Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecinek: Były szef SzLOT skazany. Oto krajobraz po burzy

Rajmund Wełnic [email protected]
Po finale procesu Bogusława Sobowa, byłego szefa SzLOT, staramy się zrobić bilans tej sprawy. A także ponad pięciu już lat działalności stowarzyszenia, które miało się stać wizytówką Szczecinka
Po finale procesu Bogusława Sobowa, byłego szefa SzLOT, staramy się zrobić bilans tej sprawy. A także ponad pięciu już lat działalności stowarzyszenia, które miało się stać wizytówką Szczecinka
PODSUMOWANIE Od chwili zatrzymania byłego szefa Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej ponad dwa lata temu sprawa miała także wymiar polityczny. Zarzuty postawiono szefowi instytucji realizującej sztandarowe projekty miasta w turystyce i członkowi rządzącej w Szczecinku partii. Burmistrz jeszcze dziś podkreśla zasługi skazanego (nieprawomocnie) za nadużycia finansowe byłego szefa SzLOT-u, a na sali rozpraw bronił go przewodniczący rady miejskiej.

Po finale procesu Bogusława Sobowa, byłego szefa Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, staramy się zrobić bilans tej sprawy. A także ponad pięciu już lat działalności stowarzyszenia, które miało się stać wizytówką Szczecinka.

Szczecinecka Lokalna Organizacja Turystyczna to stowarzyszenie utworzone w roku 2007 przez miasto Szczecinek, powiat szczecinecki, kilkanaście osób związanych głównie z turystyką i gastronomią oraz kilka firm, także mniej lub bardziej kojarzących się z tą branżą. List intencyjny podpisali starosta szczecinecki Krzysztof Lis i burmistrz Szczecinka Jerzy Hardie-Douglas. Dla nikogo nie było tajemnicą, że powołania SzLOT-u najbardziej chciał właśnie burmistrz, który przejmując rządy w mieście, mocno postawił na rozwój turystyki i zwrócenie miasta "twarzą" do jeziora. Nieprzypadkowo jedną z pierwszych decyzji Jerzego Hardie-Douglasa było sprowadzenie na Trzesiecko stateczku spacerowego. Nieco później białą flotę powiększono o kolejny statek, a Komunikację Miejską uczyniono armatorem. SzLOT miał przekuć w czyny zapowiedzi burmistrza z kampanii wyborczej.

Aby SzLOT w ogóle miał możliwości działania, do pomysłu trzeba było przekonać starostwo, bo miasto właściwie nie miało infrastruktury nad jeziorem pozwalającej na rozwój działalności wodniackiej. A powiat był właścicielem przystani, którą na co dzień zarządzał Powiatowy Ośrodek Sportów Wodnych i Turystyki. Ośrodek prowadził m.in. zajęcia pozalekcyjne dla miłośników żeglarstwa finansowane przez starostwo. SzLOT przejął i to zadanie (w ramach niepublicznej Academii Nautica), i samą przystań, którą powiat oddał w bezpłatną, 20-letnią dzierżawę. Starostwo do chwili obecnej jest zresztą jednym z filarów finansowych SzLOT-u, bo co roku - oprócz około 20-30 tys. zł składek - przekazuje ponad 300 tys. zł na szkolenie wodniackie młodzieży.

Dziś też SzLOT prowadzi dzierżawiony od miasta wyciąg do nart wodnych i - także na zlecenie ratusza - plaże miejskie. A ponadto zarządza bazą wodniacką nad Trzesieckiem, szkoli młodzież w ramach Academii Nautica, prowadzi informację turystyczną, organizuje obozy, zawody wodniackie, buduje infrastrukturę nad jeziorem itp..

Wodniak na czele

Wybór zarządu SzLOT padł na Bogusława Sobowa, który potrafił przekonać burmistrza do swoich pomysłów. Dziś burmistrz mówi, że on jedynie może kogoś rekomendować na prezesa SzLOT-u, bo to samorządna organizacja turystyczna, ale nie jest tajemnicą, że głos decydujący - nie tylko w tej sprawie - należy do Jerzego Hardie-Dougalsa. Nowy szef SzLOT-u nie był osobą anonimową, postacią znaną stał się w połowie lat 90. Wtedy to prowadził zakrojoną na szeroką skalę działalność turystyczną w Szczecinku. Organizował kolonie i obozy żeglarskie. Młodzież kwaterowała w internatach. Dzierżawił także podupadły wówczas mocno hotel "Pomorski". W Świątkach od "rolniczaka" wydzierżawił część pomieszczeń i terenów po gospodarstwie szkolnym pod potrzeby szkółki jeździeckiej. Później działalność przeniósł na Mazury.

Od początku XXI wieku Bogusław Sobów prowadził zażarty spór sądowy ze szczecineckim starostwem o dzierżawione wcześniej w Świątkach tereny nad jeziorem Trzesiecko. Umowa ze szkołą miała być dość nieprecyzyjna, jeżeli chodzi o lokalizację i rozmiar pastwisk używanych pod potrzeby stadniny, a jej dzierżawca twierdził, że ma prawo ich pierwokupu. Starosta nic chciał o tym słyszeć, tym bardziej, że zamierzał sprzedać atrakcyjnie położone działki. Argumentował, że umowa została wypowiedziana. Spór ciągnął się latami i długo blokował sprzedaż działek. I mógł jeszcze blokować, bo później włączyła się w niego gmina wiejska Szczecinek, która uznała, że ziemie nad jeziorem to jej się należą. Ostatecznie sprawa zakończyła się ugodą - gmina dostała inną część dawnego gospodarstwa, a Bogusław Sobów miał na 10 lat wydzierżawić 8 hektarów przylegających do spornych działek.

Mimo tego powiat zdecydował się później na współpracę z Bogusławem Sobowem, gdy ten został kandydatem na prezesa SzLOT-u. Nie bez znaczenia był przy tym fakt, że w starostwie doszło wtedy do zmiany koalicji - współrządzi nim Platforma Obywatelska, a eks-szef SzLOT-u był kojarzony z tą partią.

Stowarzyszenie bez kontroli radnych

Formuła stowarzyszenia wydawała się trafionym pomysłem, bo organizacji pozarządowej łatwiej np. pozyskiwać fundusze zewnętrzne, może taniej - bo bez Karty Nauczyciela - prowadzić zajęcia pozalekcyjne, czy też działalność gospodarczą. I na początku wyglądało to całkiem nieźle. Sztandarową inwestycją Szczecinka stał się budowany przez miasto wyciąg do nart wodnych. Od razu z przytupem, bo ponadkilometrowy wyciąg okrzyknięto od razu najdłuższym w Europie. To także jeden z pomysłów Bogusława Sobowa, który też mocno w budowę się zaangażował. SzLOT został też podwykonawcą i sporo na inwestycji zarobił. Miał nawet plany podbicia rynku usługami robót hydrotechnicznych, ale ostatecznie na planach się skończyło. Podobnie, jak z możliwością zarobkowania na organizacji obozów, szkoleń, kursów, wypoczynku itp.. Tu wpływy okazały się dużo mniejsze od założeń.

Z czasem stało się jasne, że z kilkudziesięciotysięcznych składek członkowskich, jakie płaciły miasto i powiat - plus dochodów z działalności bieżącej - SzLOT nie zdoła się utrzymać.

Skutkiem ubocznym formuły stowarzyszeniowej był fakt, że SzLOT praktycznie znalazł się poza kontrolą samorządów. Gdyby był to zakład budżetowy, firma lub instytucja samorządowa to podlegałaby np. kontroli komisji rewizyjnej, czy też komórek kontrolnych w ratuszu. A tak jest organizacją pozarządową i w ratuszu - bo tam najczęściej pojawiały się pytania i wątpliwości dotyczące SzLOT-u - padała niezmienna odpowiedź. Na wszystkie pytania burmistrz odpowiadał, że uprawnień do kontrolowania organizacji - poza pieniędzmi przekazywanymi np. na prowadzenie plaż - samorząd nie ma.

- Od początku byliśmy zdania, że funkcje, jakie wykonuje SzLOT z powodzeniem i wcale nie większym kosztem może robić Ośrodek Sportu i Rekreacji - radny Roman Matuszak z opozycyjnej Wspólnoty Samorządowej nie zostawia suchej nitki na stowarzyszeniu. - A przy okazji taka instytucja byłaby łatwiejsza do skontrolowania. Czas pokazał, że mieliśmy rację. Chcieliśmy, jeżeli już nie likwidacji SzLOT-u, to chociaż radykalnego ograniczenia składek członkowskich. Płacimy teraz znacznie większe składki niż pozostali członkowie instytucjonalni.

Wpadki SzLOT

Faktycznie, SzLOT zaczął kosztować Szczecinek coraz więcej. Do corocznych składek trzeba doliczyć bowiem około 100 tys. zł na prowadzenie plaż i wypożyczalni sprzętu pływającego. Składka miasta na rok 2013 rośnie do 400 tysięcy złotych. Już w roku 2011 ratusz musiał spłacić 600 tys. zł poręczenia za kredyt zaciągnięty przez SzLOT na udział własny w unijnym projekcie Civitas. Pożyczkę trzeba było spłacić, a unijne dotacje spóźniały się (w sumie ponad rok). Dziś widoków specjalnych na to, że miasto gotówkę odzyska, nie ma, choć stowarzyszenie pieniądze z Unii Europejskiej w końcu dostało. Najpewniej ratusz przejmie z zamian pomosty wybudowane przez SzLOT nad Trzesieckiem z unijną pomocą.

Wpadek w krótkiej historii SzLOT-u nie brakowało. Jeszcze za kadencji Bogusława Sobowa doszło do zerwania umowy z firmą Alpinur, wykonawcą pomostu nad jeziorem w centrum parku. Budowa pomostu ruszyła w 2009 roku. Gdy Alpinur wbił większość stalowych pali w dno jeziora wybuchł konflikt ze SzLOT-em. Inwestor zarzucał wykonawcy zawalenie terminów i próby podwyższenia kosztów, a Alpinur bronił się mówiąc, że w projekcie były błędy, a z inwestorem współpraca się nie układała. O mało co nie doszło do wyrywania już wbitych pali. Koniec końców doszło do sprawy sądowej, w której SzLOT musiał zapłacić wykonawcy za wykonane roboty. W sądzie ważą się jeszcze losy słonych kar umownych.

Najpoważniej jednak wyglądał zakończony niedawno nieprawomocnym jeszcze wyrokiem proces Bogusława Sobowa (zgodził się na ujawnienie swoich danych i wizerunku) za liczne nadużycia finansowe. Szczecinecki sąd zakazał byłego szefa SzLOT na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Musi też naprawić wyrządzone szkody, w kwocie ponad 70 tysięcy złotych. Te szkody to ponad 11 tysięcy euro dla unijnego program Civitas Plus (kwota na zakup łodzi - taksówek wodnych), 28 tys. zł dla SzLOT (głównie z tytułu "lewych" delegacji) i 3,7 tys. zł dla Szczecinka (za przywłaszczone drewno wycięte z Mysiej Wyspy). Niemal pewne jest, że dojdzie jeszcze do apelacji.

Opozycja nie przepuściła okazji. - Leżącego kopać nie będę, ale zarzuty, jakie postawiono byłemu szefowi SzLOT-u laurką dla niego nie są - zdaniem radnego Romana Matuszaka Bogusław Sobów nie był w stanie przestawić się na rygory i zasady pracy obowiązujące w organizacji pozarządowej po tym, jak długo prowadził swoją działalność gospodarczą. Której na dodatek nie zawiesił na czas pracy w SzLOT.

Przewodniczący broni byłego prezesa

Spore emocje wzbudziła także osoba obrońcy Bogusława Sobowa, którym został mecenas Mirosław Wacławski, znany szczecinecki adwokat. Kontrowersje budził fakt, że wśród poszkodowanych miało się znaleźć miasto Szczecinek (chodzi o warte kilka tysięcy złotych drewno z Mysiej Wyspy), a Mirosław Wacławski jest przewodniczącym Rady Miasta z ramienia PO. - Zdania w tej materii są podzielone nawet wśród prawników, więc nie chciałbym się w tej materii wypowiadać - mówi Roman Matuszak, który - choć z opozycji - nie krytykuje tej decyzji.

- Przede wszystkim jestem adwokatem, to mój zawód i obrony Bogusława Sobowa podjąłem się jeszcze zanim w ogóle zostałem radnym (wybory odbyły się późną jesienią 2010 roku, do zatrzymania szefa SzLOT doszło w lecie - red.) - mówi mecenas Mirosław Wacławski. - Co więcej, w pierwszym okresie nie było zarzutów działania na szkodę miasta, które pojawiły się na późniejszym etapie postępowania. Pomijam już fakt, że mój klient i ja do dziś uważamy, że nie doszło do przestępstwa. Miasto także nie czuje się poszkodowane. Gdybym dostrzegł konflikt interesów z moją funkcją radnego, na pewno rozważyłbym wypowiedzenie pełnomocnictwa mojemu klientowi, choć mogłoby to narazić wymiar sprawiedliwości na przewlekłość postępowania. Tego nie dostrzegłem, co więcej: dziś z pewnością podjąłbym się tej obrony jeszcze raz.

Niektórzy koledzy po fachu - choć nie pod nazwiskiem - postawę przewodniczącego jednak krytykują. - Nic nie stało na przeszkodzie zrezygnować z obrony lub bycia radnym. Adwokatem się jest, radnym bywa - mówi jeden ze szczecineckich prawników. - Gdy zachodzi konflikt interesów, a miałem w swojej karierze taki przypadek, gdy miałem bronić klienta z urzędu, zawsze można zrezygnować z obrony.

- Sprawa ma wymiar etyczny, bo nie ma przepisów, które zabraniałyby wprost takiego zachowania - mówi inny adwokat. - Ja bym podjął się obrony.

- A ja my się wahał, adwokat powinien dbać o to, aby nie znalazł się w trudniej sytuacji - dodaje jeszcze inny mecenas. - W Szczecinku mamy 18 adwokatów, jest z kogo wybierać.

Szlachectwo zobowiązuje

- Dobrze, że rozmawiamy o standardach łączenia różnych funkcji, że temat żyje, bo chwila refleksji i zastanowienia jest nam wszystkim potrzebna - mówi szczecinecki poseł Platformy Obywatelskiej Wiesław Suchowiejko.

- Osoby pełniące mandat publiczny muszą pamiętać, że nobllese oblige (franc. szlachectwo zobowiązuje), że transparentność ich działań i życia musi być zachowana, nawet jeżeli bywa to dotkliwe.

Różnie też odebrano mowę obrończą Mirosława Wacławskiego, a szczególnie dość zaskakujące powołanie się na to, iż Bogusław Sobów w istocie nie zrobił nic szczególnie złego, bo każdemu z nas zdarza się łamać lub obchodzić prawo. I choć mecenas od razu uściślał, że chodziło mu o wagę przewiny, gdy przy drobnych naruszeniach prawa, nie powinno się od razu stosować najcięższych kar, to pewien niesmak pozostał. - Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia: np. ci co narzekają, że forotaradry są maszynką do zarabiania pieniędzy zapominają, że jednak zdjęcie z niego i kara to efekt złamania prawa - mecenas tłumaczy, że zawiłość przepisów często sprawia, że nie sposób czegokolwiek załatwić. I wtedy najłatwiej "pójść na skróty". - Nie czuję się politykiem, ale samorządowcem, choć jedno z drugim się wiąże.

- Gdybym przez chwilę był przekonany, że miasto jest w tej sprawie poszkodowane, to pewnie czułbym niezręczność, że przewodniczący Rady Miejskiej broni byłego szefa SzLOT - burmistrz Jerzy Hardie-Douglas zapewnia, że w jego opinii Szczecinek na działalności byłego prezesa SzLOT nie był stratny. - Uważam, że Bogusław Sobów przez te kilka lat pozytywnie wpłynął na rozwój miasta.

Zdaniem burmistrza wyrok wydany przez szczecinecki sąd jest "drakoński". - Jest nieadekwatny do popełnionych przewin, możemy mówić o nieprawidłowościach, ale nie przestępstwach i mam nadzieję, że w apelacji wyrok się nie utrzyma - Jerzy Hardie-Douglas podkreśla, że najistotniejsze dla sprawy jest to, że przy zakupie taksówek wodnych unijny program i Komisja Europejska nie poniosły żadnej straty i nie zostały pokrzywdzone - zdaniem burmistrza sąd nie zrozumiał mechanizmów funkcjonowania projekty Civitas.

Uderzeni SzLOT-em

Wprawa wizerunkowo uderzyła jednak nie tylko w szczecineckie elity władzy. Zaraz po zatrzymaniu Bogusława Sobowa w lecie 2010 roku został on zawieszony w prawach członka Platformy Obywatelskiej. - Zgodnie ze standardami w Platfromie, nie widzę tu błędu z naszej strony - mówi poseł Wiesław Suchowiejko. - Czekamy na prawomocny wyrok, myślę, że w razie, gdyby wyrok się utrzymał, zapadną odpowiednie decyzje personalne, o ile Bogusław Sobów nie podejmie ich sam.

Proces sprawił, że w jego cieniu znalazło się bieżące funkcjonowanie SzLOT-u, gdzie międzyczasie też szybko zmieniono szefa. Z kolejnych rozpraw wyłaniał się niewesoły obraz swoistej "wolnej amerykanki", jaka panowała w stowarzyszeniu. Bywało - zwłaszcza na początku działalności - że pieniędzy brakowało na wszystko, a prezes kredytował SzLOT z własnej kieszeni. Ale zaraz potem zdarzało mu się namieszać w delegacjach i "być" w dwóch miejscach jednocześnie. Albo przewieźć na koszt SzLOT-u swój prywatny jacht.

Burmistrz Jerzy Hardie-Douglas nie uważa, że Bogusław Sobów nadużył jego zaufania. - Burmistrz bezpośrednio lub pośrednio jest pracodawcą dla około 1200 osób: nauczycieli, urzędników, pracowników firm komunalnych - mówi. - Trudno oczekiwać, że każdy któremu zdarzy się mieć kłopoty z prawem, nadszarpnie moje zaufanie. SzLOT i Bogusław Sobów zrobił dużo dobrego. Teraz o tym się nie pamięta, ale jego zasługą był powrót białej floty do Szczecinka, powstanie wyciągu do nart wodnych i reaktywacja Mysiej Wyspy. Czy też budowa pomostów i stworzenie wypożyczalni rowerów z funduszy unijnych.

- To, że być może zawiódł jeden człowiek nie oznacza, że jeden filarów programu burmistrza, czyli rozwój turystyki jest zły - dodaje Mirosław Wacławski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!