Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straciliśmy najlepszych

Inga Domurat [email protected]
Od rana przed bramą świdwińskiego garnizonu mieszkańcy zostawiali wczoraj zapalone znicze.
Od rana przed bramą świdwińskiego garnizonu mieszkańcy zostawiali wczoraj zapalone znicze. Fot. Piotr Czapliński
W środowej katastrofie lotniczej pod Mirosławcem zginęli najlepsi piloci północnej Polski. Mieszkańcom Świdwina najbardziej w pamięci utkwił dowódca 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego gen. Andrzej Andrzejewski...
GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej.
GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI
Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej. Służbę wojskową rozpoczął w 1985 roku jako pilot w 8. pułku lotnictwa myśliwskiego. Od 2000 roku w 1. Brygadzie Lotnictwa Taktycznego. Zaczynał jako starszy inspektor, później został zastępcą dowódcy brygady, aż zajął jego stanowisko. Zginął, pozostawiając żonę Małgorzatę i dwie córki. (ing) Fot. Piotr Czapliński

GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI
Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej. Służbę wojskową rozpoczął w 1985 roku jako pilot w 8. pułku lotnictwa myśliwskiego. Od 2000 roku w 1. Brygadzie Lotnictwa Taktycznego. Zaczynał jako starszy inspektor, później został zastępcą dowódcy brygady, aż zajął jego stanowisko. Zginął, pozostawiając żonę Małgorzatę i dwie córki. (ing)
(fot. Fot. Piotr Czapliński)

- W garnizonie panuje smutek, straciliśmy 15 oficerów z naszej brygady, w tym dziewieęciu służyło tu, w jej świdwińskiej siedzibie - mówił z powagą mjr Wiesław Gasek, oficer prasowy świdwińskiego wojska, przekazując listę z nazwiskami tych, którzy zginęli w katastrofie lotniczej. - Teraz możemy już tylko pomóc rodzinom ofiar. Byliśmy z nimi tuż po katastrofie i będziemy na zawsze.

Raz uniknął śmierci

Wśród poległych jest gen. bryg. Andrzej Andrzejewski, który raz cudem uniknął śmierci w katastrofie lotniczej. Dokładnie 19 sierpnia 2003 roku usiadł za sterami Su-22 i wystartował z lotniska w Świdwinie - miał na poligonie w Wicku Morskim odpalić rakiety-cele. Omyłkowo zestrzelili go przeciwlotnicy. Rakieta trafiła w samolot i wybuchła, ale generał zdążył się katapultować. W kamizelce ratunkowej, ze spadochronem wpadł do morza. Na śmigłowiec czekał półtorej godziny. Wytrzymał. I jeszcze niedawno mówił kolegom: "Cudem ocalałem. Dostałem drugie życie".

Dziś na świdwińskim lotnisku gen. Andrzejewski miał witać swojego kolegę gen. Stanisława Targosza, który do 19 kwietnia 2009 roku był Dowódca Sił Powietrznych z centralą w Warszawie, a wcześniej służył właśnie w tej jednostce. I to tu chciał w gronie przyjaciół usiąść za sterami samolotu ostatni raz przed przejściem na wojskową emeryturę. Niestety, jego przyjaciele nie żyją. Lotu nie będzie.

To był wspaniały człowiek

- Niestety, drugi raz generał Andrzejewski szansy na nowe życie nie dostał. I trudno mi się z tym pogodzić - mówił nam wczoraj Jan Owsiak, burmistrz Świdwina, który generała znał osobiście. - To był wspaniały człowiek. Związany z tą ziemią i z nami.

- Jeszcze widziałam gen. Andrzejewskiego na pogrzebie byłego starosty. To było raptem tydzień temu - mówiła przygaszona Alicja Tudrujek ze Świdwina. - Wtedy przy grobie głośno do mikrofonu powiedział: "Melduję się panie starosto" i dziś można by pomyśleć, że to jakieś fatum. Wielka tragedia rodzin i polskich sił powietrznych.
Anna Masłowska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 im. Lotników Polskich w Świdwinie, mieszczącej się na osiedlu wojskowym, dodała jeszcze: - Drugiego takiego generała długo nie będziemy mieć. Nigdy nas nie zawiódł. Był naszym częstym gościem, a uczniowie go uwielbiali. Zresztą i płk. Maciąga i ppłk. Maniewskiego też. Tu każdy ich znał.

Gen. Andrzejewski miał przed sobą karierę wojskową. Miał 46 lat. Od 11 listopada 2006 roku był dowódcą 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego z siedzibą w Świdwinie. Czekał na awans do warszawskiej centrali.

Podpułkownik miał nie lecieć

W katastrofie pod Mirosławcem zginęli najważniejsi piloci w garnizonie Świdwińskim, wszyscy dowódcy - brygady, bazy i eskadry.

Jak się dowiedzieliśmy, na pokładzie samolotu CASA w ogóle miało nie być ppłk. Zbigniewa Książka, zastępcy dowódcy 22. Bazy Lotniczej w Malborku. Miał wracać do jednostki samochodem, ale zdecydował się na lot. Bo chciał znaleźć się w Świdwinie choć na trochę, w swoim domu, z rodziną. Tu mieszkał. Tu był znaną osobą, bo już drugą kadencję samorządową był radnym miejskim...

Miasto w żałobie

Wczoraj Świdwin pogrążył się w żałobie. Na każdym kroku widać było zawieszone kiry. Choć oficjalnie wojsko ogłosiło listę poległych o godz. 11, miejscowi nazwiska ofiar znali już wcześniej. - Jeszcze rano, jak szłam do pracy, liczyłam na to, że to nie będą znane mi osoby, bo tak by było łatwiej przeżywać tę tragedię. Ale były - usłyszeliśmy od mieszkanki Świdwina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!