to my z mężem spowodowaliśmy. Dostawaliśmy na te dzieci około 2400 złotych miesięcznie.

- Wiedziałem, że robimy jej krzywdę, że ona cierpi. Ona płakała. Ostrzegałem żonę, że to się tak skończy, że zatrzyma nas policja i pójdziemy do kryminału, że takie traktowanie dzieci to jest przestępstwo - przyznał jej mąż Roman.

Przepisy to nie wszystko

A jak tłumaczą się ci, którzy dali im dzieci?

- PCPR, opieka społeczna - to są instytucje odpowiedzialne za opiekę nad dziećmi. Jeżeli sąd dysponuje ich pozytywną opinią, to nie ma pola manewru. Wpłynęło do nas podanie. Rodzina została sprawdzona przez miejscowe placówki opiekuńcze. Dzieci kwalifikowały się do zastępczej opieki. Te rekomendacje zdecydowały o decyzji sędziego - tłumaczy postępowanie kolegi z Kętrzyna rzecznik olsztyńskiego Sądu Okręgowego sędzia Waldemar Pałka.

- Roksanka zmieniła nasze myślenie i sposób działania - przyznaje natomiast dyrektor Zielony z PCPR w Koszalinie.

- Formalnie mamy obowiązek odwiedzić rodzinę zastępczą raz na pół roku, teraz robimy to przynajmniej raz w miesiącu.

Dyrektor Zielony narzeka na słabość przepisów: - Chcielibyśmy na przykład, żeby była czarna lista rodzin, które są nierzetelne. Otrzymujemy alarmujące telefony od rodzin z innych części kraju. Staramy się je sprawdzać. Robimy to jednak z własnej woli, a nie kierując się przepisami.

Biologiczni nie lepsi

To nie koniec

Prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie:

- Po zakończeniu postępowania dotyczącego znęcania się nad dziećmi wyłączono materiały do innego postępowania. Dotyczy działań różnych instytucji nadzorujących proces przekazywania opieki nad dziećmi. Sprawą zajmuje się koszalińska Prokuratura Rejonowa. Sprawdzamy, czy pracownicy instytucji opieki społecznej i sądu w Kętrzynie dopełnili obowiązków i działali zgodnie z przepisami. Musimy ustalić, czy rodzina Strzelców zgodnie z prawem stała się opiekunami rodzeństwa.

Kiedy Roksanka dochodziła do siebie w szpitalu, pojawili się jej biologiczni rodzice. Nazajutrz kraj obiegły zdjęcia zmaltretowanej dziewczynki. Zrobili je komórką i sprzedali do gazet. Pobyt i podróż mieli fundowane przez media.

- Byłam w pokoju, jak weszli. Zaproponowałam matce przewinięcie dziecka. Skrzywiła się tylko. Nie chciała - opisuje wizytę rodziców pracownik socjalny.

Od blisko roku to przez nich dzieci są w rodzinie pełniącej rolę pogotowia rodzinnego. Nie mogły trafić do adopcji, bo rodzice nagle zapałali chęcią nawiązania z nimi kontaktu. Nie pojawili się jednak na kolejnych rozprawach. Dlatego sąd całkowicie zakazał im kontaktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!