Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakrętki pomogą Grzesiowi z Koszalina

Ilona Stec [email protected]
Maleńki Grześ Królak w towarzystwie swego przyjaciela Krzysia Saporowskiego przy workach z nakrętkamizebranymi przez słuchaczki i słuchaczy koszalińskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Maleńki Grześ Królak w towarzystwie swego przyjaciela Krzysia Saporowskiego przy workach z nakrętkamizebranymi przez słuchaczki i słuchaczy koszalińskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Archiwum rodzinne
Grześ Królak z Koszalina , bohater naszych publikacji i wielu akcji charytatywnych ma już dwa latka. Bardzo stara się być samodzielny. Rodzice - przy wsparciu wielu życzliwych ludzi - robią wszystko, by mu w tym pomóc.

Chłopczyk urodził się z zespołem TAR. Jest to rzadki zespół wad wrodzonych uwarunkowany genetycznie. Jednym z objawów TAR jest małopłytkowość - organizm nie wytwarza dostatecznych ilości płytek krwi. Skutkiem tego są zaburzenia krzepnięcia krwi. Charakterystyczne dla zespołu TAR są też wady układu moczowo - płciowego i wady budowy stawów kolanowych oraz poważnie zdeformowane rączki. U Grzesia są one bardzo krótkie, dłonie wyrastają jakby wprost z ramionek. Na szczęście Grześ ma wszystkie paluszki, co ułatwia mu wykonywanie różnych czynności. Wielu rzeczy jednak .niestety, nie może zrobić samodzielnie, musi korzystać z pomocy innych. Najczęściej pomaga mu mama, która jest przy nim prawie przez cały czas.

Grześ, mimo swojej choroby jest bardzo radosnym, energicznym chłopczykiem. Biega, sprawnie wspina się na kanapę i schodzi z niej, rozrabia jak inne dzieci w jego wieku. Próbuje sprzątać, samodzielnie jeść, sam potrafi napić się z butelki, bawi się zabawkami, nawet jeździ na rowerku specjalnie dla niego przystosowanym. Coraz więcej też mówi. Jest bardzo rezolutny. Dzięki dotychczasowemu leczeniu udało się m.in. opanować problem z małopłytkowością, Grześ nie musi już być poddawany częstym przetoczeniom krwi. Wkrótce czeka go operacja stawu kolanowego, która pozwoli zniwelować jeszcze jedną wadę.

Gdy tylko Grześ się urodził, jego rodzice postanowili zrobić wszystko, by był jak najbardziej sprawny i samodzielny. Dowiedzieli się o możliwości operacyjnego leczenia zdeformowanych rączek. Gdy okazało się, że być może potrzebne będzie leczenie za granicą, rozpoczęli gromadzenie funduszy na ten cel. Na ewentualną operację rączek trzeba jednak jeszcze poczekać. Lekarze rozważą takie leczenie, gdy Grześ będzie miał przynajmniej siedem lat. Już wiadomo, że w Polsce na razie taka operacja jest niemożliwa. -Tak stwierdzili lekarze biorący udział w sympozjum, na którym omawiano między innymi przypadek Grzesia. Obecnie jesteśmy w kontakcie ze specjalistyczną kliniką w Niemczech, wysyłamy im regularnie wyniki badań i czekamy, aż Grześ podrośnie - mówi Iwona Królak, mama chłopczyka. Tymczasem Grześ przez cały czas jest usprawniany. Korzysta z rehabilitacji na miejscu, jeździ na turnusy rehabilitacyjne. Jego dłonie są coraz silniejsze i sprawniejsze, chwyta przedmioty paluszkami, podnosi i taszczy po domu różne rzeczy.

- Pozwalamy mu na wiele, bo wiemy że w ten sposób nasz synek ćwiczy swoją sprawność. Podczas zajęć rehabilitacyjnych Grześ ćwiczy równowagę, zręczność, mięśnie brzucha. Uczy się, jak samodzielnie wstać, jak się poruszać, jak zapanować nad ciałem, żeby upaść na pupę a nie na buzię - krótko mówiąc uczy się manewrowania własnym ciałem, co w jego przypadku jest bardzo trudne. Rehabilitacja tylko tu, na miejscu kosztuje nas miesięcznie około 4 tysięcy złotych - mówi Iwona Królak. Mama Grzesia przyznaje, że usprawnianie synka możliwe jest dzięki ogromnemu wsparciu wielu ludzi i instytucji. Są wśród nich szkoły - m.in. Szkoły Podstawowej nr 6 Koszalinie do której chodzi siostra Grzesia Natalka - a także przedszkola. szpital, politechnika, urzędy skarbowe, liczne firmy, sklepy, placówki, są mieszkańcy . Mścic i osiedla przy Orlej. Lista jest bardzo długa

Ostatnio do licznego grona życzliwych osób, które starają się pomóc Grzesiowi dołączyła Sylwia Saporowska wraz ze swoim synkiem Krzysiem, drugoklasistą ze SP nr 7 w Koszalinie

- Mój syn często słyszał o Grzesiu i bardzo chciał go poznać. Ponieważ zawsze mówię mu, że są ludzie którzy chorują i trzeba im pomagać, postanowiłam skontaktować się z rodziną Grzesia. Gdy poznaliśmy się, zapytałam, jak pomóc. Okazało się, że prowadzona jest akcja zbiórki plastikowych nakrętek i korków które wymieniane są na pieniądze przeznaczane na leczenie i rehabilitację Grzesia. Postanowiliśmy z Krzysiem włączyć się w tę akcję. Pomagają mi w tym także moje koleżanki Agnieszka i Monika, pracujące ze mną w Kwesturze w Politechnice Koszalińskiej. Staramy rozpropagować tę zbiórkę i zachęcić do udziału w niej jak najwięcej placówek, firm, instytucji i jak najwięcej ludzi. Piszemy pisma, rozsyłamy je i roznosimy po szkołach przedszkolach, biurach, sklepach, placówkach. Prosimy o wystawianie kartonów i zamieszczanie apeli z prośbą do dostarczanie tych nakrętek - mówi Sylwia Saporowska.

- Udało nam się zebrać już około pół tony nakrętek, bardzo się cieszymy. Mamy odbiorcę który płaci nam złotówkę za kilogram, im uzbieramy ich więcej, tym więcej będzie pieniążków na leczenie i rehabilitację Grzesia - dodaje mama chłopczyka. By pomóc Grzesiowi Królakowi, wystarczy nie wyrzucać plastikowych nakrętek i korków do kosza, lecz zgromadzić je i dostarczyć do punktu zbiórki. Takich punktów jest już sporo. Z pewnością wiele szkół i przedszkoli wkrótce włączy się do akcji, co ułatwi "zbieraczom" dostarczenie zgromadzonych nakrętek. Przyjmowane są wszelkie plastikowe korki nakrętki - nie tylko od butelek po napojach, ale także od słoiczków po kawie, od opakowań po kosmetykach i lekach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!