Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddział ratunkowy w Koszalinie. "Dosłownie płakałam i wyłam z bólu"

Rafał Nagórski
Rafał Nagórski
Dosłownie płakałam i wyłam z bólu - Genowefa Klingiert z Darłowa opisuje pobyt na oddziale ratunkowym

- Była niedziela. Wezwałam pogotowie około godziny 12. Miałam potworny ból nogi promieniujący od biodra aż do stopy. W Koszalinie na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym byłam około godziny 13. - relacjonuje Genowefa Klingiert z Darłowa.

Posadzono mnie na krześle i z tym potwornym bólem kazano czekać. Dopiero po około 90 minutach pani neurolog zawołała mnie, popukała w kolano i stwierdziła, że… nadal mam czekać. Siedziałam więc dalej na korytarzu i zaczęłam wręcz płakać z bólu. Inni pacjenci zaczęli interweniować w mojej sprawie, dopiero około 16 dostałam środki przeciwbólowe i zlecono prześwietlenie. Nie zmieniło to jednak faktu, że nadal musiałam czekać w potwornym cierpieniu.

Pozostawieni sami sobie na korytarzu

Pani Genowefa podkreśla, że na oddziale ratunkowym nie była oczywiście sama. Uzbierała się grupka pacjentów z różnymi dolegliwościami, złamaniami i urazami. - Powiedziano nam, że o godzinie 19 będzie dyżurny lekarz ortopeda czy chirurg. Mijała 19, a nadal nikt się nami nie zajmował. Nikt się nawet nie interesował tym, czy ktoś daję radę, czy nie. Sami musieliśmy dopytywać, szukać, sprawdzać. Dlaczego tak dług kazano nam czekać? Wreszcie około 21 ktoś zabrał nas na drugi koniec szpitala, gdzie od lekarza, na którego tyle czekaliśmy, dowiedziałam się, że nie mam żadnego złamania, że to prawdopodobnie rwa kulszowa. O 22 zapytano mnie, czy mogę sobie sama wrócić do domu. Powiedziałam, że nie, że mogli mnie szybciej odesłać, bo i tak nie udzielili mi żadnej pomocy. I tak się złożyło, że w ich mniemaniu osobę, która nie wymaga żadnej pomocy, przetransportowano ostatecznie karetką z powrotem do Darłowa.

Kilka godzin ze złamanym obojczykiem

Nasza Czytelniczka zastanawia się nad oficjalnym złożeniem skargi, bo jak twierdzi, był to jeden z najgorszych dni w jej życiu. - Dzień kontrastujący z tym, co w tym samym szpitalu przeżyłam kilka tygodni wcześniej, gdy miałam poważną operację kardiochirurgiczną. Wtedy traktowano mnie jak człowieka, z należytą opieką, a teraz? - denerwuje się Czytelniczka, której relację potwierdził nam inny z Czytelników, który tego samego dnia trafił na SOR w Koszalinie: To co się tam działo to był dramat. Pani z Darłowa faktycznie pozostawiona była sama sobie, gdzieś w kącie, zresztą tak jak my wszyscy. Ja miałem złamany obojczyk i około godziny 16 wzywałem karetkę. I o ile lekarz szybko obejrzał mnie po raz pierwszy i zlecił prześwietlenie, to potem czekałem aż do 21 na ponowną wizytę u lekarza, tak jak ta pani. Ja wychodziłem ze szpitala, a ona wciąż tam przebywała - mówi nam Czytelnik. Łącznie w grupie około 5-6 osób musieliśmy czekać godzinami na przyjście ortopedy czy chirurga.

Przez oddział przewija się nawet 200 osób dziennie

- Personel SOR w pierwszej kolejności musi się zająć tymi, którzy w ich ocenie wymagają natychmiastowej pomocy. W ciągu doby przewija się przez ten oddział 150-200 osób - komentuje Cezary Sołowij, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie, który dodaje, że Najwyższa Izba Kontroli, po analizie pracy SOR w całym kraju, oszacowała że 80 procent pacjentów nie powinno być na tym oddziale. - Jeżeli jednak pacjenci do nas trafiają, to musimy się nimi zająć - zrobić wywiad, przeprowadzić badania, wypełnić dokumenty. Im więcej chorych trafia na SOR, tym dłuższe jest oczekiwanie na przyjęcie i diagnostykę, zwłaszcza osób, które nie wymagają natychmiastowego leczenia. Stąd też biorą się kolejki, na które tak narzekają chorzy. I trudno z tego czynić zarzut - odpiera rzecznik.

Nie każda choroba wymaga zgłoszenia się do szpitala

- Staramy się tłumaczyć pacjentom, że nie każda choroba wymaga niezwłocznego zgłoszenia do szpitala. Mamy przecież praktykę lekarza rodzinnego, która ma coraz większy zakres kompetencji. Mamy też nocną i świąteczną pomoc doraźną - czynną m.in. w niedziele. Tam też można z różnego rodzaju dolegliwościami się zgłosić - podkreśla Cezary Sołowij i dodaje, że skargi można złożyć na piśmie w sekretariacie placówki lub osobiście. Każda - jak zapewnia koszaliński szpital - jest wnikliwie rozpoznawana.

Szpital w Koszalinie ma nowy oddział ginekologii [wideo, zdjęcia]

Zobacz także: Konferencja w sprawie szpitala w Białogardzie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo