Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sklepiki szkolne ledwie dyszą. Urzędowe odchudzanie uczniów

Rajmund Wełnic
archiwum
Część sklepików szkolnych padła, inne walczą o przetrwanie. W imię walki ze „śmieciowym” jedzeniem.

Od września - na mocy rozporządzenia ministra zdrowia - w szkolnych sklepikach nie można sprzedawać niezdrowej żywności: drożdżówek, batonów czekoladowych, słodzonych napojów gazowanych, chipsów itp.. Rewolucja nastąpiła także w szkolnych stołówkach serwujących posiłki dzieciom i młodzieży, gdzie radykalnie trzeba było ograniczyć użycie soli i cukru. Ma być więcej warzyw, smażone potrawy góra dwa razy w tygodniu, a ryba choć raz. Sól - o ile już - to o obniżonej zawartości sodu, słodzić - jak już - to miodem.

To wszystko drastycznie ograniczyło asortyment, jaki mogą sprzedawać ajenci sklepików. - W naszych szkołach podstawowych i gimnazjach sklepiki zostały tam, gdzie przy okazji prowadzenia stołówek, robią to ich ajenci - mówi Joanna Powałka, szefowa miejskiej oświaty w Szczecinku. - Tak jest w „czwórce” i „szóstce”, a zgodę sanepidu na przygotowywanie bułek ma także ajent z SP 7 i Gimnazjum nr 3. Myślę, że z czasem sytuacja się unormuje, i to przede wszystkim z korzyścią dla dzieci, bo w całym kraju mamy problem z otyłością. Na pewno bułka z serem i sałatą, naturalny jogurt z miodem i owoce są dla nich lepsze niż chipsy i czekolada.

W części szczecineckich szkół średnich (Zespół Szkół w Białym Borze, ZS nr 2 im. księca Warcisława, „mechanik”) sklepików nie było od lat. Nikomu to się już wcześniej nie opłacało. Tam, gdzie mimo wszystko działały - duży ogólniak, „rolniczak” i „ekonomik” - jeszcze jakoś sobie radzą. Ale nie wiadomo, jak długo. - Wartościowo sprzedaję 60, góra 70 procent tego co przedtem - Zygmunt Relski, najemca sklepiku w I Liceum Ogólnokształcącym im. księżnej Elżbiety mówi, że jest mu trochę łatwiej, bo ma emeryturę, a zajęcie traktuje trochę jak hobby. - Ale walczymy o przetrwanie, proszę podkreślić, że jesteśmy jeszcze tylko dlatego, że dyrekcja obniżyła nam czynsz o połowę. Także panie z sanepidu życzliwie podchodzą do tego, że staramy się zmienić asortyment, szykować bułki, robić sałatki.

Mówi pracownik hurtowni spożywczej zaopatrującej sklepiki w powiecie szczecineckim i ościennym: - Katastrofa, zupełna katastrofa. Większość się już zwinęła, a te, co się ostały, biorą znacznie mniej towaru - twierdzi, że obroty u tych odbiorców spadły o 80-90 procent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!