MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piekło w środku miasta. Lokatorzy zwrócili się do „Głosu” o pomoc

Rajmund Wełnic
archiwum
Udręczeni ciągłym burdami lokatorzy kamienicy w centrum Szczecinka mają tego dosyć. Zwrócili się do „Głosu” o pomoc.

W miniony weekend w kamienicy na rogu ulic Emilii Plater i Rzemieślniczej w Szczecinku po raz kolejny interweniowała policja. Tym razem na klatce schodowej pobiło się dwóch młodych mężczyzn, którzy na widok policjantów zabarykadowali się w jednym z mieszkań i grozili, że je wysadzą w powietrze. Drzwi musieli forsować strażacy. Okazało się, że w mieszkaniu była butla z gazem - a w budynku kilkadziesiąt osób, w pobliżu inne domy i sklepy. Policjanci obezwładnili awanturników i zabrali ich na komendę. - Co z tego, skoro wrócili na drugi dzień rano - mówią zrozpaczeni sąsiedzi.

Gorzej niż w melinie

Ludzie opowiadają, że od lat przeżywają gehennę. Niemal codziennie w dwóch z 10 mieszkań w kamienicy odbywają się libacje alkoholowe. Pije się zresztą na klatce schodowej, przed budynkiem, na podwórku. Ryki, krzyki i wyzwiska połączone z rękoczynami są tu niemal na porządku dziennym. Policja, czy strażnicy miejscy interweniują tu często, choć zrezygnowani lokatorzy już tak przywykli do awantur, że wzywają pomoc, gdy już naprawdę jest ostro - Boimy się o swoje życie, jeden z mieszkańców pijany lub naćpany biega z siekierą i grozi, że wysadzi budynek - jeden z naszych rozmówców opowiada, że chłopak siekierą uderzał w butlę z gazem. Sąsiedzi mówią, że do jednego z mieszkańców schodzi się łobuzerka z całej dzielnicy, oczywiście aby raczyć się alkoholem.

- Dojdzie w końcu do tragedii i wtedy będzie szukanie winnych - mówią nasi rozmówcy prosząc o pomoc.

Zarządca może niewiele

- Poproszę nasze służby o informację o ostatnim incydencie, bo przyznam, że nie docierały do mnie sygnały, że dzieje się tam coś niepokojącego. Choć nie wykluczam, że tak jest, bo jest tam kilka mieszkań socjalnych - mówi Tomasz Wełk, prezes Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, który zarządza feralną kamienicą. - Staramy się interweniować w takich sytuacjach, ślemy pisma do policji, straży miejskiej, ale nie zawsze odnosi to skutek, a jako zarządca mamy ograniczone możliwości. Zdarza się że kierujemy sprawy do sądu o eksmisje w sytuacjach drastycznego zakłócania porządku i niszczenia mieszkań. Ale niezwykle trudno uzyskać wyrok eksmisyjny, bo zawsze znajdują się osoby świadczące, że wszystko jest w porządku. Sąsiedzi z kolei boją się zeznać coś innego, i trudno im się dziwić. A my musimy działać zgodnie z prawem.

Inna sprawa, że nawet z wyrokiem jest problem, bo dokądś tych ludzi trzeba przenieść. I liczyć się z tym, że w noym miejscu zaczną sprawiać kłopoty. - W Szczecinku nie ma „getta”, w którym mieszkaliby tylko tacy problematyczni lokatorzy. Nie chcemy go zresztą tworzyć, bo nie prowadzi to do niczego dobrego. Nie chcemy ludzi dzielić na lepszych i gorszych - dodaje Tomasz Wełk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!