MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Obcy są w mieście

Monika Makoś [email protected]
Na rumuńskich żebraków można się natknąć dosłownie co krok. Są przed muzeum Oręża Polskiego, przy ulicy Armii Krajowej, wszędzie.
Na rumuńskich żebraków można się natknąć dosłownie co krok. Są przed muzeum Oręża Polskiego, przy ulicy Armii Krajowej, wszędzie. Karol Skiba
Pojawili się już w długi majowy weekend. Dorosłym towarzyszą dzieci. W dzień żebrzą na ulicach Kołobrzegu.

Będą pomagać

Będą pomagać

Maria Drzewuszewska, kierownik działu pracy socjalnej w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Kołobrzegu: - Pracownicy socjalni zgłosili już obecność osób pochodzenia Rumuńskiego, które żebrzą na ulicach miasta. Jeżeli stwierdzimy, że ci ludzie potrzebują pomocy, to im pomożemy. Oni mają przecież takie samo prawo do świadczeń jak każdy Polak. Ale wiadomo już, że wolą żebrać. Nie chcą przyjmować pomocy. Unikają pytań...

W nocy ich domem staje się zaniedbana działka ogrodowa.

Jedna z kobiet żebrze na ulicy Armii Krajowej. Towarzyszy jej trójka umorusanych malców. Gdy pytamy, skąd jest, słyszymy tylko: Romania, Romania! Kobieta najwyraźniej nie zna języka polskiego. Angielski i niemiecki również nie skutkuje. Udaje nam się tylko dowiedzieć, że żebrze, by wrócić do domu...

Problem z dogadaniem się z przybyszami ma też Straż Miejska. Pierwsze zgłoszenia dotarły do niej od mieszkańców Kołobrzegu, którym przeszkadzały natarczywe prośby o pieniądze. Poskarżył się też proboszcz kołobrzeskiej katedry po tym, kiedy Rumuni weszli do kościoła i tam prosili o datki.

- Kiedyś odwiedzających Polskę Rumunów obowiązywały wizy. Po wejściu Rumunii do Unii oni mają prawo przyjeżdżać do nas i przebywać w naszym kraju bez ograniczeń. Nas nie interesuje ilu ich jest i czym się zajmują, dopóki nie popełnią jakiegoś wykroczenia. Możemy ich tylko pouczyć. Kłopot w tym, że nie ma tłumacza, który przetłumaczyłby treść pouczenia na język rumuński.
- Na szczęście za pośrednictwem kołobrzeskiej Szkoły Języków Obcych udało nam się to tłumaczenie zdobyć. Ściągnęliśmy je z zagranicy - mówi komendant straży Mirosław Kędziorski - Powinni wiedzieć, że natarczywe żebranie lub tak zwane oszukańcze żebranie jest wykroczeniem.

Na działkach przy ulicy VI Dywizji Piechoty, gdzie Rumuni koczują, nie ma ani wody, ani prądu. Są za to ukryte w krzakach namioty - zwykłe, cienkie, w jakich śpi się na biwakach latem. Ich lokatorzy pojawiają się tam dopiero późnym wieczorem.

Pośrodku działki rozstawiono kanapy i fotele. Dokoła, na rozpiętych sznurach, suszy się bielizna. Wszędzie porozrzucane są zabawki, fragmenty mebli, ubrań i wózka dziecięcego. Przed wejściem na działki piętrzy się stos śmieci. Wśród nich natykamy się na mnóstwo jedzenia i zepsutego chleba.

- Działkowicze są zaniepokojeni obecnością tych ludzi. Boimy się kradzieży. Z właścicielem tej działki, na której śpią ci "goście", nie możemy dojść do porozumienia. Zresztą... On rzadko się tu pokazuje. Swoją drogą nie wiem jak oni mogą tu żyć. Nie ma tu przecież żadnych warunków sanitarnych. Do tego te dzieci... - mówi jeden z działkowiczów, który woli zostać anonimowy - Wie pani, ja tu często bywam, przyjeżdżam samochodem. A wiadomo czego się po nich wszystkich spodziewać? - dorzuca na koniec

W znalezieniu osoby, która chciałaby przyjechać do Kołobrzegu i pomóc straży w dogadaniu się z Rumunami, pomaga Tomasz Sulej ze Szkoły Języków Obcych. - Próbujemy naszymi prywatnymi kanałami znaleźć kogoś takiego, ale jest problem. W całej Polsce jest może kilka osób, które zajmują się tym zawodowo - mówi rozkładając ręce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gk24.pl Głos Koszaliński