Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć jak samotna nieznajoma. Nigdy nie otwiera drzwi

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
W mieszkaniu przy ul. Wczasowej w Ustce znaleziono ciało kobiety, która zmarła kilka lat temu
W mieszkaniu przy ul. Wczasowej w Ustce znaleziono ciało kobiety, która zmarła kilka lat temu Czytelnik Mariusz
Gdyby właścicielka mieszkania w bloku przy ulicy Wczasowej 5 w Ustce żyła, miałaby 81 lat. Kiedy dokładnie zmarła? Nie wiadomo. Na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć medycyna sądowa. Ani rodzina, ani sąsiedzi. Wiesława M.-D. nikogo nie wpuszczała do domu. Tylko śmierć ugościła jak należy. Na długie lata.

Zapomnianą wizytę przerwano całkiem niedawno. Ciało już zupełnie niepodobne do Wiesławy M.-D. spokojnie zastygło na kanapie. Znaleziono je w poniedziałek, 5 lutego, wczesnym popołudniem. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, zastali tam rodzinę i administratora ze spółdzielni mieszkaniowej. Pracownicy lokalnej firmy pomogli otworzyć drzwi. Szok, niedowierzanie, pukanie się w czoło, szukanie winnych i dziesiątki pytań bez odpowiedzi - jak to możliwe, że…

Kronika niezapowiedzianej śmierci

Starsza pani od długiego czasu nie dawała znaków życia. Żyła samotnie, nie utrzymywała kontaktów z sąsiadami, nie miała zwyczaju nikogo wpuszczać do domu, nawet w przypadku przeglądów i prac wykonywanych na zlecenie spółdzielni mieszkaniowej. Podobno często wyjeżdżała do swojego drugiego mieszkania pod Warszawą.

Rodzina wiele lat nie miała z nią żadnych relacji. Ona też ich nie szukała. Była osobą trudną w kontaktach. Nawet z najbliższymi. Jej losem zainteresował się syn, gdy dotarły do niego informacje związane z zaległymi płatnościami.

Poszukiwania nie były łatwe, ponieważ wszelkie ewentualne ślady kobiety zacierało stosowane powszechnie RODO. Nie znaleziono jej w mieszkaniu pod Warszawą. W końcu udało się zlokalizować ją w Ustce. Niestety, już martwą.

Trzy. Tę niewiarygodną wręcz liczbę przekazywano sobie z ust do ust, bo wstępnie podejrzewano, że ciało tyle lat mogło leżeć w mieszkaniu. Prokurator zdecydował, że trzeba wykonać sekcję zwłok. Ale po tym pojawiła się nawet liczba pięć.

Trudno oceniać ludzkie losy, ale wciąż rodziły się pytania, jak to możliwe, że rodzina dopiero teraz szukała kontaktu, a w dużym, wielorodzinnym bloku nikt nie zauważył tak długiej nieobecności sąsiadki? Czy jednak to raczej ta kobieta unikała kontaktów. Żyła w samotności. Nie miała zwyczaju otwierać obcym drzwi do mieszkania.

- Ta pani nie pochodziła z Ustki. Mieszkanie zostało wykupione, właścicielki nikt z sąsiadów nie znał, nie wiedział, czy wyjechała, a my nie mieliśmy do mieszkania dostępu w ramach prac przeprowadzanych przez spółdzielnię - mówi Daniel Król, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Korab w Ustce. - Natomiast w ostatnich latach nie było potrzeby wchodzenia do mieszkania. Za ogrzewanie mieszkania ta pani była rozliczana ryczałtem.

Sąsiedzi zauważyli jedynie kilka śladów jej obecności, ale nie dostrzegli żadnych śladów jej nieobecności. I tak już zostało. Nie ma jej. Wyjechała. Okryli ją niepamięcią. Przypomnieli sobie o niej, gdy radiowóz stał przed blokiem.

- Nikt jej tu nie znał - mówi jedna z sąsiadek z innej klatki schodowej w tym bloku. - Chodziła ze sztalugami. Może była malarką? Ja raz ją widziałam. Ubrana w swoim stylu. Trochę jak artystka. Trochę jak bezdomna. Szczupła, przygarbiona. Kiedyś moja koleżanka widziała ją z tobołkami. Chciała jej pomóc w zaniesieniu tego bagażu na trzecie piętro. Ale ta kobieta najwyraźniej sobie tego nie życzyła.

Mało kto ją widział. Mało kto ją słyszał. Jednak czy nikt niczego nie wyczuł?

- Nie. To taka klatka schodowa. Przychodzą tu różni panowie, spotykają się u kolegi piętro wyżej. Takie pijaczyny, lumpy, za którymi smród się ciągnie. Nie prowadzą zbyt higienicznego trybu życia - tłumaczy sąsiadka. - Dzisiaj z dawnych mieszkańców mało kto tu mieszka. W naszej klatce na piętnaście mieszkań tylko w pięciu ktoś mieszka na stałe. Resztę wykupili ludzie z Polski na wczasy dla siebie. W sezonie wynajmują też innym.

Jak to w wyludnionej Ustce. Wypełnione gwarem dzieciarni podwórka przemieniły się w parkingi. Mieszkania poza sezonem stoją puste. Sprzedane po zmarłych rodzicach, kupione przez „warszawiaków”, jak określają mieszkańcy, nie z myślą, by tu się osiedlić, pracować, żyć, ale na weekendowe czy letnie wypady i niezłą inwestycję w przyszłość. Osiedlają się też emeryci, którzy resztę życia chcą spędzić nad ukochanym w młodości Bałtykiem. Czy znają sąsiadów? Czy sami dają się poznać jako nowi sąsiedzi? Specyfika kurortu.

Godziny, dni, miesiące i lata

Sprawę śmierci Wiesławy M.-D. wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Słupsku.

- Postępowanie zostało wszczęte z artykułu Kodeksu karnego dotyczącego nieumyślnego spowodowania śmierci, który jest stosowany w takich przypadkach. Prowadzimy czynności mające ustalić okoliczności zgonu - mówi prokurator Lech Budnik, szef Prokuratury Rejonowej w Słupsku. - Ze wstępnej opinii biegłej z zakresu medycyny sądowej nie wynika, by śmierć była skutkiem przestępstwa. Jednak nie można do końca wszystkiego zweryfikować, ponieważ ciało leżało parę lat. Nie jesteśmy w stanie określić, ile czasu. Według biegłej co najmniej rok. Z uwagi na stan, w jakim znajdowały się zwłoki, podczas sekcji został pobrany materiał do dalszych badań. Nie ma jeszcze pisemnej opinii z sekcji zwłok.

W tej sytuacji niemożliwe jest określenie daty zgonu. W aktach Urzędu Stanu Cywilnego przyjęto dzień śmierci, który wpisał lekarz w karcie zgonu, czyli 5 lutego 2024 roku.

W ustaleniu bliższej prawdzie daty zgonu mogłyby pomóc nieopłacone rachunki, rozliczenia poboru wody, gazu i prądu czy brak aktywności bankowej.

- My jednak prowadzimy sprawę, by wyjaśnić, czy doszło do popełnienia przestępstwa. Wstępna opinia po sekcji to wyklucza i najprawdopodobniej zakończymy postępowanie umorzeniem - mówi prokurator rejonowy.

Wiesława M.-D. została pochowana na cmentarzu w pod-usteckich Zimowiskach.

Strażacy na pierwszej linii

W Ustce to kolejny przypadek znalezienia ciała osoby samotnej w mieszkaniu. Jednak nigdy w grę nie wchodził tak długi czas po śmierci.

Jak ogromny jest to problem, najlepiej zorientowani są strażacy, którzy - choć nie w tym przypadku - na zlecenie policji czy zespołu ratownictwa medycznego otwierają mieszkania, nie tylko w banalnych przypadkach zatrzaśnięcia drzwi czy zgubienia kluczy, lecz przede wszystkim, gdy istnieje podejrzenie zasłabnięcia domownika czy zgonu.

- W 2023 roku strażacy z państwowej i ochotniczej straży pożarnej na całym obszarze naszego działania, czyli w Słupsku i powiecie, pomagali policji 150 razy, a pogotowiu ratunkowemu 110 razy. Od początku tego roku policja potrzebowała nas 22 razy, a pogotowie 16 razy - wylicza mł. kpt. Piotr Basarab, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku. - Pomoc polegała głównie na mechanicznym dotarciu do mieszkań i domów. Różnymi sposobami. Przez uchylone okna za pomocą drabin oraz wejściami głównymi lub pobocznymi, poprzez siłowe otwarcie drzwi. Sytuacje są różne - podejrzenie zgonu, zasłabnięcie, brak kontaktu z osobami zamieszkałymi w mieszkaniu bądź w budynku, osoby niepełnosprawne, osoby po spożyciu alkoholu. Zdarzały się zatrzaśnięcia dzieci przez nieuwagę i brak kluczy czy po prostu zagubienie kluczy i brak możliwości dostania się do własnego mieszkania. Wiele przypadków to puste mieszkania. Po prostu właściciele wyjeżdżali na wycieczki, do pracy, do znajomych i nie informowali sąsiadów o opuszczeniu mieszkania. Jednak większość tych interwencji to pomoc chorym i ludziom z trudnościami w poruszaniu się. Było bardzo wiele przypadków zgonów. Zgłoszenia tego typu mamy głównie od rodzin, sąsiadów, od policji lub pogotowia ratunkowego. I otwieramy drzwi w obecności innych służb. Wyjątkiem są sytuacje ratowania życia, gdy ktoś krzyczy o pomoc. Wtedy wchodzimy sami.

Samotność. Izolacja. Anonimowość. Choroba XXI wieku

- Według Światowej Organizacji Zdrowia samotność i izolacja społeczna stanowią istotne zagrożenie dla zdrowia publicznego. Co więcej, WHO wskazuje, że samotność i izolacja społeczna dotyka około 25 procent osób starszych - mówi psycholog, doktor nauk o zdrowiu, Sebastian Zdończyk, prezes Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego. - Doświadczenie samotności i izolacji społecznej nie jest obce ludziom na całym świecie, w szczególności zaś występuje z dużą intensywnością w krajach rozwiniętych. Współczesne analizy badawcze nad samotnością i izolacją społeczną obrazują, jak poważne mają one konsekwencje dla zdrowia i dobrostanu, z uwagi na ich złożoność i powszechność.

Psycholog podkreśla, że zjawisko to stanowi wszechobecny problem i bywa nazywane chorobą XXI wieku.

- Zgodnie z wynikami raportu przygotowanego przez Stowarzyszenie Mali Bracia Ubogich na temat „Samotności wśród osób 80 plus”, 26 procent spośród 400 tysięcy Polaków i Polek w wieku 80 lat i więcej odczuwa samotność, a ponad 12 procent z nich nie opuszcza domu. Kolejny raport „Polki i Polacy, a choroby i zdrowie”, przygotowany przez Ośrodek Badań Socjomedycznych oraz Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, przedstawia obawę przed samotnością wynikającą z choroby, na którą wskazało 50 procent badanych - wylicza Sebastian Zdończyk. - Zmiany społeczne wynikające z coraz szybszego tempa życia, wzrastającej ochrony prywatności, a w konsekwencji powszechna anonimowość, prowadzą do izolacji społecznej. Listonosz nie puka już do drzwi z emeryturą, numery mieszkań zastąpiły wizytówki na drzwiach, ludzie mijają się bez słowa na klatkach schodowych, bo nie znają sąsiadów… Te i podobne okoliczności stanowią swoiste signum temporis… smutny znak naszych czasów.

Zdaniem Sebastiana Zdończyka samotność, którą wspomaga rzeczona anonimowość tak charakterystyczna dla miast, jest zjawiskiem, które będzie narastać.

- Obostrzenia rzeczywistości pandemicznej wpłynęły na trudności w kontaktach pomiędzy ludźmi wykluczonymi cyfrowo, samotnymi, chorymi doświadczającymi alienacji. Zdarza się, jak pokazuje ta i wiele podobnych historii, że choć może się to wydawać nieprawdopodobne, można umrzeć w bloku pełnym ludzi i nikt tego nie zauważy. Żyjąc w społeczności bez relacji, jesteśmy narażeni na chorowanie, cierpienie, umieranie w otchłani samotności… Bądźmy na siebie bardziej otwarci i uważni. Życzliwe dzień dobry i pytanie o samopoczucie mogą odmienić czyjąś samotność, dać poczucie bycia zauważonym, potrzebnym, nieprzezroczystym…

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Śmierć jak samotna nieznajoma. Nigdy nie otwiera drzwi - Głos Pomorza