Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O życiu decydowały sekundy

(bog)
Bartek i Kamil są przyjaciółmi z jednej klasy. Razem pojechali nad jezioro. Tam rozegrały się dramatyczne wydarzenia. O życiu jednego z chłopców decydowały sekundy…

Były wakacje, piękny słoneczny dzień. Chłopcy chcieli go przyjemnie spędzić. Pojechali z kolegami nad jezioro do Wyszeborza. Mieli popływać łódką, zrobić grilla. Zdążyli tylko trochę popływać, ponurkować. Byli tuż przy brzegu.
- Kamil z moim bratem Mateuszem nurkowali, a ja z Maćkiem, kolegą, poszliśmy wynająć łódkę - opowiada Bartek Grygorowicz. - Kiedy wróciliśmy, Mateusz powiedział, że Kamil od minuty się nie wynurzył. Rzuciliśmy się do wody. Leżał na dnie na głębokości 3 metrów. Razem z Maćkiem wyciągnęliśmy go na brzeg.
Bartek wiedział co robić. Chodził na kurs ratowników WOPR. Chciał w wakacje pracować jako ratownik w Mielnie, ale… nie zaliczył testu. Na szczęście, w życiu egzamin zdał wspaniale.
Na brzegu rozpoczął masaż serca i sztuczne oddychanie. Pomagał mu jakiś nieznajomy mężczyzna. Po kilku minutach Kamil odzyskał puls, po chwili oddech. Na moment otworzył oczy i zaraz zamknął. Reanimacja trwała kilkanaście minut. W tym czasie przyjechało pogotowie ratunkowe. W szpitalu chłopiec odzyskał przytomność dopiero po czterech dniach. Lekarze powiedzieli, że od śmierci dzieliły go sekundy.
- Była niedziela - opowiada Mariola Drachal, mama Kamila. - Zadzwonił do mnie Bartek i powiedział, że Kamil zasłabł i trafił do szpitala, ale już jest dobrze. Dopiero w szpitalu powiedział mi, co się stało. Przeżyłam szok, dwa tygodnie nie spałam. Kiedy syn odzyskał przytomność, okazało się, że nie odzyskał do końca pamięci. Jeszcze teraz ma z nią kłopot.
Co się wydarzyło w wodzie, nie wiadomo. Po wypadku Kamil miał na nodze krwiak, więc jest podejrzenie, że się uderzył, zasłabł i został na dnie. Nie szamotał się w wodzie, jak każdy tonący. Sam Kamil nie pamięta nic z wypadku. - Nie pamiętam nawet, że byliśmy nad jeziorem - mówi. - Wiem tylko to, co mi opowiedzieli koledzy.
- Sam nie może wyjść z domu, bo mógłby nie wrócić - mówi mama. - Najważniejsze, że żyje. Mam nadzieję, że dojdzie do siebie. Tylko nikt nie potrafi powiedzieć kiedy.
Bartek i Kamil są mieszkańcami Koszalina, uczniami trzeciej klasy liceum w Zespole Szkół Rolniczych w Boninie. W tym roku zdają maturę. Kamil ma mieć indywidualne nauczanie w domu. W wakacje miał jechać na praktykę do Danii. Nie pojechał. Miał wielkie plany - iść na studia i zostać grafikiem komputerowym. Ma nadzieję, że te marzenia mu się spełnią. Tylko trochę później. Bartek w wakacje zrobi kurs ratowników. Chce studiować w szkole wojskowej we Wrocławiu, gdzie kształcą jednostki specjalne. - Mój dziadek był wojskowym, walczył na wojnie, tato jest wojskowym, był w Syrii i w Iraku - mówi. - Nie wyobrażam sobie mojego życia bez wojska.
Wczoraj uczniowie w Boninie, ich rodzice i nauczyciele dziękowali Bartkowi za uratowanie Kamila, a jego rodzicom - za wychowanie wspaniałego syna. Do tych życzeń dołączyła mama Kamila. Było wiele słów o bohaterstwie. Także nasza redakcja jest pełna uznania dla dzielnej postawy Bartka i jego kolegów. Brawo!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!