Sąd w Szczecinku ledwie zipie przygnieciony tysiącami wniosków od strażników. I to mimo że do sądu trafia tylko drobny ułamek spraw o wykroczenie związane z przekroczeniem dozwolonej prędkości. Większość kończy się na wystawieniu mandatu przez straż.
Dopiero, gdy kierowca nie chce przyjąć mandatu lub właściciel chce wskazać, kto auto prowadził, wymierzeniem kary zajmuje się sąd. A mimo to w szczecineckim Sądzie Rejonowym tylko w zeszłym roku było około 13 tysięcy takich spraw!
- Na naradzie komendant SM w Szczecinku poinformował mnie, że wkrótce trafi do nas kolejnych 500 spraw - mówi sędzia Ewa Zielińska, prezes SR. Pani prezes już więc rezerwuje sobie kilka godzin na tak banalną czynność, jak zadekretowanie (czyli wypisanie karteczki z opisem sprawy, datą i podpisem, która jest dołączana do każdych akt).
- Nawet, jeżeli pomoże mi w tym sekretariat, to i tak muszę podpisać każdą karteczkę - prezes Ewa Zielińska nie ukrywa, że po prostu szkoda jej czasu na taką papierkową robotę.
Zadekretowanie jednak dopiero uruchamia sądową machinę. Wniosek rozpatruje się oczywiście najpierw bez udziału stron i świadków w trybie nakazowym. To proste, wręcz automatyczna czynność, ale sędzia musi na nią poświęcić czas. Orzeczenie wysyła się następnie do ukaranego (koszt - 5,6 zł za pismo z tzw. zwrotką).
Pół biedy, jeżeli kierowca płaci grzywnę i na tym sprawa się kończy. Gorzej, gdy prosi o rozłożenie kary na raty (prośba musi zostać rozpatrzona, następne pisma) lub gdy zgłasza sprzeciw, nie godząc się z tym, że przekroczył dozwoloną prędkość. Wtedy odbywa się normalna rozprawa, z przesłuchaniami, wnioskami dowodowymi itd..
To wszystko oczywiście kosztuje, i to sporo, a poza tym odciąga sędziów od poważniejszych spraw. - Co jakiś czas wnioskujemy do sądu okręgowego o dodatkowe fundusze i je dostajemy, bo prezes SO rozumie specyfikę naszego terenu - dodaje Ewa Zielińska.
Cóż to za specyfika? Otóż wszystkie gminy - za wyjątkiem wiejskiej Szczecinek - rejonu szczecineckiego (także Bobolice, które sądownie podlegają Szczecinkowi) mają fotoradary. Niektóre nawet kilka. "Urobek" ich pracy to dziesiątki tysięcy "pstrykniętych" kierowców.
- Nie jestem przeciwniczką używania fotoradarów przez straże, bo problem leży gdzie indziej - prezes szczecineckiego sądu przyznaje jednak, że np. ze straży miejskiej z Białego Boru 100 procent wniosków o ukaranie dotyczy kwestii fotaradarowych. - A przecież strażnicy powinni się zajmować także innymi sprawami, do których są powołani.
Pani prezes obawia się, że nowa ustawa fotoradarowa może sprawić, iż sąd będzie miał jeszcze więcej pracy. - Stąd m.in. omówiliśmy z komendantami zasady formułowania wniosków o ukaranie - mówi sędzia Ewa Zielińska.
O problemach z nowymi przepisami dotyczącymi fotoradarów i stosowaniu ich w praktyce napiszemy w piątek w tygodniku "Głos Szczecinka".
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?