To była dziesiąta inscenizacja Ostatniej Wieczerzy w wykonaniu wiernych ze szczecineckiej parafii św. Franciszka. I zapewne ostatnia w tej formule.
Wszystko zaczęło się 10 lat temu od parafialnego przedstawienia wydarzeń z Wielkiego Czwartku z Ostatnią Wieczerzą, którą pod okiem księdza proboszcza Marka Kowalewskiego i reżyserki Jadwigi Nowak przygotowywali wierni.
Z czasem pojawił się pomysł, aby inscenizację zobaczyli także inni mieszkańcy Szczecinka i tak 5 lat temu zawitała ona do szczecineckiego kina. Przez te lata w rolę apostołów wcielało się w sumie 36 mężczyzn. - Byli to ludzie różnych stanów: urzędnik, policjant, rolni, funkcjonariusz Służby Więziennej, tacy jacy byli uczniowie Jezusa - mówił ksiądz Marek Kowalewski, który z kolei od początku wcielał się w rolę Chrystusa. Niestety, jak zapowiedział proboszcz, wszystko wskazuje, że była to już ostatnia taka Ostatnia Wieczerza. - Choć aktorzy widząc taką frekwencję na widowni, zawahali się - kapłan zostawił jeszcze cień nadziei.
I dobrze by było, aby spektakl, który już wpisał się w nastrój przygotowań do Wielkanocy w Szczecinku, pozostał. Interpretację pożegnania z uczniami - wszak nie wiemy dokładnie, o czym wówczas rozmawiano w wieczerniku - wzbogacają opowieści o zdarzeniach i cudach, jakie towarzyszyły Chrystusowi i jego apostołom.
Wielki Czwartek, gdy miała miejsce Ostatnia Wieczerza, jest szczególnie ważny. To wtedy Chrystus ustanowił sakramenty Kapłaństwa i Echarystię. Stąd na scenie scena, gdy Jezus myje nogi swoim uczniom, jako symbol oczyszczenia i służby z miłości. Później dzieli się z nimi chlebem i winem, swoim Ciałem i Krwią, a apostołowie podają bochen widzom. Chleb krąży po widowni kina, dokąd przed trzema laty przeniesiono inscenizację.