Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Mosinie pod Szczecinkiem kabel sobie dyndał

(r)
Ewa Glajzer prowadzi sklep tuż obok wiszących niebezpiecznie nisko przewodów telekomunikacyjnych w Mosinie.
Ewa Glajzer prowadzi sklep tuż obok wiszących niebezpiecznie nisko przewodów telekomunikacyjnych w Mosinie. Rajmund Wełnic
Kabel telefoniczny wisi jakieś 3 metry nad drogą w podszczecineckiej Mosinie i nikt specjalnie nie przejmuje się zagrożeniem, jakie stwarza. Operator obiecał się zająć problemem dopiero po naszej interwencji.

Gruby przewód telefoniczny wiszący na słupach we wsi Mosina to pozostałość po inwestycji telekomunikacyjnej z końca lat 90. ubiegłego wieku. Kabel od zawsze wisiał dość nisko, ale ostatnimi tygodniami zrobiło się naprawdę niebezpiecznie.

- Linia biegnie przez całą wieś, ale najgorzej jest w okolicach skrzyżowania z drogą na Jelenino - mówi sołtys Mosiny Ewa Glajzer i prowadzi nas na miejsce. Faktycznie, zawieszony między słupami przewód w najniższym położeniu - akurat nad skrzyżowaniem - wisi jakieś trzy metry nad jezdnią. Kilkadziesiąt metrów dalej jest podobnie, tam mieszkańcy powiesili na kablu biało-czerwoną taśmę, aby kierowcy widzieli zagrożenie.

- Najgorzej jest w lecie, gdy pod wpływem temperatury linia się nagrzewa i rozszerza, wtedy naprawdę kabel jest nisko - mówi pani sołtys. - Ale tak nisko jak teraz jeszcze nie wisiał. Nie ma dnia, aby na skrzyżowaniu nie dochodziło do niebezpiecznych zdarzeń. Ostatnio autobus wiozący turystów pozrywał sobie z dachu anteny i wywietrzniki. Nie ma szans, aby pod przewodem zmieściły się maszyny rolnicze i ciężarówki. - Miejscowi wiedzą, że można zahaczyć o przewód i przejeżdżają albo tuż obok słupa, gdzie jest on zawieszony najwyżej lub jadą koło sklepu, gdzie też można się jeszcze zmieścić - Ewa Glajzer opowiada, że ostatnio pod przewodem utknął rozpędzony wóz strażacki OSP z Parsęcka, który jechał do pożaru w Jeleninie. - Wszyscy jednak boimy się, że w końcu ktoś zerwie przewód z zaczepów lub nawet przewróci słupy.

Pani sołtys Mosiny interweniowała na policji, w Urzędzie Gminy Szczecinek i u operatora, czyli w firmie Orange, dawnej Telekomunikacji Polskiej. - Kilka dniu temu przyjechał nawet jakiś pracownik, rozłożył drabinę i stwierdził, że jest za krótka i sobie pojechał, a my zostaliśmy z problemem - mówi Ewa Glajzer, która w końcu poprosiła o pomoc "Głos".
O wyjaśnienia poprosiliśmy Marię Piechocką z biura prasowego Orange. Po dwóch dniach poinformowała nas, że awaria została zgłoszona służbą technicznym firmy i została usunięta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!