Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze świąteczną wizytą u powstańca warszawskiego z Bornego Sulinowa [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Ze świątecznymi paczkami i szczególnym tortem odwiedzili Marka Szwarca z Bornego Sulinowa leśnicy i funkcjonariusze Służby Więziennej. Pan Marek to jeden z ostatnich żyjących powstańców warszawskich w naszym regionie.

We wtorkowe (12 grudnia) przedpołudnie borneńskie mieszkanie Marka Szwarca zapełniło się mundurowymi. To leśnicy i strażnicy więzienni, którzy w ramach akcji „Dar serca” odwiedzają w tym roku powstańców warszawskich z prezentami i dobrym słowem. W regionie koszalińskim jest już tylko pięcioro bohaterów z tragicznego zrywu stolicy.

Pan Marek, który w styczniu skończy 97 lat, jest w doskonałej kondycji i bardzo ucieszył się z wizyty mundurowych.
Była okazja do ciepłej i serdecznej rozmowy, przekazania prezentów i okolicznościowego tortu z biało-czerwoną i znakiem Polski Walczącej. Była także okazja zobaczyć dotknąć powstańczej opaski, którą Marek Szwarc ocalił z powstańczej zawieruchy i do dziś przechowuje jak relikwię. Do samych walk i dramatu Warszawy i warszawiaków pan Marek niechętnie dziś wraca we wspomnieniach, choć dokładnie pamięta każdy dzień. - Pamięć mam dobrą, ale nie ma co już do tego wracać – mówi.

- Czy dziś chwyciłbym za broń ponownie? – pan Marek powtarza pytanie. – Pewnie tak, tyle tylko, że powstanie było kompletnie nieprzygotowane, w każdej dziedzinie i prawdę mówiąc to nie było za co chwycić – podsumowuje. Do dziś rozpamiętuje tysiące ofiar, miasto obrócone w przerznę, pomordowanych cywili. I nie może się z tym pogodzić. Na półkach książki o powstaniu, w oczy rzuca się znamienny tytuł „Obłęd 44” Piotra Zychowicza.

To kolejna odsłona wspólnej, dobroczynnej akcji leśników z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku, Nadleśnictwa Szczecinek i Służby Więziennej z Zakładu Karnego w Czarnem. - Zorganizowaliśmy wśród naszych kolegów i koleżanek zbiórkę żywności długoterminowej oraz pieniędzy na zakup środków sanitarnych i pielęgnacyjnych – mówi Maciej Wiórek, szczecinecki leśnik.

Weteranów walk w stolicy w roku 1944 w naszym regionie – w Bornem Sulinowie, Koszalinie, Sianowie i Krzemieniewie koło Czarnego. Bohaterowie to dziś sędziwe osoby, często schorowane. - Chcemy podarować im nie tylko wymierną pomoc rzeczową, której zakres ustaliliśmy z rodziną, ale spotkać się z nimi, porozmawiać i złożyć świąteczne życzenia – mówi Cezary Sierzputowski z SW.

Akcję „Dar serca” leśnicy i funkcjonariusze SW prowadzą od roku 2012. To dziesiątki transportów różnych darów do szkół, domów dziecka, szpitali, ludzi w potrzebie i instytucji niosących pomoc. W tym roku mundurowi postanowili pomóc i podziękować weteranom walk o wolną Polskę.
Wojenna historia

Inżynier Marek Szwarc urodził się 13 stycznia 1928 roku w Warszawie, kapitan Wojska Polskiego, uczestnik Powstania Warszawskiego, pseudonim „Biały”. Był ranny w czasie akcji. Przydzielony do zgrupowania AK „Żywiciel”. Rozkaz o godzinie W dotarł do niego na czas, ale na miejsce zbiórki przy ulicy Chełmżyńskiej spóźnił się jakieś 10 minut, co zapewne uratowało mu życie. – Biegnąc na miejsce spotkania mijałem kolegów idących niemal zupełnie bez uzbrojenia szturmować silnie ufortyfikowane budynki dawnego Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego, włosy stanęły mi dęba – mówił. – Nikt nie wrócił… W jego grupie około 30 powstańców wszyscy mieli opaski, nieliczni granaty, butelki z benzyną. Tylko dwóch, czy trzech – nie licząc pistoletu pana Marka – miało karabiny.

Ostatnie walki toczył na Żoliborzu. Kurczyła się też powstańcza enklawa na Żoliborzu, który ostatecznie padł dopiero 30 września. – Ostatniego dnia przed kapitulacją zostałem ranny, koło mnie wybuchł pocisk lub goliat wybijając mi zęby i uszkadzając słuch, do dziś gorzej słyszę – nasz rozmówca miał i tak szczęście, bo kolega obok zginął rozerwany na pół. Znalazł się w szpitalu w jakiejś piwnicy na ulicy Słowackiego i tu zastała go kapitulacja. Po wejściu Niemców obeszło się szczęśliwie bez ekscesów i mordów. – Zarządzili, że ciężko ranni zostają na miejscu, pozostali mieli trafić do niewoli, a cywile do obozu w Pruszkowie – dodawał.

On sam został uznany za cywila i uciekł z transportu z Pruszkowa. Po wojnie, trochę z konieczności, trochę z wyboru, postanowił do Warszawy już nie wracać. Za dużo wspomnień, złych wspomnień. Spokojną przystań na stare lata znalazł ponad 20 lat temu w Bornem Sulinowie - co za chichot historii - dopiero co opuszczonym przez wojska rosyjskie, których przyjścia zza Wisy wyglądali latem 1944 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera