Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Koszalina: Bilety autobusowe - zapis codzienności

Piotr Polechoński [email protected]
Jeden z miejskich autobusów na ulicy Zwycięstwa, przy delikatesach, Rok 1960.
Jeden z miejskich autobusów na ulicy Zwycięstwa, przy delikatesach, Rok 1960. Fot. Zbiory Muzeum w Koszalinie
Czy można w historię Koszalina zagłębić się przez rzeczy, które większość z nas wyrzuca do kosza? Można. Roman Mazurkiewicz zbiera miejskie bilety: od lat 50 do czasów współczesnych.
Roman Mazurkiewicz i jego kolekcja. U góry strony, którą pokazuje, są bilety najstarsze (lata 50). Te poniżej to lata 70, 80 i początek lat 90. Warto
Roman Mazurkiewicz i jego kolekcja. U góry strony, którą pokazuje, są bilety najstarsze (lata 50). Te poniżej to lata 70, 80 i początek lat 90. Warto im się przyjrzeć, bo dzięki temu przekonamy się jak w naszym kraju przed laty szalała inflacja: są tu bilety po tysiąc złotych, sześć tysięcy złotych, a nawet takie, które kosztowały całe 13 tysięcy złotych!
Fot. Radek Koleśnik

Roman Mazurkiewicz i jego kolekcja. U góry strony, którą pokazuje, są bilety najstarsze (lata 50). Te poniżej to lata 70, 80 i początek lat 90. Warto im się przyjrzeć, bo dzięki temu przekonamy się jak w naszym kraju przed laty szalała inflacja: są tu bilety po tysiąc złotych, sześć tysięcy złotych, a nawet takie, które kosztowały całe 13 tysięcy złotych!

(fot. Fot. Radek Koleśnik )

Pewnie nie ma w Koszalinie osoby, która nie jeździła miejskimi autobusami. I pewnie większość z nas nie zwracała nigdy uwagi na to, jaki bilet kasuje. Czy ma on taką serię, czy inną, czy hologram jest w tym miejscu, czy innym, czy strzałki, które kiedyś na biletach umieszczano, są skierowane w prawą, a może w lewą stronę. Tymczasem te wszystkie, drobne zdawałoby się szczegóły mają dla Romana Mazurkiewicza z Koszalina fundamentalne znaczenie.

- Każdy z nich wyróżnia taki bilet na tle pozostałych. Można to porównać do odcisków palców. Aktualnie w swojej kolekcji mam 364 bilety i każdy z nich jest inny - mówi kolekcjoner. Pan Roman przez większość swojego życia mieszkał w Białogardzie, kilkanaście lat temu przeprowadził się do Koszalina.

Jak sam mówi ma duszę kolekcjonera i zawsze coś zbierał. Po przeprowadzce całkowicie pochłonęły go koszalińskie bilety. - Jak to się zaczęło? A nawet już dokładnie nie pamiętam. Trafił się jeden bilet, ktoś podrzucił drugi i poszło - mówi z uśmiechem. Niełatwo jest też mu odpowiedzieć na pytanie dlaczego akurat zbiera autobusowe bilety. - Po prostu to robię i już. Jestem z tych kolekcjonerów, którzy poświęcają się jakiejś dziedzinie w stu procentach. Zbierają, katalogują. Potem takie opracowanie przekazują do muzeum lub biblioteki i zamykają temat. Tak samo będzie z moimi biletami - tłumaczy.

Najstarsze bilety ma z początku lat 50, pozostałe reprezentują kolejne lata i dekady. Pan Roman układa je chronologicznie w klaserach. Wcześniej dokładnie je opisuje i analizuje. Każdy z osobna wydaje się niewielkim kawałkiem papieru, ale ułożone obok siebie robią wyjątkowe wrażenie: jako zapis koszalińskiej codzienności z ostatnich kilkudziesięciu lat. - Każdy, kto jeździł koszalińskimi liniami znajdzie u mnie bilety, które kasował, gdy jeździł do jednej szkoły, potem do drugiej i do swojej pierwszej pracy lub na przykład na ogródki działkowe - twierdzi kolekcjoner.
- Często, gdy komuś moją kolekcję pokazuję to oprócz zaskoczenia, że ktoś może zbierać bilety, widzę na twarzach olbrzymi sentyment. "O, takie bilety były, gdy chodziłam do podstawówki w latach 70. A takie kasowałem, gdy w kinach, w stanie wojennym, leciało "Wejście smoka" - mówią. W takich rzeczach, jak te moje bilety, zachowana jest ta zwykła historia tego miasta. I to jest w nich najpiękniejsze - podkreśla Roman Mazurkiewicz.

Koszalińskie bilety zmieniały się tak samo jak zmieniało się miasto. Te najstarsze, z lat 50, są szare i nijakie. Potem nabierają bardziej urozmaiconych kształtów, aż w końcu pojawiają się na nich kolory. Patrząc na nie doskonale widać jak Koszalin rozwijał swoją miejską komunikację i jak ta ostatnia zmieniała swoje oblicze.
- Mam nadzieję, że kiedyś jakiś student będzie chciał napisać o koszalińskich biletach pracę dyplomową. Służę swoją pomocą - mówi pan Roman z uśmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!