Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właścicielka Tel-Bankera oszukała 1320 osób. Usłyszała wyrok [filmy z rozprawy]

Joanna Krężelewska [email protected]
Właścicielka Tel-Bankera oszukała 1320 osób.
Właścicielka Tel-Bankera oszukała 1320 osób. Joanna Krężelewska
- To coś przerażającego. Ile było rachunków, tyle razy podjęła pani decyzję o działaniu niezgodnym z prawem - usłyszała we wtorek od sędziego Ewa M. Dostała 4 lata.

Śledztwo, przesłuchania świadków, zbieranie rachunków, wyciągów z kont bankowych, wreszcie proces - wszystko trwało cztery lata. 49-letnia Ewa M. przed Sądem Okręgowym w Koszalinie odpowiadała za przywłaszczenie ponad 442 tys. złotych od osób, które opłacały u niej rachunki.

Zobacz także: Stracili pół miliona. Akt oskarżenia będzie czytany trzy dni

Zobacz także: Jest zarzut dla właścicielki Tel-Bankera w Kołobrzegu

Ewa M. prowadziła w Kołobrzegu firmę Tel-Banker. W dwóch punktach kasowych - przy ul. Dworcowej i Łopuskiego - można było za niską prowizję - 1,50 zł - opłacić świadczenia. Chętnych nie brakowało. Dziś żałują. Rachunki za prąd, kablówkę, wodę, czynsz, telefon, czy opłaty ZUS-owskie i ubezpieczeniowe musieli opłacić podwójnie. Od 12 lipca 2007 roku do września 2008 roku powierzane jej pieniądze Ewa M., zamiast wpłacać na konta firm-odbiorców, zabierała. Pod koniec września 2008 roku klienci Tel-Bankera zobaczyli na drzwiach lokalu kartkę z napisem "Nieczynne z powodu choroby". Przez kilka dni kołobrzeska komenda policji przeżywała oblężenie. Na kilkadziesiąt tomów akt złożyły się zeznania świadków, dowody wpłat, kolejne monity. Sprawa trafiła na wokandę w marcu. Prokurator Andżelina Chmielowicz-Szeliga akt oskarżenia czytała przez trzy dni. Na trzeciej rozprawie zeznawała Ewa M.

Właścicielka Tel-Bankera:

Przyznała się do winy. - Powód, dla którego to wszystko się wydarzyło, był taki, że pożyczyłam pieniądze przyjacielowi rodziny - wyjaśniała. Miało to być aż 240 tys. zł. Jak twierdziła, to dlatego żonglowała pieniędzmi swoich klientów. Długo się udawało. - Uruchomiłam kolejne dwa punkty. Okazały się być deficytowe. Ludzie przestali przychodzić. Zaczęli płacić rachunki przez internet - tłumaczyła. Rodzina M. straciła płynność finansową. Małżeństwo zaczęło zaciągać kredyty. Była już hipoteka pod dom, potem pożyczki na bieżącą konsumpcję, czynsz. Jeśli na raty nie starczało, wsparciem były pieniądze klientów.
Wczoraj w mowie końcowej prokurator wnioskowała o karę czterech lat pozbawienia wolności dla Ewy M. - Pokrzywdzonych jest więcej, niż te 1320 osób. To często małżeństwa, całe rodziny. To osoby starsze, które miały poważny problem, by po raz drugi zapłacić ten sam rachunek - podkreśliła i zaznaczyła, że część z pokrzywdzonych, niestety nie doczekała procesu, bo umarli. - Oskarżona deklarowała chęć spłaty, ale brak jej w tym determinacji. W 2009 roku oddała część pieniędzy trzem osobom, rok później pięciu - wyliczała Andżelina Chmielowicz-Szeliga. W sumie zadośćuczynienie otrzymało 155 osób - niewiele ponad 4,3 tys. złotych przez 4 lata.

Ewa M. w ostatnich słowach prosiła o drugą szansę. - Przez ostatnie lata żyję w ogromnym poczuciu winy, strachu. Ale proces mi uświadomił, że nie muszę być poniżona i upokorzona. W głębi serca pomyślałam sobie, że zasługuję na drugą szansę, by naprawić zło. Z mojego powodu doświadczyło go mnóstwo ludzi. Chcę bardzo serdecznie przeprosić moich klientów. Ja cały czas będę ich spłacać - mówiła łkając. Mówiła też o trudnej sytuacji w domu. - Moje dziecko od czterech lat chodzi w jednej bluzie i jednych spodniach. Miałam 4 złote na dzień, dla niego na parówkę. Córka ze studiów zrezygnowała, utrzymywała nas, z hotelu resztki przynosiła. Przeżyliśmy zawał męża. Ale już jest tak, że jest zdrowie, dochód i naprawdę się staram... Panie sędzio, bądź wola twoja! - zakończyła.

Prokurator:

Odczytywanie wyroku trwało dwie godziny. Sędzia Robert Mąka musiał przeczytać pełną listę pokrzywdzonych i kwoty, które Ewa M. musi im zwrócić. - Oskarżona miała na celu osiągnięcie korzyści majątkowej. Przerażające jest to, że przywłaszczała nawet po kilkanaście tysięcy złotych dziennie. A pieniądze pokrzywdzonym oddawała z pieniędzy innych swoich klientów. I tak spirala się nakręcała. To działanie totalnie bezrefleksyjne. Te ponad 442 tysiące złotych to tysiące drobnych wpłat - podkreślił. Sędzia dodał, że dla wielu osób 1,5 zł opłaty pobieranej przy płatności za rachunek miało ogromne znaczenie. Dzięki niskiej prowizji korzystali z punktów Tel-Bankera. - A ponowne opłacenie faktur oznaczało dla nich miesiące wyrzeczeń, o czym mówili tu, na sali sądowej - dodał.

Wyrok:

Ze względu na wysoką szkodliwość społeczną i wielość przestępczych sędzia orzekł karę bezwzględną - 4 lata za kratami. Wyrok nie jest prawomocny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo