Wiesław Filosek, szef borneńskiego stowarzyszenia lotniczego, prędzej by się diabła spodziewał niż wieści, że jakieś 100 metrów od lądowiska stanie maszt nadajnika telefonii komórkowej.
- Jak zobaczyłem plany to osłupiałem: 71-metrowa wieża tuż obok pasa podejścia do lądowania oznacza, że nigdy nie wyląduje tu żaden samolot, słowem już na nie ma, leżymy na całego, bo nic takiego nie może stać w strefie ochronnej lotniska - rozpacza.
Prawdę mówiąc nazwa lotnisko czy lądowisko jest mocno na wyrost. Przyznaje to nawet Wiesław Filosek: - Jest zarejestrowane jako "inne tereny do startów i lądowań", to nasz błąd, że nie figuruje jako lądowisko, ale przecież taką rolę spełnia.
Betonowy pas lotniska na obrzeżu miasta to pozostałość po bazie wojskowej. Miłośnicy awiacji wyremontowali jeden z pobliskich hangarów i tu trzymają swój sprzęt latający - trzy awionetki i dwie motolotnie. Co roku w maju organizują w Bornem piknik lotniczy, na który przylatuje nawet kilkadziesiąt maszyn z Polski i zagranicy. Poza codziennym lotami, lądowisko bywa też wykorzystywane podczas zlotu pojazdów militarnych.
Nadajnika nie chcą także leśnicy, którzy dzierżawią lądowisko stowarzyszeniu.
- Specjalnie nie zalesiamy tego terenu, bo w planie urządzania lasów trzymamy to lądowisko na wypadek wielkoobszarowych pożarów lasów - nadleśniczy z Bornego Ryszard Szatkowski wyjaśnia, że w cieniu wieży mogą co najwyżej lądować śmigłowce, ale już nie słynne dromadery używane do gaszenia dużych pożarów.
Wieża ma stanąć na prywatnej działce, inwestor już wystąpił do starostwa w Szczecinku o pozwolenie na budowę. Formalnych przeszkód nie ma, bo plan zagospodarowania przestrzennego na to zezwala.
- Ktoś w ratuszu wydał wstępną opinię godząc się na taką lokalizację - złości się prezes stowarzyszenia. - I teraz nie wiedzą, jak z tego wybrnąć.
Burmistrz Renata Pietkiewicz-Chmyłkowska mówi, że nikt do gminy o żadną zgodę na wieżę telefoniczną się nie zwracał. Samorząd także chce, aby samoloty mogły w Bornem nadal lądować i wkrótce radni mają uchwalić zmiany w planie, które uniemożliwią budowę nadajnika w tym miejscu. To jednak trochę potrwa, a czas biegnie.
W starostwie postanowili grać na zwłokę.
- Właśnie wydałem negatywną opinię na temat lokalizacji tej stacji nadawczej - powiedział nam w piątek starosta szczecinecki Krzysztof Lis. Dodał, że na razie pozwolenia na budowę nie wyda, mimo że liczy się z odwołaniem od tej decyzji do wojewody, gdzie inwestor nie jest bez szans. - Maszt w tym miejscu oznacza, że lotnisko zniknie, a za 5-10 lat takie obiekty będą szansą na rozwój regionu.
Marcin Gruszka, rzecznik prasowy firmy P4, operatora sieci Play: - Na pewno nikt nie chce zrobić nikomu na złość czy niszczyć inicjatywę społeczną - mówi. - Prawda jest taka, że w całej Polsce ciężko jest gdziekolwiek postawić nadajnik, bo zaraz odzywają się protesty.
Marcin Gruszka dodaje, że P4 uzyskało wszystkie zgody, łącznie z uzgodnieniami z lotnictwem cywilnym i wojskowym. - Teraz wszystko próbuje się odkręcać - mówi rzecznik. - Skoro gmina wyraziła początkowo zgodę, to teraz wskaże nam inną lokalizację?
Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?