Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjątkowa historia. Niepodległość według rodziny Żebrowskich

Piotr Polechoński
Żebrowscy spod Mińska walczyli we wszystkich powstaniach, a wcześniej poszli z Napoleonem pod Moskwę i z Sobieskim pod Wiedeń. Nie mogło ich zabraknąć w walkach o Polskę w 1918 roku.

- I nie zabrakło - mówi koszalinianin, Andrzej Żebrowski.Andrzej Żebrowski w Koszalinie mieszka od lat 60., wcześniej żył w centralnej Polsce, a urodził się w Wilnie.

Jednak najbliżsi członkowie jego rodziny, zarówno ze strony ojca jak i matki, pochodzili z okolic Mińska i daleko na wschodzie zastał ich rok 1918.

- Mój ojciec w 1918 roku miał 23 lata - mówi Andrzej Żebrowski.

- Od dwóch lat służył w armii carskiej, do której został wcielony. Walczył w kilku bitwach, głównie przy granicy z Prusami. Raz przeżył nawet atak gazowy i widział, co gaz robił z ludźmi. Był jednak na tyle przytomny, że skutecznie zakrył oczy oraz usta i został tylko lekko podtruty. Jednym słowem w 1918 roku był doświadczonym żołnierzem - opowiada koszalinianin.

W 1917 roku władze rosyjskie pozwoliły tworzyć jednostki polskie i tak powstał Korpus Polski. Po krótkim czasie - gdy Rosja popadała w coraz większy chaos, a z domu dochodziły wieści o odradzaniu się niepodległej Polski - Wiktor Żebrowski wraz z grupą oficerów i żołnierzy, opuścił wojsko rosyjskie i wstąpił do Polskiego Korpusu Wschodniego. Otrzymał przydział do jazdy tatarskiej, który z czasem został przemieniony w 13. pułk ułanów wileńskich.

Szybko awansował na stopień porucznika i został dowódcą szwadronu. Uczestniczył w licznych, zażartych bojach z bolszewikami, którzy w tym czasie grabili i palili polskie wsie i majątki.

- Cała polska męska młodzież chwyciła w tym czasie za broń i poszła bić się za wolną Polskę i bronić swoich domów i najbliższych. Wszyscy moi kuzyni wstąpili do wojska, także wuj ze strony mamy Stefan Suszyński, który potem, w 1921 roku, został komendantem Warszawy. Łącznie wśród ułanów służyło 20 przedstawicieli naszej rodziny. Trzech zginęło - mówi Andrzej Żebrowski.

Jego ojciec walczył pod Grudziądzem, Grodnem, Baranowiczami, Wilnem i Mińskiem. Wraz z pułkiem spędził tydzień na odpoczynku w majątku rodzinnym Prudziszcze i Ratomla. Za zasługi został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walczących i Krzyżem Niepodległości.

- To były straszne walki. Bolszewicy nie uznawali żadnych zasad, panowała tylko jedna „ja albo ty”. Ale nasi żołnierze byli prawdziwym wojskiem i przeważali nad przeciwnikami umiejętnościami i taktyką - podkreśla nasz rozmówca.

Żołnierskie losy tak pokierowały Wiktorem Żebrowskim, że ten nie uczestniczył w samej Bitwie Warszawskiej. W tym słynnym starciu uczestniczył za to jego brat, Michał. Ten w 1919 roku wstąpił na ochotnika do tworzonego wojska polskiego. Dostał przydział od 10. pułku ułanów litewskich, z którym walczył do końca wojny. Został odznaczony Krzyżem Walczących w 1921 roku.

- Stryj opowiadał, że walki były zawzięte i zażarte. Każdy wiedział, że bije się nie tylko o granice, ale o przetrwanie Polski, o przetrwanie narodu. Początkowo Rosjanie szli ławą pewni, że Polacy, po kilkumiesięcznym odwrocie, stracili ducha walki. Szybko się jednak przekonali, że tak nie jest i, jak opowiadał stryj, gonienie ich na wschód, to było jedno z najpiękniejszych doświadczeń w jego życiu - wspomina Andrzej Żebrowski.

Po zakończeniu wojny Michał Żebrowski otrzymał propozycję wstąpienia do tworzonej Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej w Toruniu, z czasem przeniesionej do Tczewa. Po ukończeniu szkoły, pływał dwa lata we flotylli Pińskiej walcząc z bandami bolszewickimi i ukraińskimi.

W roku 1926 został oddelegowany do francuskiej Akademii Marynarki Wojennej w Tulnie. Tam odbył rejs szkoleniowy dookoła świata na francuskim okręcie.

Będąc we Francji skończył kurs obsługi okrętów podwodnych i broni torpedowej. W roku 1928 wrócił do Polski i pływał jako oficer na różnych okrętach w tym na Kujawiaku, Wichrze i Ślązaku, którego został dowódcą. W lipcu 1938 roku dostał awans na komandora podporucznika i został dowódcą ORP-Żbik. Był to okręt podwodny starszego typu, jeden z pięciu jakie posiadała Polska Marynarka Wojenna.

30 sierpnia 1939 roku okręt wypłynął w morze. Walczył z okrętami niemieckimi. Wobec uszkodzeń okrętu i głównie braku paliwa 26 września 1939 roku, „Żbik” wpływa na wody terytorialne szwedzkie, gdzie zostaje internowany. Tutaj i okręt, i jego załoga oraz dowódca przebywali do końca wojny.

Po wojnie wyemigrował do USA, skąd wrócił do Polski w latach 70. Zmarł w Warszawie w 1974 roku i został pochowany w Koszalinie.

- Mój ojciec Wiktor Żebrowski po zakończeniu wojny z bolszewikami w 1921 roku został zdemobilizowany. Powrócił do Mińska i majątku Prudziszcze, które jeszcze należały do Polski - opowiada koszalinianin.

- Zamierzał odbudować częściowo spalone obiekty i tam gospodarować. Niestety, granica w październiku 1921 roku została przesunięta. Mińsk oraz większość naszych majątków przeszła do bolszewickiej Republiki Białoruskiej. Ojciec opuścił rodzinne gniazdo i przeniósł się wraz z resztą rodziny do Tupolszczyzny.

W 1922 roku zaczął pracować jako agronom powiatowy w starostwie w Wołożynie. W tym czasie starostą w Wołożynie mianowany został mój dziadek Witold Wartman, czyli ojciec mojej mamy Wandy. I tak poznali się moi rodzice. A ciekawostką jest to, że starosta Wartman współpracował z komendantem lokalnym policji.

I kto nim był? Władysław Dzierżyński, brat słynnego Feliksa. Po wybuchu II wojny światowej Wanda i Andrzej Żebrowscy przenieśli się do Wilna (tutaj w 1940 roku urodził się Andrzej Żebrowski). Potem zamieszkali w jednym z podwileńskich majątków. Oboje zaangażowali się w podziemny ruch oporu, za co Wiktor Żebrowski zapłacił życiem. W 1942 roku został aresztowany przez Gestapo i rozstrzelany.

Rodzina Andrzeja Żebrowskiego nie tylko czynnie zaangażowała się w walki o niepodległość Polski, ale jej przedstawiciele spotykali też Józefa Piłsudskiego.

W 1919 roku, po zdobyciu Mińska, Marszałek odpoczywał w majątku Prudiszcze, należącym do bliskich krewnych koszalinianina. W 1923 roku przez dwie noce gościł go pod swoim dachem starosta Wartman (Marszałek do Woło-żyna przyjechał pociągiem). Kilka lat później trafił tutaj drugi raz, tym razem gościł tylko na obiedzie.

- Moja mama poznała też córki Józefa Piłsudskiego. Stało się to w 1920 roku, gdy Bolszewicy zajęli wschodnią część Polski i część ludności została ewakuowana. Moja mama trafiła pod Warszawę i w stolicy chodziła do tej samej szkoły, co córki Marszałka. Co ciekawe, moja mama miała też epizod związany z samym Piłsudskim: w 1920 roku w Mińsku prowadziła defiladę harcerek przed Marszałkiem - mówi Andrzej Żebrowski.

Jednak najlepiej Józefa Piłsudskiego poznał wujek koszalinianina, Stefan Suszyński. Ten za wojnę 1917-1922 (walczył w stopniu pułkownika) został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Virtuti Militari, które to medale otrzymał z rąk Marszałka (czyny pułkownika i jego pułku opisała też Zofia Kossak-Szczucka w głośnej książce „Pożoga”).

W 1921 roku Stefan Suszyński został pierwszym komendantem garnizonu warszawskiego (w 1924 roku awansował na stopień generała).

Funkcję tę pełnił do zamachu majowego w 1926 roku. Wówczas, pomimo że był wielkim zwolennikiem Piłsudskiego, opowiedział się po stronie rządu i prezydenta Wojciechowskiego. W rodzinnych relacjach zachowała się opowieść o tym, jak wyglądała dramatyczna rozmowa pomiędzy Piłsudskim a wujkiem Andrzeja Żebrowskiego.

- „Ty także przeciwko mnie? - zapytał gorzko Marszałek.

- Panie komendancie. Kocham Pana jak własnego ojca. Ale przysięgałem wierność Konstytucji. Nie mogę inaczej postąpić” - usłyszał w odpowiedzi Piłsudski. Niedługo potem generał Suszyński podał się do dymisji i odszedł na emeryturę. Po wkroczeniu armii sowieckiej został aresztowany i trafił do łagru, gdzie po kilku miesiącach zmarł.

- Dziś pozostały po tamtych czasach i ludziach wspomnienia, liczne pamiątki, które przechowuję w swoim domu. Spisałem nawet dzieje mojej rodziny, aby przekazać tę wiedzę kolejnemu pokoleniu - mówi Andrzej Żebrowski.

Setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości to dla niego nie tylko wielkie, państwowe święto.

- Dla mnie to święto ma twarz moich bliskich. Ojca, stryja, mamy, wujka Suszyńskiego, wszystkich tych, którzy walczyli wtedy o Polskę. Dla mnie to wyjątkowo rodzinne święto.

POLECAMY:

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

  

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo