Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bój o giełdę

Marzena Sutryk [email protected]
Jak trzeba będzie, to zablokujemy ten plac przed ratuszem! – mówił Mirosław Łyczak, który też ma stoisko na giełdzie.
Jak trzeba będzie, to zablokujemy ten plac przed ratuszem! – mówił Mirosław Łyczak, który też ma stoisko na giełdzie. Piotr Czapliński
Handlowcy z Koszalina i Świdwina, którzy co tydzień pracują na koszalińskiej giełdzie, zjawili się wczoraj rano przed Urzędem Miejskim w Koszalinie.

- Jak prezydent nie pójdzie nam na rękę, to za tydzień zablokujemy wjazd na giełdę albo przyjedziemy samochodami dostawczymi i rozstawimy się na placu przed ratuszem - zagrozili.

Pisaliśmy wczoraj o wydarzeniach z niedzielnej giełdy w Koszalinie. Strażnicy miejscy przestrzegali handlujących na terenach zielonych wzdłuż ul. Orląt Lwowskich, że za tydzień ma ich tam nie być. Podobne słowa usłyszeli właściciele stoisk w pasie drogowym przy głównym wjeździe. Strażnicy straszyli, że następnym razem posypią się mandaty za niszczenie zieleni (od 20 do 500 zł).

Przed ratuszem
Wczoraj przed godziną 9, na krótko przed otwarciem ratusza, blisko 20-osobowa grupa handlowców zjawiła się przed urzędem. Z czasem do grupy dołączali kolejni właściciele stoisk. - Dlaczego prezydent nie chce nam stworzyć przyzwoitych warunków do pracy, tylko nas przegania przy pomocy swoich służb?! - zastanawiał się głośno Stanisław Zatorski.

- Dlaczego traktują nas jak bydło?! - padały komentarze. - My chcemy tylko uczciwie pracować. Nie idziemy kraść ani po zasiłek.

- Ja z mężem zdecydowałam się na własny interes. I co? Bokiem nam to teraz wychodzi. To tak wspiera się drobnych przedsiębiorców? - mówiła Czesława Kamińska-Szybska.

Po godzinie 9 delegacja handlowców poszła do sekretariatu prezydenta. Tam usłyszeli, że prezydent będzie o 10.

Czekali godzinę
- Poczekamy - zapewnili i stanęli na korytarzu. - Na całym świecie działają takie targowiska i nikomu to nie przeszkadza, tylko w Koszalinie jest inaczej - utyskiwano w dalszym ciągu.

- Gdzie mamy się podziać? - chciał wiedzieć Stanisław Zatorski; ma już swoje lata. Sam stał na giełdzie do listopada, ale miał zawał. Na stoisku zastąpiła go więc bezrobotna córka. - Ta giełda to nasze miejsca pracy. To nasz chleb - mówił.
- Od tego, co z nami będzie, zależy los setek rodzin - dodała Beata Jankowska.

Zielone światło
Przed godziną 10 do zebranych wyszedł wiceprezydent Andrzej Jakubowski. - To ja odpowiadam za sprawy komunalne, m.in. za giełdę - wyjaśnił i zaprosił wszystkich do sali. Na miejscu był też Andrzej Krysiak, komendant Straży Miejskiej.

- Nie chcemy likwidować waszych miejsc pracy - mówił wiceprezydent Jakubowski.

- Giełda jest ważna dla nas wszystkich. Tereny zielone wróciły w zarząd miasta i chcemy tam zaprowadzić porządek, ale nie waszym kosztem. Planujemy powiększyć giełdę, bo wiemy, że brakuje miejsc na stoiska. A kto wie, może wystarczy samo uporządkowanie stworzonych stanowisk i wtedy okaże się, że miejsca będzie w sam raz. Musimy się tym zająć.

- A co będzie z nami w następną giełdę? - pytali zebrani.

- Macie moje słowo, że do czasu, aż sprawa z uporządkowaniem giełdy nie będzie rozstrzygnięta, możecie handlować jak dotychczas. Strażnicy na pewno nie będą was karać mandatami. Obiecuję.

Handlowcy wyglądali na zadowolonych. - Ale jak nas pogonią, to zrobimy rozróbę - zastrzegli na koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!