Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięć miesięcy za kratami przez błąd prokuratora

Joanna Kręż[email protected]
Pani Magda i mała Nikolka usiłują zapomnieć o koszmarze. Kobieta prywatnie szuka pomocy psychologa w walce z traumą
Pani Magda i mała Nikolka usiłują zapomnieć o koszmarze. Kobieta prywatnie szuka pomocy psychologa w walce z traumą Radek Koleśnik
- W więzieniu cały czas płakałam. Nie spałam. Najgorsze były rozstania z córeczką po widzeniach - opisuje Magdalena Zmitrowicz. Przez błąd prokuratora oraz niedopatrzenie sądu i banku 26-letnia kobieta odsiedziała 5 miesięcy.

Zaczęło się od pomyłki w akcie oskarżenia, a skończyło się na tym, że 26-letnia Magdalena Zmitrowicz z Zasp Wielkich w gm. Tychowo trafiła na pięć miesięcy do celi z morderczyniami. Do dziś nie może się otrząsnąć z traumy. Do dziś nie usłyszała chociażby zwykłego „przepraszam”. Zapowiada walkę o odszkodowanie.

Wszystko zaczęło się od zwykłej, ludzkiej przysługi. - Koleżanka chciała wziąć kredyt. Potrzebowała pieniędzy, ponad 12 tysięcy, na remont baru, w którym miałam pracować. Podżyrowałam jej pożyczkę - opowiada 26-latka. Na drugi dzień dowiedziała się, że popełniła błąd, który będzie ją słono kosztować. - Zostałam wezwana do prokuratury. Okazało się, że doszło do oszustwa, a ja jestem w nim stroną - mówi. Koleżanka poświadczyła nieprawdę w kwestii zarobków. Popełniła przestępstwo. Obie panie, Magdalena jako tzw. słup, usłyszały zarzuty. Z prokuratorem porozumiały się co do kary. - Dostałyśmy wyrok w zawieszeniu i rok na to, by solidarnie spłacić pieniądze, a jeśli tego nie zrobimy, groziło nam 9 miesięcy więzienia - opisuje Magdalena. Po pewnym czasie koleżanka zapewniła ją, że należność została uregulowana. - Wyjechałam do Niemiec. W zeszłym roku przyjechałam do Zasp, do rodziców. Mama pojechała na zakupy, a do drzwi zapukali policjanci z nakazem doprowadzenia do więzienia - opisuje.

Magdalena Zmitrowicz trafiła do policyjnej izby zatrzymań, z niej do aresztu. - Mówiłam, żeby sprawdzili, bo wszystko miało być spłacone. Ale mieli papier: wyrok do wykonania - załamuje ręce kobieta. Była w szoku. - U nas w domu się nawet nie przeklina, a co dopiero przestępstwo. Sąd to dla nas czarna magia - dodaje Anna, mama Magdaleny.

Po tygodniu z aresztu kobieta została przewieziona do Zakładu Karnego w Grudziądzu. - Byłam przekonana, że koleżanka mnie okłamała i kredyt nie został spłacony - mówi. - Zaczęłam się starać o dozór elektroniczny, o skrócenie kary. Wreszcie poprosiłam mamę, żeby zrobiła wszystko, by zdobyć pieniądze i spłacić dług.

Jednak kiedy 26-latka skontaktowała się z przedstawicielem banku, zamarła. - Powiedział, że nie mogę odsiadywać kary, bo od trzech lat pożyczka jest... spłacona! - opowiada.

Jak to możliwe? Oto lawina pomyłek. Zaczęło się od błędu prokuratora - w akcie oskarżenia, w opisie zarzucanego obu paniom czynu, źle wskazał nazwę pokrzywdzonego banku. Sąd pomyłki tej nie wychwycił. Kiedy sąd chciał sprawdzić, czy szkoda została naprawiona, wysłał pismo do... niewłaściwego banku. I kolejny absurd - w odpowiedzi z banku otrzymał informację, że szkoda nie została naprawiona! - Bez dopisku, że być nie musiała, bo nigdy w tym banku nie miałam konta ani pożyczki! - mówi Magdalena Zmitrowicz. Zapadła decyzja o odwieszeniu kary i skierowaniu 26-latki za kraty.

Kto w tej sprawie ponosi winę? Prokurator wskazuje na sąd, sąd na prokuraturę. - Podstawą decyzji o wykonaniu kary pozbawienia wolności wobec Magdaleny Z. był wyrok sądu pierwszej instancji, a następnie orzeczenie wydane w postępowaniu wykonawczym. Istotnie, w opisie czynu w akcie oskarżenia, omyłkowo wskazano niewłaściwą nazwę banku, z którego wyłudzone zostały pieniądze. Sąd wydaje jednakże wyrok nie tylko na podstawie aktu oskarżenia, lecz przede wszystkim na podstawie zgromadzonych dowodów - wyjaśnia Aneta Skupień, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. I dodaje: - Wraz z aktem oskarżenia przedstawione zostały sądowi akta sprawy z zabezpieczonymi w sposób prawidłowy dowodami. To pozwalało na dostrzeżenie tej pomyłki i jej wyeliminowanie na etapie wydawania wyroku, czy też później na etapie zarządzenia wykonania kary pozbawienia wolności. Gdyby sąd przeanalizował w sposób prawidłowy zgromadzone dowody, wówczas w wydanym wyroku mógłby w sposób właściwy określić pokrzywdzony bank. Sąd jest bowiem uprawniony, a w takich sytuacjach zobowiązany, do dokonywania zmian w opisie czynu przedstawionym przez prokuratora w akcie oskarżenia, a podstawę wyroku powinny stanowić ustalenia wynikające z przeprowadzonych dowodów.

Zarzuty te odpiera sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie. - Sąd wydawał w tej sprawie wyrok bez słuchania świadków i przeprowadzenia dowodów. Do postępowania dowodowego nie doszło, ponieważ prokurator z oskarżoną uzgodnili, że dobrowolnie podda się ona karze - tłumaczy. Takie rozprawy trwają z reguły krótko, nawet kilka minut.

Orzeczenie wykonania wyroku poprzedziło posiedzenie, na którym pani Magda była obecna. - Zobowiązała się dostarczyć dokumenty, potwierdzające spłatę pożyczki. Na drugim terminie się nie pojawiła, dlatego zarządzono wykonanie kary - opisuje sędzia.

Wyrok zapadł też wobec kredytobiorczyni, ale ona za kraty nie trafiła. Tu pomyłkę zauważono i koszaliński sąd wyrok sprostował. Sprawa pani Magdy sądzona była jednak w Białogardzie, a tam informacja o sprawie już nie dotarła.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!