Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Setne urodziny Rozalii Licznar z Dygowa [film]

ima
Jubilatka Rozalia Licznar w otoczeniu rodziny. Od lewej: Alina Klasińska, prawnuczki: Magdalena i Katarzyna, Zenon Klasiński i prawnuk Michał
Jubilatka Rozalia Licznar w otoczeniu rodziny. Od lewej: Alina Klasińska, prawnuczki: Magdalena i Katarzyna, Zenon Klasiński i prawnuk Michał Iwona Marciniak
11 listopada pani Rozalia Licznar z Dygowa skończyła 100 lat! Pytana o przepis na długowieczność, zastanawia się chwilę i mówi cicho: - Nie wiem. Ja całe życie ciężko pracowałam. Od dziecka, bo byłam w domu najstarsza.

Z okazji setnych urodzin jubilatka świętująca urodziny w Dzień Niepodległości dostała wielki biało - czerwony bukiet kwiatów i życzenia od premiera Donalda Tuska. Odczytał je wójt gminy Dygowo Marek Zawadzki, dodając gratulacje od władz gminy. Pani Rozalia, przez całe życie rolniczka, odebrała też życzenia od prezesa zarządu KRUS, wraz z informacją, że odtąd przysługuje jej większa rolnicza renta. Gdy przy stole w dygowskim domu pani Rozalii - teraz gospodaruje w nim rodzina jej wnuka, Zenona Klasińskiego - rozległo się gromkie "Dwieście lat!", po policzkach jubilatki popłynęły łzy wzruszenia. Był szampan i jeszcze wielki bukiet od Rady Sołeckiej. Nietypowy, z wplecionymi miedzy kwiaty 100 cukierkami, bo jak się okazało, pani Rozalia bardzo lubi słodycze.

- Babcia do 1990 roku mieszkała w domu sama. Bardzo dbała o ogródek dom - podkreśliła Alina Klasińska, żona wnuka pani Rozalii. - Jeszcze do niedawna była bardzo samodzielna, sama wychodziła z domu. Dopiero ostatnio wymaga większej opieki.

Pierwszy mąż pani Rozalii, Mikołaj Słomiński, zmarł w 1960 roku. Małżeństwo miało jedną córkę, Malwinę. Siedem lat później pani Rozalia wyszła za maż za Józefa Licznara, ale to małżeństwo długo nie przetrwało. Pani Rozalia gospodarką musiała zająć się sama. Doczekała się dwojga wnucząt i czworga prawnucząt. 19 - letnia dziś prawnuczka Magdalena, jeszcze jako gimnazjalistka, spisała dzieje swojej rodziny, bazując właśnie na wspomnieniach pani Rozalii.

Bo prababcia Magdaleny ma za sobą dramat wysiedleń z terenów dzisiejszej Ukrainy. W 1946 r. do jej rodzinnej wsi Łuka Wielka w powiecie Tarnopolskim dotarł nakaz opuszczenia gospodarstwa. Małżeństwo Słomińskich musiało zostawić ojcowiznę i wraz z córką, towarowymi wagonami ruszyć w nieznane. Kilka miesięcy spędzili niedaleko Racibiorza. Potem pojechali w stronę Bałtyku i dotarli do Dygowa. " Musieli tu znaleźć dom" - pisze Magdalena. "Domy były przepełnione więc było to utrudnione.

Jednak znaleźli wolny pokój. Po pewnym czasie otrzymali drugi. Po upływie kilku lat odbyl się pomiar pola i domu. Pół domu przydzielono właśnie im. Dostali własną część podwórka i własną stodołę. Gospodarstwo, które tu dostali stało się własnością Mikołaja Słomińskiego, a po jego śmierci przeszło na własność jego żony (...)"

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo