Zapadła się jezdnia w Koszalinie. Ogrodzili ją i... na tym koniec

Jezdnia w pobliżu stacji paliw zapadła się jeszcze w poprzedni weekend. Wodociągowcy szybko ogrodzili wyrwę, ale od tego czasu nic więcej nie zrobiono, choć ogrodzony fragment utrudnia przejazd ruchliwą ul. Młyńską. - Pracownicy Miejskich Wodociągów i Kanalizacji sprawdzili miejsce awarii kamerą i okazało się, że winną podmycia jezdni nie jest żadna z ich instalacji - mówi Grzegorz Śliżewski z biura prasowego koszalińskiego ratusza. - Zapadnięcie spowodowała pęknięta rura odprowadzająca deszczówkę z rynien pobliskiego budynku. Z tego punktu widzenia to zarządca nieruchomości powinien usunąć usterkę i naprawić nawierzchnię.

Pobliską kamienicą administruje zarządca prywatny, który twierdzi, że dopiero dowiedział się o problemie. - Nikt nas o tym nie poinformował, a po prostu zobaczyliśmy dziurę przy okazji, będąc na miejscu - wskazuje Marian Maroszek ze spółki "Zarządzanie Nieruchomościami Maroszek - Krakus".
Dodaje, że też nikt oficjalnie nie nakazał zarządcy naprawić nawierzchni. Nawet jednak jeśli taka prośba by się pojawiła, ten nie poczuwa się do jej zadośćuczynienia. - Nasz zarząd i odpowiedzialność kończy się na obrysie budynku. Nie możemy odpowiadać za chodnik, jezdnię i to, co się pod nią znajduje - uważa Marian Maroszek.

Z dnia na dzień asfalt opada coraz niżej i istnieje zagrożenie zwiększenia się rozpadliny. Dlatego w sprawę włączył się Zarząd Dróg Miejskich. - Drogowcy wystąpili do MWiK o dokumentację, dowodzącą, że wina leży po stronie instalacji należących do wspólnoty. Kiedy ją otrzymają, zobowiążą zarządcę do jak najszybszej naprawy nawierzchni - zapowiada Grzegorz Śliżewski.