Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To jest dom pełen ciepła

Krzysztof Bednarek
Od lewej: Klaudia, malutki Szymek, mama Aneta, Hubert, 9-letni Szymon, Przemek i tata Maciej z córką Niną na kolanach
Od lewej: Klaudia, malutki Szymek, mama Aneta, Hubert, 9-letni Szymon, Przemek i tata Maciej z córką Niną na kolanach Krzysztof Bednarek
Aneta skończyła szkołę rolniczą. Maciej jest żołnierzem zawodowym. Małżeństwo od roku prowadzi jedyne w powiecie drawskim pogotowie rodzinne.

Święta Wielkanocne będą w tym roku w rodzinie Chodkiewiczów skromne. To dlatego, że Maciej będzie miał w tym czasie dwie służby. - W sobotę będziemy razem święcili jajka, a w niedzielę wspólnie zjemy śniadanie wielkanocne. Na pewno odwiedzi nas najbliższa rodzina. Synoptycy zapowiadają ładną pogodę, więc na pewno wybierzemy się na wspólny spacer - powiedziała nam Aneta Chodkiewicz.

Poszkodowane przez los, skrzywdzone przez dorosłych

Aneta i Maciej od czterech lat są rodziną zastępczą. Od roku prowadzą pogotowie rodzinne. Małżeństwo ma troje własnych dzieci. 16-letnia Klaudia jest uczennicą III klasy gimnazjum. Do gimnazjum chodzi również jej 14-letni brat Hubert. Najmłodsza córka Nina ma dopiero 2,5 roku. Od września w pogotowiu rodzinnym przebywa Szymon. Trafił tu jako noworodek. Chłopiec jest pogodny i wesoły. Jego sytuacja prawna jest już wyjaśniona. Chłopiec trafi wkrótce do adopcji. 12-letnia Natalia, 9-letni Szymon i 7-letni Przemek trafili do domu Anety i Macieja w grudniu, w okresie Bożego Narodzenia. Jak długo tu pozostaną? Trudno powiedzieć. W Pogotowiu Rodzinnym w Złocieńcu są dzieci poszkodowane przez los, krzywdzone przez rodziców i opiekunów. Zanim trafią do adopcji, do rodzin zastępczych, lub wrócą do rodzin biologicznych, odzyskują tutaj równowagę psychiczną i zdrowie.

Dzieci zawsze są na pierwszym planie

Aneta i Maciej wychowali się w wielodzietnych rodzinach. On pochodzi z Lęborka. Ona z Drawska Pomorskiego. Poznali się na weselu w Złocieńcu. Maciej jest z wykształcenia murarzem. Jednak od 6 lat jest żołnierzem zawodowym w 2 Brygadzie Zmechanizowanej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Złocieńcu. Aneta po skończeniu technikum o specjalności wiejskie gospodarstwo domowe pracowała w handlu. Odkąd zostali rodziną zastępczą zajmuje się dziećmi. Ich mieszkanie ma 100 metrów kwadratowych. W czterech przestronnych pokojach jest wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich dzieci. - Dajemy sobie radę. Wprawdzie mąż dosyć często wyjeżdża na poligon, ale zawsze mogę liczyć na rodziców, teściów i rodzeństwo. Jesteśmy w stałym kontakcie i nie ma tygodnia, żebyśmy się nie widzieli - powiedziała nam pani Aneta. - Wszystkie dzieci - nasze i te, które do nas trafiają za pośrednictwem Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny - traktujemy tak samo. Każdemu dziecku staramy się zapewnić jak najlepszą opiekę, zadbać o ich zdrowie i o edukację.

Dzień jak co dzień

Nina chodzi do przedszkola, Szymek zostaje z Anetą w domu, a pozostałe dzieci chodzą do szkoły. - Wstajemy wcześniej pomiędzy godziną piątą a szóstą - opowiada nam pani Aneta. - Mąż na godz. siódmą jeździ do pracy, ale najpierw odwozi Ninkę do przedszkola. Kiedy dzieci pójdą do szkoły mam czas, by posprzątać i ugotować obiad. Później idę po Ninkę do przedszkola. Jemy obiad. Po południu pracuję z dziećmi, to znaczy pomagam im w lekcjach. Każdemu trzeba poświęcić trochę uwagi i z każdym osobno popracować. Staram się wynagrodzić dzieciom to, że nie zawsze dobrze im się działo.A problemy? Pewnie że się zdarzają. - Jak w każdej rodzinie. Dzieci, które do nas trafiają nie potrafią systematycznie się uczyć, nie mają nawyków żeby systematycznie się myć, sprzątać po sobie. Ale to są dzieci. Wszystkiego można je nauczyć i wytłumaczyć. Czasem trzeba być stanowczym. Ja mam miękkie serce, ale mąż jest stanowczy i dzieci go słuchają. - Nasza Ninka potrafi wprowadzić dzieci w zakłopotanie. Bo ona wszystkie dzieci kocha i przytula. A one nie wiedzą, jak się w takich sytuacjach zachować. Nie potrafią odwzajemnić uczucia. Tak jest na początku, gdy pojawiają się u nas nowe dzieci. Ale wspólnie uczymy się i z czasem problemów jest coraz mniej - opowiada pani Aneta.

- Ja dużą wagę przywiązuję do kontaktów z rodzicami biologicznymi. Zachęcam ich, żeby odwiedzali swoje dzieci, żeby utrzymywali z nimi kontakt. Różnie bywa. Jedni rodzice przychodzą, a inni uważają, że skoro ich dzieci są u nas, to nie muszą się nimi zajmować... A dzieci tęsknią. Szczególnie te starsze. Pytają, kiedy przyjdzie mama, tato.Chwila dla siebie - Czy mamy czas dla siebie? Staramy się znaleźć chociaż chwilę. Lubimy aktywnie spędzać czas na świeżym powietrzu. Oczywiście razem z dzieciakami. Jeździmy na basen, na wycieczki rowerowe, a nawet na spływy kajakowe. Rodzice mają kajaki, więc łatwiej jest nam zorganizować wyprawę. Okazją do wspólnego spędzania czasu są dni świąteczne, chociaż mąż nie zawsze ma wolne. Pani Aneta przyznaje, że momenty rozstania z dzieckiem są trudne. - Martwię się wtedy, by dziecko opuszczające nasz dom trafiło do dobrej rodziny. Noc przed jego wyjazdem przeważnie nie śpię.

Blaski i cienie rodzicielstwa zastępczego

W Pogotowiu Rodzinnym dzieci przebywają krótko. Od 4 do 8 miesięcy. Czasem zdarzy się, że trochę dłużej. Inaczej jest w rodzinach zastępczych. Tam dzieci są do osiągnięcia pełnoletności. Gdy rodzice sobie nie radzą, jest możliwość oddania dziecka. Zdarzają się takie przypadki. Warto jednak pamiętać o tym, że dziecko to nie mebel, który można oddać lub wymienić na inny. Rodzice, którzy decydują się na rodzicielstwo zastępcze są w większości przekonani, że trafiające do nich dzieci będą szczęśliwe, że będą im wdzięczne, bo przecież mają co zjeść, mają w co się ubrać. Nie zawsze tak jest. Owszem, z ubrań, z tego, że mają co jeść, dzieci się cieszą. Nie cieszą się natomiast z tego, że już nie wolno im wszystkiego tak jak w rodzinnym domu, w którym pijani rodzice na nic nie zwracali uwagi. Teraz muszą przyjść do domu póki jest widno, codziennie odrabiać lekcje, myć zęby itp. I dzieci buntują się wówczas. Szczególnie te starsze. Najtrudniejsze są początki. Opiekunowie mogą poczuć się rozczarowani takim zachowaniem. Ale są też chwile, które przynoszą satysfakcje. Bo dzieci się zmieniają. Często w nowym środowisku zaczynają na nowo żyć. Z czasem widać potężne zmiany, jakie w nich zaszły.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!