Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawód: Świadek koronny

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Krzysztof Ł., pseudonim Łapa, był sądzony za zlecenie zabójstwa przed Malibu. Najpierw został uniewinniony, potem - dzięki zeznaniom Sankula - skazany nieprawomocnie na osiem lat więzienia, ale za bójkę. Teraz odpowiada przed sądem jako szef zorganizowanej grupy przestępczej.
Krzysztof Ł., pseudonim Łapa, był sądzony za zlecenie zabójstwa przed Malibu. Najpierw został uniewinniony, potem - dzięki zeznaniom Sankula - skazany nieprawomocnie na osiem lat więzienia, ale za bójkę. Teraz odpowiada przed sądem jako szef zorganizowanej grupy przestępczej. Krzysztof Tomasik
Żonaty. Zwykły przechodzień mijany w tłumie. Jacek R., ps. Sankul. Kiedyś gangster z Pruszkowa. Często pojawiał się na słupskich ulicach.

Bywalec dyskotek. Handlował kokainą. Wymuszał haracze. Najeżdżał bary. Dzisiaj człowiek znikąd. Odwiedza tylko słupski sąd. W towarzystwie antyterrorystów.

Jesienią 2005 roku warszawska Prokuratura Apelacyjna oskarżyła 57 osób ze zbrojnego gangu, w tym drugi zarząd pruszkowski. Gdyby akt oskarżenia był scenariuszem filmowym, większość scen rozgrywałaby się na Wybrzeżu - w Słupsku, Ustce i okolicach. Według prokuratury, tutaj wszystko zaczęło się od Waldemara Mruka - przedstawiciela tzw. starych pruszkowskich, ojca chrzestnego słupskiej mafii, który nawet po ucieczce za granicę sterował wydarzeniami.
Słupsk w szponach Pruszkowa
W 1997 roku Marcin B., ps. Bryndziak, i Jacek R., ps. Sankul - obecnie świadek koronny - w obawie przed aresztowaniami ukryli się w Słupsku. Obaj gangsterzy - rezydenci Pruszkowa - wykorzystali miejscowe struktury i zaczęli współdziałać z Dariuszem F., Robertem P., Kazimierzem S. i Krzysztofem Ł., ps. Łapa. Wprowadzili też kilku swoich. Kwitł handel narkotykami. Restauratorzy płacili haracze. Dostawy narkotyków i rozliczenia koordynował Bryndziak za zgodą Janusza P., ps. Parasol - jednego z przywódców Pruszkowa. Dochodami z wpływów dzielili się ze starymi pruszkowskimi, m. in. Andrzejem Z., ps. Słowik.
W grudniu 1999 roku tzw. bryndziaki podzielili schedę po zastrzelonym w Zakopanem Andrzeju K., ps. Pershing. Podporządkowali sobie grupę i tereny wpływów Pershinga i jego bliskiego współpracownika Jarosława S., ps. Masa. Jednak po powrocie do Pruszkowa nie tracili z oczu Wybrzeża.
Od Masy do Sankula
W Słupsku zyski z handlu amfetaminą i mieszanej z magnezem kokainy rosły. Tymczasem Robert P. obniżył ceny narkotyków. Aby go wyeliminować z rynku, Krzysztof Ł. dogadał się z Bryndziakiem i Sankulem. Ta wyłączność kosztowała miasto najazdy na bary i dyskoteki, podpalenia samochodów, strzelaniny, w tym jedną śmiertelną - przed lokalem Malibu, w której zginął Robert K., ps. Edek, z grupy Roberta P.
Według prokuratury Jacek R. pośredniczył także w organizowaniu zamachu na zlecenie. Ofiarą miał być polski przedsiębiorca w Niemczech, który popadł w konflikt z Kazimierzem S. Bombę trotylową przemycono przez granicę, podłożono pod samochód, ale... podobno wiatr zgasił lont. To relacja świadka koronnego, bo do dzisiaj nie ustalono, kto miał zginąć. Poza tym w latach 1997-2002 Sankul jako pośrednik Pruszkowa kasował rocznie 15-25 tysięcy złotych za ochronę Vivy w Ustce.
W sierpniu 1999 roku Słupsk z Pruszkowem zawarł transakcję dotyczącą produkcji fałszywych kart kredytowych. Współfinasowali ją Waldemar Mruk z Monako i Bryndziak, który na miejscu nadzorował przedsięwzięcie. Obaj mieli dostać 60 procent wpływów, ale jeden z fałszerzy wpadł.
W 2000 roku na zlecenie Krzysztofa Ł. bryndziaki pobili ochroniarzy dyskoteki Agawa w Rowach - z grupy Roberta P. W październiku Sankul zorganizował wsparcie z Pruszkowa w czasie najazdu z bejsbolami na dyskotekę B-31.
W sierpniu 2000 roku stary zarząd Pruszkowa trafił za kratki, część gangsterów uciekła. Również Sankul. Wtedy mafię pogrążał świadek koronny Jarosław S., ps. Masa. W Warszawie zapadły pierwsze wyroki. Przywódcy dostali po 7 lat więzienia, ale wciąż dochodziło do zatrzymań. Na początku 2003 roku został aresztowany Jacek R. Sankul szybko zapracował na status świadka koronnego.
Pierwsze było Malibu
Słupskiej Prokuraturze Okręgowej od razu przydał się w sprawie o zabójstwo przed Malibu. - Było już po pierwszym procesie przeciwko grupie Krzysztofa Ł. Zapadły nieprawomocne uniewinnienia - wspomina Stanisław Szlachetka, obecnie prokurator w stanie spoczynku. - Zadzwonili prokuratorzy z Warszawy. Mieli świadka koronnego do sprawy Pruszkowa. Opowiadał, jak do Słupska dotarła broń, z której zabito Roberta K. I nie tylko o tym. Zaczęto Jacka R. wykorzystywać w wielu innych sprawach. Jego zeznania potwierdzili inni.
Prokurator Szlachetka nie ma wątpliwości, że Sankul mówi prawdę. - Wielokrotnie jeździłem w różne strony Polski, by go przesłuchać - mówi. - W czasie śledztwa Jacek R. w Słupsku był tylko dwa dni na odtworzeniu zdarzeń. Znał miasto, pokazał, gdzie mieszkał, gdzie były domy publiczne, gdzie chodził postrzelać na policyjną strzelnicę. W Ustce wskazał drogę do Vivy. Znał wiele osób i bardzo dużo szczegółów. Jest wiarygodny. I kontaktowy. Normalny facet. Ma żonę, z którą mieszka. Nie może kłamać, bo zbyt dużo by stracił, a przede wszystkim status świadka koronnego.
Bliźniacze procesy
Warszawski proces bryndziaków, czyli drugiego zarządu Pruszkowa, rozpoczął się rok temu. - Przesłuchania świadków koronnych, w tym Sankula i Masy, zajęły sporo czasu - mówi Wojciech Małek, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.
Z kolei od września przed Sądem Rejonowym w Słupsku toczy się proces grupy Krzysztofa Ł. Oskarżony przywódca i jego żołnierze odpowiadają za czyny popełnione z bryndziakami. To m.in. najazd na Centrum Rozrywki B-31 (późniejszą Moskwę), pobicie ochroniarzy z Cerbera i ludzi z gangu Roberta P., strzelanie do grupy elbląskiej przed hotelem Słupsk, pobicie w Rowach i przed Zajazdem w Słupsku, oderwanie obcęgami ucha Wojciechowi W., podpalenie samochodu Roberta P. w odwecie za spalenie auta Łapy, handel narkotykami.
Sankul zeznawał już w kilku procesach w Słupsku. Ostatnio w trzech toczących się równolegle. - Jest rozchwytywany - mówi sędzia Katarzyna Wesołowska, prowadząca sprawę Krzysztofa Ł. - Nie tylko w Słupsku i Warszawie Zeznaje w całej Polsce. Musimy więc dopasować terminy.
Proces w Słupsku ma też inne przeszkody. - Świadkowie i pokrzywdzeni boją się zeznawać - mówi sędzia. - Nie odbierają korespondencji z sądu. Niektórzy zmienili adres zamieszkania, inni wyjechali do pracy za granicą, a część po prostu się ukrywa, bo ma swoje procesy. Do tej pory udało się przesłuchać jedną czwartą z ponad stu świadków.
Rondo świadka koronnego
Ci, którzy już siedzą, przekonali się, co znaczą słowa skruszonego gangstera. - Skandaliczne, niekonsekwentne, pełne sprzeczności - napisał z aresztu do redakcji Krzysztof Ł. o zeznaniach Sankula, gdy dostał 8 lat więzienia za Malibu.
Słupscy adwokaci, broniący klientów przed Sankulem, na każdym kroku wytykają nieścisłości w jego zeznaniach. Krążą już o tym anegdoty.
- W czasie wizji z funkcjonariuszami CBŚ, świadek koronny wskazywał rondo na skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej i Kaszubskiej - opowiada mecenas Paweł Skowroński, jednocześnie słupski radny. - Ponoć jechał tamtędy, gdy przed restauracją Pod Kluką został ranny były bokser Stanisław S. Problem w tym, że wtedy rondo jeszcze nie istniało. Jeśli radni zaczną się kłócić o jego nazwę, zaproponuję nazwać je imieniem Jacka R.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!